Szczęśniak: Kto nas wkręcił w grabież wszech czasów?

myslpolska.info 3 часы назад

W pierwszym odcinku tej historii (Szczęśniak: Największa grabież w historii | Myśl Polska) opowiedziałem Państwu, jak Zachód wykorzystał globalny system finansowy, by dokonać największej grabieży w historii. Dzisiaj chciałbym opowiedzieć, jak wkręcono Europę w tę paskudną aferę.

Gdy wojna na Ukrainie zaczęła się przedłużać, a rosyjska gospodarka nie zawaliła się pod ciężarem wojny handlowej, Biały Dom wzmógł presję na konfiskację zamrożonych aktywów państwowych wroga. Pieniądze Rosji miały finansować wojnę z Rosją, wzbogacając jednocześnie zachodni kompleks przemysłowo-zbrojeniowy.

Wspaniale pomyślany mechanizm, ale kraje europejskie długo się opierały tym naciskom. Waszyngton na spotkaniach G-7 ciągle podnosił ten temat, wymuszając ustępstwa. Współpracowała z nim Bruksela i Kijów, ale agresywne hasła polityków były osłabiane ostrzeżeniami świata finansów. Europejski Bank Centralny czy Euroclear, kluczowa instytucja zabezpieczająca europejskie i światowe transakcje finansowe uprzedzały, iż byłby to potężny cios w euro. Po takiej grabieży, największej w historii, inwestorzy straciliby zaufanie do waluty, w której zgromadzony majątek nieodpowiedzialni politycy mogą po prostu skonfiskować.

To kraje europejskie mają ponieść ryzyko, iż tej wojny nie da się wygrać. Amerykanie, którzy wobec mniejszych wrogów (Afganistan, Iran, Wenezuela itd…) dość ostro poczynają sobie z ich majątkiem, tym razem zachowują ostrożność. Miesiącami nakłaniali Europę do wejścia w tę pułapkę, sami powstrzymując się od kroków, które mogłyby ich obciążyć, czyli podważyć hegemonię dolara. Wiedzą, iż konfiskacja wróci bumerangiem, niech Europa topi swoją walutę. Przesunęli na „młodszego partnera” cały ciężar wojny na Ukrainie, sprzedając NATO broń dla Kijowa, który wystawia kolejne rachunki za wojnę z Rosją. I wtedy trzeba będzie zwrócić te pieniądze. Albo… pójść samemu na wojnę. Bo przecież wydawszy tak ogromne pieniądze ciężko przyznać się do porażki, a co dopiero je zwrócić. Europa, brnąc w tę pułapkę, właśnie krok po kroku wdeptuje w tę wojnę.

Dlatego dopiero po dwóch latach osiągnięto zgniły kompromis – ułomną wersję konfiskacji. Powód był oczywisty: Unia zobowiązała się do finansowania tej wojny, corocznego zasilania Ukrainy dziesiątkami miliardów euro. Nie odważając się na krok ostateczny – konfiskację państwowych aktywów, zgodzono się na coś pośredniego. Zablokowane pieniądze przynoszą przecież dochód (Euroclear inwestuje gotówkę w Europejskim Banku Centralnym), więc w Brukseli uznano, iż te zyski można zabrać, gdyż nie stanowią one „środków państwowych i nie są dostępne dla Banku Rosji”. Uwięziwszy te środki u siebie, nałożyła podatek na dochody z nich. I przeznacza go na wojnę ukraińską. Sprytne, nie?

Choć uzasadnienie prawne podatku jest karkołomne. Wyobraźmy sobie, iż państwo zabrania nam wybrać nasze pieniądze z lokaty bankowej i nakłada podatek na zyski. Łamie umowę, na podstawie której umieściliśmy te środki, używając do tego przymusu. Czysty rozbój, prawda? Tak zwana „propozycja nie do odrzucenia”, jak mawiali gangsterzy, trzymając pistolet przy głowie ofiary. Ale Bruksela uznała, iż to nie jest złamanie prawa i ma prawo zabrać te środki.

Ale cóż to za nędzne grosze! Jakieś marne półtora miliarda euro dwa razy do roku? Co to jest wobec ponad stu miliardów przeznaczonych na tę wojnę przez Stany i Europę od jej początku! Nic! Więc presja na konfiskację rośnie, nacisk tężeje. Wzywają do ekspropriacji wielkie think-tanki zza oceanu i ich tutejsze ekspozytury, nastawione na projekcję amerykańskiej soft power w Europie. Nagłaśniają to media, gdzie wszelakiej maści eksperci (ci od klimatu także) gorączkowo przekonują, iż Ukrainie te pieniądze się należą. Bruksela staje przed karkołomnym zadaniem przelania kolejnych miliardów na konta amerykańskich koncernów zbrojeniowych czy kijowskiej administracji. A pieniędzy w kasie nie ma. Trzeba więc tylko złamać opór kilku polityków i… będą.

Andrzej Szczęśniak

Myśl Polska, nr 45-46 (9-16.11.2025)

Читать всю статью