Rok temu, jeszcze przed atakiem na Ukrainę, Zachód zaczął wojnę gospodarczą z Rosją. Jej głównym celem było odcięcie wroga od dochodów z handlu ze światem. Nic z tego.
Na Rosję Zachód ruszył z rekordową ilością uderzeń, zakazów, blokad osób, instytucji, przedsiębiorstw, całych gałęzi gospodarki. Atakując pierwszy raz tak dużą gospodarkę, nałożył 11 tysięcy nowych sankcji (łącznie ich ilość doszła do 13,7 tysiąca). To znacznie więcej, niż nałożono łącznie na wszystkie inne państwa świata. Taka salwa powinna zmieść z powierzchni ziemi każdą gospodarkę. Jednak nie, Rosja wytrzymała uderzenie. Jak to mówią nasi sąsiedzi, „nie ten wygrywa, kto zada mocniejszy cios, ale ten, kto wytrzyma ich więcej”.
Uderzono przede wszystkim w sektor finansowy, odcinając Rosję od światowego (czytaj zachodniego) kapitału. Ale też ograbiając ją z połowy rezerw walutowych (300 miliardów dolarów, czyli połowa wartości polskiej gospodarki), zgromadzonych na Zachodzie. Powstały one z ogromnych nadwyżek eksportowych, ale zostały zablokowane, teraz przechodzi się do ich konfiskaty. Czysty rozbój w biały dzień.
Pierwsze uderzenie wywołało szok – gwałtowny upadek wartości rubla, masowe wykupywanie towarów i produktów niezbędnych w kryzysie. Już prezydent USA cieszył się, iż „rubel został zamieniony w ruinę”. Na dodatek dostawy życiowo ważnych produktów z Zachodu zostały przerwane. Wzrost kosztów życia był szokujący, jednak reakcja też była błyskawiczna. Wprowadzono ponad 300 różnych regulacji (wakacje podatkowe i kredytowe, preferencyjne stawki pożyczkowe, zakaz kontroli skarbowych u przedsiębiorców), ale przede wszystkim ustabilizowano kurs i niezwykle wzmocniono rubla. To zasługa operacji „gaz za ruble”, która była pierwszą zwycięską kontrofensywą w tej wojnie gospodarczej.
Po roku podsumowując wyniki tej rocznej bitwy, widzimy jak doskonały osiągnęła Rosja najważniejszy wskaźnik konkurencyjności gospodarki, tzw. „rachunek bieżący” (current account). To różnica między pieniędzmi, które do kraju wpływają, a tymi, które z niego wypływają w efekcie handlu, inwestycji i opłat (np. zysków inwestorów zagranicznych). I był on w 2022 r. wręcz rewelacyjny – Rosja zanotowała dodatni wynik wysokości 227 miliardów dolarów. To ogromne środki, to ponad 12% rosyjskiego PKB, wskaźnik lepszy niż za najlepszych lat chińskiego eksportu. Rok wcześniej nie było też źle, ale osiągnięto „tylko” 122 mld USD. Przypomnijmy, iż my mamy permanentny deficyt w rachunku bieżącym (- 4,5 mld USD w 2021), co oznacza, iż z Polski wciąż wyciekają pieniądze.
Rachunek bieżący Rosji ostatnich lat (grafika Atlantic Council)
Nie udało się więc Zachodowi zepchnąć Rosji w autarkię gospodarczą, odizolować handlowo od świata. Wymiana towarowa, ciężko uderzona sankcjami, po kilku miesiącach wróciła do poziomu przedwojennego. W efekcie był to rok największych w historii rosyjskich zysków z eksportu. Z powodu destabilizacji światowych rynków przez sankcje, spekulacja wywindowała ceny surowców niebotycznie wysoko. To przyniosło potężne pieniądze rosyjskiej gospodarce, która potrafiła się błyskawicznie przekierować na nowe, „przyjazne” rynki Azji, Afryki i Południowej Ameryki.
W handlu rosyjskim udział państw zachodnich skurczył się, jednak ich miejsce zajęli inni: Chiny, Indie, Turcja, kraje obszaru postsowieckiego. Eksportu Rosji nie udało się zablokować, mimo starań, nacisków i szantażu Waszyngtonu (ale także Unii). Te państwa nie chciały przyjąć roli, którą odgrywała Europa – poklepywanego po ramieniu młodszego partnera, który bierze na siebie koszty wojny handlowej przeciwko Rosji. Obroty z nimi gwałtownie wzrosły, dla przykładu handel z Chinami wzrósł o 30% i osiągnął 190 miliardów dolarów. I jak to z Rosją bywa – eksport był znacznie wyższy (114 mld) niż import (76 mld).
Te kraje nie tylko przejęły eksport z Rosji, zaczęły do niej także sprzedawać, często to, co objęto na zachodzie sankcjami. Mechanizmy były dość proste, uruchamiające się zawsze przy takich działaniach. Eksport Europy do Rosji obniżył się o połowę (z 70 mld € do 36 mld za trzy kwartały), ale podwoił się do państw byłego ZSRR (z 13,7 mld 20,3 mld €), a z tych państw do Rosji również wzrósł o 9,4 mld. Proste? Zawsze tak się omija sankcje i blokady handlowe. Tak więc gospodarczego Blitzkriegu nie udało się Zachodowi z Rosją wygrać. „Fundamenty rosyjskiej gospodarki (i Federacji Rosyjskiej także) okazały się znacznie solidniejsze, niż ktokolwiek myślał. Nawet, być może, i my sami” – z dużą dozą zadumy stwierdził prezydent Putin.
Zachód przegrał bitwę, ale konflikt będzie trwał i jego eskalacja jest nieuchronna.
Andrzej Szczęśniak
fot. kremln.ru
Myśl Polska, nr 7-8 (12-19.02.2023)