Swolkień: Monopol byłby gorszy od duopolu

myslpolska.info 1 день назад

Nie tylko idee, ale także słowa mają konsekwencje. Narzucają widzenie rzeczywistości i oceny nie tylko moralne, ale także te wydawałoby się bardziej wyważone, bo polityczne.

Ich wpływ opiera się na ludzkim wygodnictwie, na potrzebie rozumienia rzeczywistości, ale bez wkładania wysiłku w jej faktyczne zrozumienie, czasem brakuje też siły by oprzeć się presji grupy, środowiska, mediów, czy własnych emocji. Współczesne technologie i bycie stale online potęgują wpływ tych czynników. Słowo albo pojęcie, a choćby teoria wytrych, to taka „teoria spiskowa” tyle tylko, iż bardziej podstępna, bo potrafi złapać w swoje sidła choćby ludzi w innych kwestiach myślących niezależnie. Taką rolę w ocenie polskiej rzeczywistości pełni złowroga zbitka „duopol PO-PiS”, pod którym rozumie się trwające od 20 lat rządy na przemian dwóch partii i dominujących w nich dwóch nienawidzących się przywódców. Każda z nich ma swoje media, swoich sponsorów, swoje żelazne elektoraty, swoich protektorów zagranicznych. Każda żywi się istnieniem przeciwnika, który niczym orwellowski Goldstein pozwala mobilizować głosujących, utrzymywać karność w partyjnych szeregach, podczas gdy w wielu zasadniczych kwestiach ich działania są podobne.

Jednak nie takie same, przede wszystkim dlatego, iż mają różne elektoraty i różnych protektorów zagranicznych. Zakorzenienie potrzeby plemiennego podziału w ludzkiej psychologii sprawia, iż model ten jest czymś więcej niż wynalazkiem współczesnych pijarowców. Jego przejawy można znaleźć już w starożytności, w Średniowieczu, w podziałach na lewicę i prawicę, które budzą protesty tak zwanych ludzi ideowych, bo strony są nie dość lewicowe bądź nieprawdziwie prawicowe. Polska nie była przez dwie dekady duopolu wyjątkiem, a tylko jednym z wielu jego przykładów, z naszym zamorskim hegemonem na czele. Cóż więc wypada czynić ludziom zatroskanym o dobro wspólne, a jednocześnie upokorzonym tym, iż mają do wyboru jedynie „mniejsze zła”, a przed takim wyborem staną Polacy także tym razem w drugiej turze wyborów.

Po pierwsze, trzeba wyrzec się złudzenia jakim jest przekonanie, iż dobrym narodem rządzą źli politycy. Kto zetknął się z życiem jakiejkolwiek instytucji ten wie, iż nie ma między nimi zasadniczej różnicy, poza skalą w jakiej działają. Taka pokora wobec rzeczywistości pozwoli wyrzec się marzeń o tak zwanym przebudzeniu narodu, bardziej realne jest pojawienie się obarczonych podobnymi wadami nowych sił po prawej, a może i lewej stronie w kolejnych wyborach parlamentarnych. A póki co lepiej przeformułować tradycyjne pytanie: „na PiS czy na PO?” i zadać je następująco: Co będzie po wyborach jeżeli wygra ten, a co gdy tamten? To podstawa politycznego myślenia.

Kolejne pytania powinny brzmieć: jak dany wybór wpłynie na kwestię wciągnięcia Polski do wojny na Ukrainie, na spolegliwość wobec Unii Europejskiej z jej klimatyzmem, a w konsekwencji na nasze portfele i temperaturę w domach, jak wpłynie na edukację i wychowanie naszych dzieci, jak wpłynie na wolność słowa i swobodę debaty publicznej, jak wpłynie na zachowanie waluty i gotówki, jak wpłynie na…, tu wymieńmy inne ważne dla wszystkich sprawy i bądźmy do bólu egoistami. Zbadajmy której stronie starego duopolu bliżej do pozostałych kandydatów i jak toczą się nieuniknione polityczne targi po pierwszej turze. Dopiero na końcu zadajmy pytania najtrudniejsze: Czy lepszy od duopolu i prawdopodobnego nowego rozdania w wyborach parlamentarnych jest monopol do jakiego dojdzie w wypadku wygranej Rafała Trzaskowskiego, a przede wszystkim czy bardziej nienawidzimy PiS, czy bardziej kochamy Polskę.

Olaf Swolkień

Myśl Polska, nr 21-22 (25.05-1.06.2025)

Читать всю статью