Trump kontra świat nauki. Badacze z USA mogą wybrać karierę w Niemczech

natemat.pl 1 день назад
Ostatnie decyzje Donalda Trumpa dotyczące nauki zmuszają badaczy z USA do ucieczki. Niemieckie instytuty mogą na tym skorzystać, ale są też bardzo zaniepokojone.


Masowe zwolnienia, zamrożone lub anulowane finansowanie badań, dyrektywy polityczne – atak prezydenta USA Donalda Trumpa na wolność badań naukowych dotyczy nie tylko obszarów, których nie lubi, takich jak klimat, energia, zdrowie, nauki społeczne i badania genderowe. Dotknięte są choćby szczególnie przyszłościowe dziedziny: sztuczna inteligencja czy technologia mRNA.

Nie chodzi tu tylko o miejsca pracy grupy zdolnych ludzi w białych kitlach, ponieważ działania Trumpa nie wynikają wyłącznie z powodów finansowych. Krytycy, którzy obalają głoszone przez niego twierdzenia i mity przeciwstawiając im fakty i analizy, postrzegają to jako politycznie motywowany atak na pluralistyczny system oraz wolność i podstawy demokracji.

Kierunek: Kanada, Azja, Europa


Zaniepokojenie jest tak duże, iż wielu badaczy chce opuścić USA, przenosząc się do Kanady i Azji, ale przede wszystkim do Europy. Jednym z nich jest Timothy Snyder, jeden z najwybitniejszych amerykańskich historyków. Ten zdeklarowany krytyk Trumpa podkreśla, iż jego decyzja nie jest wymierzona w elitarny Uniwersytet Yale, na którym prowadzi badania od ponad 20 lat. Amerykański portal „Inside Higher Ed” donosi, iż o jego decyzji o emigracji zadecydowały względy osobiste.

Marci Shore, żona Snydera, jest badaczką Europy Wschodniej i też wcześniej pracowała na Uniwersytecie Yale. Także ona uzasadnia przeprowadzkę do Kanady powodami osobistymi i politycznymi. Snyder bierze urlop na Uniwersytecie Yale w stanie Connecticut, aby objąć profesurę w Munk School of Global Affairs & Public Policy na Uniwersytecie w Toronto.

Shore twierdzi, iż Uniwersytet Toronto rozpoczął starania o obu naukowców dwa lata temu, a więc zanim Trump wprowadził się do Białego Domu. Ich ostateczna decyzja o opuszczeniu USA została podjęta po wyborach prezydenckich w listopadzie ubiegłego roku.

Globalne szkody


Europa, a w szczególności Niemcy, odniosłyby ogromne korzyści z "drenażu mózgów". Nie ma tu jednak miejsca na radość, ponieważ bezprecedensowy atak Trump na naukę szkodzi całemu światu, badania naukowe bowiem rozwijają się dzięki wymianie międzynarodowej.

Jeśli na przykład rozwój leków w USA stoi w miejscu, postęp w medycynie spowalnia na całym świecie. jeżeli brakuje danych na temat wysoce zaraźliwych chorób zakaźnych lub na przykład ptasiej grypy, która w tej chwili szaleje w USA, cały świat będzie gorzej przygotowany na nową potencjalną pandemię.

– Musimy teraz okazać solidarność z naszymi partnerami w USA, ponieważ potrzebujemy dobrze rozwiniętej nauki w Stanach Zjednoczonych. Luki, które pojawiają się w niej teraz w badaniach nad klimatem, nad zdrowiem na świecie lub w odniesieniu do transformacji energetycznej, nie mogą być po prostu zamknięte później – powiedział DW Otmar Wiestler, przewodniczący Stowarzyszenia Helmholtza.

– Im większa ingerencja w naukę, tym bardziej dotkliwe będą jej konsekwencje na całym świecie, ale także dla samych Stanów Zjednoczonych.

Duże zainteresowanie Niemcami


Postępowanie Trumpa oferuje niewyobrażalne wcześniej możliwości przyciągania najlepszych naukowców do Europy, a w szczególności do Niemiec. Europejskie instytucje badawcze nie chcą przegapić tej okazji. Jednocześnie nie chcą też narażać na szwank tradycyjnie dobrej współpracy z amerykańskimi partnerami ani wykorzystywać obaw tamtejszych naukowców.

Jak dotąd nie ma jeszcze wiarygodnych danych liczbowych dotyczących naukowców z USA, którzy są zainteresowani wyjazdem z kraju, ponieważ jest to ich decyzja równie prywatna, co wrażliwa.

Jednak 75 procent amerykańskich naukowców, którzy wzięli udział w ankiecie czasopisma "Nature", myśli o opuszczeniu USA. Spośród 1600 uczestników tej ankiety, ponad 1200 naukowców rozważa przeprowadzkę do Kanady lub Europy. Trend ten był szczególnie wyraźny wśród naukowców, którzy znajdują się na początku swojej kariery.

Spośród 690 naukowców po studiach podyplomowych, 548 rozważa wyjazd; 255 z 340 doktorantów powiedziało to samo. Czołowe niemieckie instytucje badawcze już teraz otrzymują coraz więcej podań o pracę z USA, w tym także od wybitnych naukowców, których bardzo chętnie zatrudniłyby u siebie.

Na początku lutego przewodniczący Towarzystwa Maxa Plancka Patrick Cramer poinformował, iż liczba takich podań z USA wzrosła co najmniej dwukrotnie, a w niektórych przypadkach choćby trzykrotnie. W kwietniu Cramer ponownie uda się do USA na rozmowy. Według dr Christiny Beck z Towarzystwa Maxa Plancka, wielu doktorantów, szczególnie z Indii, Korei Południowej i Chin, także postrzega teraz Niemcy jako interesującą alternatywę wobec USA.

– Niemcy jako centrum badań są zasadniczo atrakcyjną alternatywą wobec USA, niezależnie od bieżących wydarzeń – mówi prezes Stowarzyszenia Helmholtza Otmar Wiestler. Stowarzyszenie Helmholtza, zatrudniające ponad 46 tys. pracowników i dysponujące rocznym budżetem w wysokości około 6,3 mld euro, jest największą niemiecką organizacją zajmującą się promocją i finansowaniem badań naukowych.

– Możemy zatem założyć, iż zagraniczni naukowcy coraz częściej rozważają karierę w Niemczech. Nawiasem mówiąc, dotyczy to nie tylko naukowców, którzy są w tej chwili zatrudnieni w USA. Dotyczy to również utalentowanych naukowców z całego świata, którzy w tej chwili szukają alternatywy dla planowanego lub już zaplanowanego pobytu w USA. Podobny trend zaobserwowaliśmy również po brexicie – mówi Otmar Wiestler.

Czy Niemcy powinny rekrutować?


Z punktu widzenia Towarzystwa Maxa Plancka nic nie przemawia przeciwko temu, aby Niemcy aktywnie starały się przyciągać czołowe umysły z USA. – W żadnym wypadku nie należy zaprzepaścić tej szansy – mówi dr Christina Beck.

Prezydent Stowarzyszenia Helmholtza nie zgadza się z tym: – Uważam, iż głosy wzywające do aktywnej rekrutacji najlepszych naukowców z USA są krótkowzroczne. Dla nas Stany Zjednoczone są szczególnie cennym partnerem naukowym i liczymy na to, iż tak będzie również w przyszłości.

Towarzystwo Fraunhofera na rzecz Promocji Badań Stosowanych jest podobnego zdania. Towarzystwo Fraunhofera „zawsze stara się przyciągać najlepsze umysły”, powiedział DW jego rzecznik dr Patrick Dieckhoff. Ale, jak dodał: - w tej chwili nie ma specjalnego programu rekrutacji amerykańskich naukowców w odpowiedzi na bieżące wydarzenia.

Stowarzyszenie Leibniza, z 96 niezależnymi instytucjami badawczymi, również nie stara się aktywnie przyciągać naukowców z USA. – Niezwykle ważne jest, abyśmy teraz zintensyfikowali naszą współpracę i w ten sposób wspierali naszych amerykańskich kolegów. Ukierunkowane polowanie na amerykańskich kolegów niesie ze sobą ryzyko jeszcze większego osłabienia amerykańskiej nauki – powiedziała DW jego przewodnicząca Martina Brockmeier.

W przypadku utrzymywania się lub nasilenia ataków na niektóre dziedziny badań naukowych możliwe jest ich krótkoterminowe i tymczasowe finansowanie. – jeżeli rzeczywiście dojdzie do znacznego ograniczenia amerykańskich badań w poszczególnych obszarach, takich jak klimat lub badania nad infekcjami, w interesie światowej nauki, a zatem także w interesie Niemiec byłoby zachowanie tej wiedzy specjalistycznej. jeżeli wchodzący tu w grę naukowcy chcieliby zmienić miejsce pracy będziemy bardzo szczęśliwi, mogąc to wesprzeć – powiedziała dalej Martina Brockmeier.

Nowatorskie badania w Niemczech?


Wiedza bardzo się liczy w silnej gospodarczo, ale ubogiej w bogactwa naturalne Europie. Dzieje się tak, ponieważ badania umożliwiają innowacje, generują wzrost i pomagają sprostać głównym wyzwaniom teraźniejszości i przyszłości. W ostatnich dziesięcioleciach Niemcy zainwestowały znaczne środki w naukę i badania, a w przyszłości zamierzają przeznaczyć na badania i rozwój ponad 3,5 procent swojego PKB.

Politycy zapewniają im niezawodne wsparcie finansowe ze skarbu państwa i ze strony państw związkowych. Jednocześnie konstytucyjnie zagwarantowana autonomia naukowa zapewnia, iż badania w Niemczech są wolne i niezależne.

Silna pozycja badań naukowych w Niemczech znajduje odzwierciedlenie w liczbach publikacji naukowych: w bazie danych "Nature Index" za rok 2023, która ocenia i analizuje wyniki publikacji naukowych instytucji badawczych i uniwersytetów, Niemcy osiągnęły najlepszą ocenę w Europie i zajmują trzecie miejsce na świecie po USA i Chinach.

– Jest więc wiele powodów, aby do nas przyjechać, niezależnie od bieżących wydarzeń – mówi prezes Stowarzyszenia Helmholtza. – Niemcy mają bardzo dobrą pozycję jako miejsce prowadzenia badań – podkreślił.

Przeszkody, które można poprawić


– Niemcy jako ośrodek badawczy są z pewnością konkurencyjne w zestawieniu międzynarodowym – to także opinia przewodniczącej Stowarzyszenia Leibniza Martiny Brockmeier. Mimo to widzi pilną potrzebę działania i reform: - Dotyczy to ograniczenia nadmiernej biurokracji i umożliwienia przejawiania większej inicjatywy, niezawodnego i długoterminowego finansowania badań naukowych, zwiększenia atrakcyjności kariery akademickiej oraz ułatwienia transferu technologii i współpracy z przemysłem - mówi.

Otmar Wiestler, przewodniczący Stowarzyszenia Helmholtza, wzywa ponadto do "zwiększenia przyjaznej atmosfery i zdecydowanego ograniczenia biurokracji w nauce: i mówi, iż nowy rząd federalny musi gwałtownie podjąć działania w tej sprawie. – Ważniejszy od ukierunkowanej kampanii rekrutacyjnej naukowców z USA jest konsekwentny rozwój ośrodków badawczych w Niemczech – powiedział w wywiadzie dla DW.

– To jedyny sposób, w jaki możemy stworzyć środowisko, w którym możemy trwale przyciągać największe talenty z całego świata – dodał.

Jeśli chodzi o naukowców z USA, potrzebne są szybkie i nieskomplikowane rozwiązania, takie jak przyspieszone procedury wizowe i ułatwienia w podjęciu pracy, jak powiedziała rzeczniczka Towarzystwa Maxa Plancka dr Christina Beck. Jej zdaniem nowy rząd Niemiec powinien także zachować obecne przepisy ws. podwójnego obywatelstwa, które stały się bardzo atrakcyjne dla zagranicznych naukowców już po Brexicie.

Alexander Freund


Читать всю статью