Trudno oprzeć się wrażeniu, iż Polacy lubują się w operach mydlanych. Upodobanie to ma swój początek w latach 80. ubiegłego wieku., kiedy to większość gospodyń domowych – i chyba nie tylko – z wypiekami na twarzy śledziła losy ślicznej niewolnicy Izaury i jej oprawcy Leonsia.
Bohaterem obecnej opery mydlanej jest rzecz jasna p. Zbigniew Ziobro – były minister sprawiedliwości. Przy czym łączy on cechy – w percepcji publiczności – obu postaci z lat 80.: jest uwielbiany przez swoich, tak jak niewolnica Izaura i znienawidzony przez przeciwników politycznych, tak jak Leonsio. Cała Polska, a przynajmniej jej część polityczna, żyje tym czy uchylą mu immunitet, czy nie (jak już wiemy uchylili)? A o ile tak, to czy aresztują go czy też nie? A sam nasz bohater (oczywiście operowy) wystąpi o azyl polityczny na Węgrzech, czy też nie? A jak już wystąpi, to czy będzie popijał wyśmienite węgierskie salami jakimś miejscowym cienkuszem, czy też najlepszym Egri bikavér (co się tłumaczy: egerska bycza krew), a desery Tokajami Aszú 5 puttonyos? To są tematy i dylematy na dzisiejsze czasy.
Nic to, iż właśnie bankrutuje (staje się niewypłacalny) Narodowy Fundusz Zdrowia – finansujący „bezpłatną” bo państwową (tu już bez „”) służbę zdrowia; iż odnotowujemy najwyższy w historii III RP deficyt budżetowy (ponad 320 mld zł) i największy haracz – o pardon – odsetki (ok. 100 mld zł) płacone od publicznego długu, który wielkim krokami zmierza do astronomicznej kwoty 2 bln zł (2×10¹²zł ); iż de facto nie mamy armii w obliczu niepokojów na wschodniej granicy; i wreszcie, iż nasze zdezorganizowane i ubezwłasnowolnione służby specjalne nie mają zielonego pojęcia ilu jest wśród Ukraińców przebywających (legalnie lub nie) na terytorium Rzeczpospolitej szpionów i potencjalnych dywersantów, działających na rzecz wywiadu Ukraińskiego, Rosyjskiego, Niemieckiego, Izraelskiego, Angielskiego i Bóg wie jakiego jeszcze?! Najważniejszy jest los polityczny i być może osobisty p. Ziobry.
Przypomina to bal na Titanic’u, z tą różnicą, iż krajowemu towarzystwu znacznie bliżej do tych z trzeciego pokładu niż z pierwszej klasy. Ale finał może być – niestety – taki sam!!!
Ireneusz Jabłoński
Za FB Autora.









