W drugiej części rozmowy z Maciejem Musiałem analizujemy globalny kontekst wydarzeń w Gruzji. Mimo ciągłych, ponad 300-dniowych protestów , Gruzja zdaje się znikać z globalnej sceny informacyjnej i jest ignorowana przez media światowe.
Ekspert wyjaśni, czy jest to geopolityczna marginalizacja , jakie ma to konsekwencje dla NATO, wschodniej flanki i Polski , oraz dlaczego Gruzińskie Marzenie ochłodziło relacje z Zachodem. Przeanalizujemy również, w jaki sposób rząd wykorzystuje narzędzia dezinformacji zbieżne z propagandą Kremla – strasząc „globalną partią wojny” i broniąc „konserwatywnych wartości” – by umacniać władzę.
Na koniec, Maciej Musiał przedstawi swoją prognozę: co czeka Gruzję dalej – czy dryfuje w kierunku autorytaryzmu na wzór Azerbejdżanu i czy pozostało szansa na powrót do rozmów akcesyjnych z Unią Europejską.
Veronika Barankevych: Protesty w Gruzji realizowane są już ponad 300 dni, a mimo to Gruzja zdaje się znikać z globalnej sceny informacyjnej i medialnej. Czy możemy mówić o celowej geopolitycznej marginalizacji tego kraju? Jakie czynniki przyczyniają się do spadku międzynarodowego zainteresowania Gruzją i co – poza samą opozycją – mogłoby temu przeciwdziałać?
Maciej Musiał: Tak, ma Pani rację, to jest świetna obserwacja. Marginalizacja Gruzji odbywa się, powiedziałbym, dwutorowo.
Z jednej strony, marginalizacja w przestrzeni światowej, na przykład z punktu widzenia politycznego, odbywa się za pośrednictwem rządu Gruzińskiego Marzenia. Nie wiem, czy ten rząd w ogóle ma jakiś długofalowy pomysł na to, w jaki sposób będzie chciał kreować politykę zagraniczną. W obecnej formie, jaką reprezentuje Gruzińskie Marzenie i jak prowadzi dialog z partnerami zachodnimi, m.in. z Brukselą, widać, iż nie ma klimatu na to, aby otworzyć jakiekolwiek rozmowy czy kontynuować jakąkolwiek nadzieję na to, iż Gruzja stanie się w najbliższej przyszłości członkiem Unii Europejskiej. W związku z tym Gruzińskie Marzenie doprowadziło do bardzo mocnego ochłodzenia relacji z państwami zachodnimi, w tym z członkami Unii Europejskiej i samą Brukselą. Naprawdę pozytywne relacje ma tylko z Węgrami i Słowacją, a być może szuka sojuszników również w Czechach, gratulując zwycięstwa nowym siłom w polityce czeskiej. Na obecny moment Bratysława i Budapeszt to główni sojusznicy Gruzji w Unii Europejskiej.
Druga kwestia: jeżeli chodzi o Zachód, całkowicie zmarginalizowane są też relacje ze Stanami Zjednoczonymi. Zawieszone zostało strategiczne partnerstwo pomiędzy obydwoma krajami. Listy wysyłane przez przedstawicieli władz gruzińskich do administracji Prezydenta Donalda Trumpa są po prostu ignorowane. Administracji amerykańskiej za bardzo nie obchodzi to, co dzieje się w Gruzji. Co ciekawe, administracja jest o wiele bardziej skoncentrowana na sprawie wojny armeńsko-azerbejdżańskiej, a sprawa gruzińska ich po prostu nie interesuje. Pojawiają się amerykańscy senatorowie, jak np. Joe Wilson, który forsuje tezę, iż Gruzińskie Marzenie to są rządy pro-rosyjskie, pro-chińskie i pro-irańskie. Jest to próba zagrania w te nuty, które mają uderzyć w politykę amerykańską, wskazując, iż są to siły nieprzychylne Waszyngtonowi. Natomiast Amerykę Gruzja za bardzo nie obchodzi.
Ta polityczna izolacja z krajami zachodnimi pokazuje, iż Gruzja musi szukać swojego miejsca na świecie. Z Rosją nie może przywrócić relacji dyplomatycznych, ze względu na to, iż Rosja formalnie okupuje 20% terenu Gruzji, uznając quasi-republiki separatystyczne: Abchazję oraz Osetię Południową.
Na obecny moment nie ma też mowy o tym, żeby Gruzja przystąpiła np. do Szanghajskiej Organizacji Współpracy, albo żeby otworzyła się na polityczne partnerstwo z Chinami, ponieważ ta kooperacja Pekinu z Tbilisi bardziej polega na inwestycjach finansowych. w tej chwili nie widać, żeby były one realizowane w diametralny sposób. Pewne projekty, takie jak np. port w Anaklii, istotny dla handlu światowego w ramach tzw. Korytarza Środkowego, jest na obecny moment zamrożony.
Więc tak, izolacja polityczna Gruzińskiego Marzenia jest faktem. Trudno widzieć, by Gruzińskie Marzenie miało bardzo mocną współpracę z określonymi krajami, bo z Zachodem jest skłócone, z Rosją nie może przywrócić stosunków dyplomatycznych ze względu na sytuację geopolityczną w regionie, a Chiny nie są wymarzonym partnerem dla Gruzji.
Druga kwestia, którą Pani poruszyła, to czy sytuacja w Gruzji jest ignorowana przez media światowe czy też europejskie, w tym polskie? Moim zdaniem tak.
Gdybyśmy chcieli znaleźć cokolwiek w mediach polskich na temat wyborów lokalnych, praktycznie takich informacji nie było. Kiedy śledziłem polskie media w trakcie protestu 4 października i sprawdzałem czy jakikolwiek portal pisał o początku protestów, to wieczorem praktycznie nikt o tym nie wspominał. Większą uwagę polska opinia publiczna skupiła na wyborach w Czechach, czy na dewastacji pomnika Jana Pawła II w Rzymie. To bardziej interesowało polskie agencje prasowe i media. Dopiero nad ranem można było przeczytać cokolwiek w tym temacie. Dominowały lidy odnośnie protestów i starć z policją.
Niestety, Kaukaz Południowy nie jest najważniejszym regionem na świecie dla przeciętnego obserwatora, ale też dla głównych graczy światowych. Mnie ten region oczywiście interesuje, natomiast jestem świadom, iż Kaukaz Południowy interesuje media tylko w momencie, kiedy mają być jakieś przełomowe wybory lub doszło do zamieszek. Na przykład, rok temu, kiedy odbywały się wybory do parlamentu, wszyscy chcieli coś o nich wiedzieć – w końcu każdy twierdził, iż są przełomowe! Natomiast teraz praktycznie nikt nie interesuje się odsłoną tych lokalnych. Spadek zainteresowania Gruzją stał się ogromny.
W moim odczuciu, większa koncentracja mediów względem Kaukazu zorientowała się jednak na kwestię Armenii i Azerbejdżanu, i hipotetycznej normalizacji tych relacji.
Dla Gruzińskiego Marzenia ta sytuacja, kiedy media są mniej skoncentrowane na Gruzji, jest komfortowa. Na obóz rządzący spada niewspółmiernie mniejsza krytyka. Natomiast jest to problematyczne dla opozycji. Dlatego ta reklamowała protesty hasłem: „wszystkie oczy zwrócone na Gruzję”.
Faktycznie, choćby moi gruzińscy znajomi, którzy nie korzystają na co dzień z portali społecznościowych, nagle się zaktywizowali tego dnia. Widać było bardzo dużą mobilizację, zarówno wśród lokalsów, jak i emigracji.
Tak naprawdę kwestią, która miała na to wpływ, było też to, iż władze gruzińskie nie wpuszczały nieprzychylnych sobie dziennikarzy, głównie z państw zachodnich. Część z nich mogła wjechać do kraju dopiero po uiszczeniu opłaty za mandat, choćby za blokowanie głównej Alei Rustawelego. Te osoby relacjonowały protesty, więc dla władz były niewygodne, a będąc wśród demonstrantów formalnie blokowały drogę. Wysokość takiego mandatu wynosi w tej chwili 5000 lari (mniej więcej ponad 6700 zł). Pomocne w ustaleniu ich tożsamości były chińskie kamery, rozstawione masowo w centrum Tbilisi. Te są w stanie rozpoznać kogoś po twarzy i na tej podstawie władze wymierzają kary finansowe.
Podsumowując, Gruzja jest izolowana na arenie międzynarodowej. Choć gruzińskie władze uczestniczą w poszczególnych inicjatywach, jak np. szczyt Europejskiej Wspólnoty Politycznej, to premier Kobachidze nie był obiektem zainteresowania większości przywódców. Z drugiej strony, opozycja też jest w pewnym sensie marginalizowana. Wojna rosyjsko-ukraińska koncentruje większą liczbę obserwatorów, a Kaukaz Południowy w ostatnim czasie interesował, ale w kontekście armeńsko-azerbejdżańskiego porozumienia pokojowego zawartego w Waszyngtonie.
VB: Pozwolę sobie postawić tezę, iż przy tak małej obecności tego tematu w mediach, zwykłym czytelnikom jest ciężej rozróżniać prawdę od dezinformacji. Jak jest mało artykułów, nie można ich porównać i poszukać, gdzie leży prawda. Moim zdaniem, jest tutaj większe zagrożenie rosyjską dezinformacją. Czy zgadza się Pan z tą tezą i czy mógłby Pan przybliżyć naszym czytelnikom, jak wygląda rosyjska dezinformacja w Gruzji? Jakie narracje są używane i czy, będąc w Gruzji, odczuwał Pan to na sobie?
MM: Tak, rosyjska dezinformacja i propaganda realizowana na terenie Gruzji to jest bardzo długi temat, ale postaram się przedstawić najważniejsze punkty.
Należy podkreślić, iż doszło do pewnej analogii w tym, jak działa rząd Gruzińskiego Marzenia oraz rosyjska propaganda po agresji rosyjskiej na Ukrainę. Od lutego 2022 roku Gruzińskie Marzenie otwarcie ogranicza działalność partii opozycyjnych, organizacji trzeciego sektora czy niezależnych mediów. Co ciekawe, w tym samym czasie Gruzja wykonała pewne kroki pozytywne względem Rosji.
Na przykład władze gruzińskie z zadowoleniem przyjęły wznowienie lotów między Gruzją a Rosją, uznając to za pozytywny krok, przede wszystkim ze względów finansowych oraz wewnętrznych. Chodzi o ułatwienie łączności Gruzinom pracującym w Rosji lub mającym tam rodziny, a także o korzyści wynikające choćby z turystyki. Władze twierdziły, iż pieniądze zostawiane przez rosyjskich turystów napędzają gruzińską gospodarkę. Trzecia kwestia to fakt, iż Gruzja, obok Armenii i Azerbejdżanu, pomaga obchodzić zachodnie sankcje wymierzone w Rosję.
Można zauważyć mocniejsze otwarcie się władz na Rosję, natomiast problem jest z tym, z czego to wynika. Część osób stwierdziłaby, iż wynika to ze strachu przed Rosją i przed możliwymi represjami (np. embargiem na poszczególne produkty). Wiemy, iż Rosja w przeszłości stosowała embarga na zboże czy nie chciała kupować gruzińskiego wina, którego jest największym importerem (ponad ⅔ win trafia na półki rosyjskich sklepów). Ktoś mógłby powiedzieć, iż z jednej strony jest to strach, a z drugiej strony konformizm: „jeśli my jako rząd jesteśmy w stanie na obecnej sytuacji zarobić, to mamy z tym problemów”. Co by nie mówić, ochłodziło to relacje między Kijowem a Tbilisi. Gruzja w przeszłości traktowała te relacje po partnersku, ale zmieniły to stosunek do byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego czy właśnie inwazja rosyjska na Ukrainę. Kijów nałożył choćby sankcje personalne na przedstawicieli gruzińskich władz.
Jeśli chodzi o propagandę, połączyłbym ją z taktyką, jaką przyjmuje rząd.
Po pierwsze, rząd bez przerwy mówi o tzw. globalnej partii wojny. Jest to konstrukt stworzony przez Gruzińskie Marzenie. Według tej narracji, globalna partia wojny dąży do otwarcia drugiego frontu wymierzonego w Rosję i chce, aby Gruzja dołączyła do wojny, tak jak Ukraina. Gruzińskie Marzenie, szczególnie w zeszłorocznych wyborach, manifestowało tę teorię poprzez plakaty, na których można było zobaczyć przekaz mówiący mniej więcej: „Jeśli ty, Gruzinie, wybierzesz opcję opozycyjną, to wspierasz globalną partię wojny i będziesz miał takie obrazki jak na Ukrainie.” Na przykład przedstawiano zniszczony Teatr w Mariupolu. Naprzeciwko był Teatr Główny w Tbilisi. Przy pierwszym zdjęciu doklejono numery list wyborczych głównych sił opozycyjnych, a przy drugim ten przyporządkowany dla Gruzińskiego Marzenia.

Rysunek 1: Dychotomia „Wojna vs. Pokój” na plakatach Gruzińskiego Marzenia
Źródło: Facebook, OC Media
Rząd mówił wprost: „Jeśli wybierasz opozycję wspieraną przez Zachód, wybierasz wojnę.” Straszono: „Pamiętasz, co się działo w 2008 roku, jak wjechała Armia Rosyjska? jeżeli nie chcesz powtórzyć tego scenariusza, wybierz Gruzińskie Marzenie, bo to jest rząd, który gwarantuje stabilność i dobrostan.” Straszenie wojną i obiecywanie stabilności to był najważniejszy aspekt tej propagandy. Jest to zbieżne ze stanowiskiem propagandy rosyjskiej, mówiącej, iż zachodni politycy chcą tylko wciągnąć poszczególne kraje do wojny z Rosją.
Druga kwestia to oczywiście narracja, w której Rosja pokazuje się jako obrońca wartości konserwatywnych. Rosja walczy z homoseksualizmem, z adopcją dzieci przez pary jednopłciowe, jest przedmurzem przed dewiacją. Prawosławna Cerkiew w Rosji chroni tradycyjne wartości rodzinne.
Rząd Gruzińskiego Marzenia robi to samo. Mówi o tym, iż zachodnie rządy chcą wprowadzić degenerację, chcą zniszczyć tożsamość, Cerkiew i wartości rodzinne. Gruzińskie Marzenie twierdzi: „Chcemy wejść do Unii Europejskiej, ale wejdziemy jako dumny naród, który nie pozwoli sprzedać swoich wartości. Nie damy się zaszantażować. U nas nie będzie agendy globalistycznej, ruchów LGBT, małżeństw jednopłciowych ani adopcji przez nie dzieci.”
To jest zbieżne z propagandą prorosyjską w innych krajach unijnych, według której Rosja jest obrońcą konserwatywnych wartości, walczącym z „zachodnią ideologią” – tak określa się ruchy promujące prawa osób LGBT+.
Trzeci wymiar propagandowy, który nie jest do końca rosyjski, ale czerpie z narracji Trumpa, to motyw deep state’u. Gruzińskie Marzenie bardzo często mówi o „gruzińskim deep state’ie”, który chce zniszczyć ich rządy od środka, a także o „unijnym deep state’ie” w Brukseli, który nienawidzi Gruzji i Gruzińskiego Marzenia. Władze twierdzą, iż złe relacje z Unią wynikają z tego, iż jakiś brukselski deep state kłamie na temat Gruzińskiego Marzenia i chce je zniszczyć. choćby kiedy Trump zignorował listy od władz gruzińskich, te oświadczyły, iż „przebrzydły deep state” przy administracji Trumpa nie pozwala na współpracę z Gruzińskim Marzeniem.
Najmocniej widać, iż ta rosyjska propaganda i narracja Gruzińskiego Marzenia są zbieżne w kwestiach: 1. wojny (globaliści chcą wciągnąć Gruzję do wojny, doprowadzić do upadku) oraz 2. wartości konserwatywnych (konieczność obrony przed zachodnimi dewiacjami).
Gruzińskie Marzenie od lat prowadzi ustawy, które mają ograniczyć działalność organizacji reprezentujących prawa osób nieheteronormatywnych. To jest bardzo perfidne, ponieważ w ustawodawstwie wymierzonym w te osoby bardzo często zrównuje się homoseksualizm z, na przykład, kazirodztwem. W ustawie stoi, iż nie można propagować ideologii LGBT i kazirodztwa, co ma na celu zohydzenie tych osób i zrównanie postawy, która jest w społeczeństwie nieakceptowalna, z faktem, iż dwie dorosłe osoby chcą żyć w sformalizowanym związku.
Trzecia kwestia, czyli ten „deep state”, również często przejawia się w gruzińskiej propagandzie. Jest on wspierany z państw zachodnich i dąży do obalenia rządu. Warto zwrócić uwagę, iż premier Irakli Kobachidze wprost powiedział, iż Bruksela nie potępiła agresywnych wystąpień w trakcie protestów z 4/5 października, tylko jeszcze ich broniła, a choćby inspirowała. Kobachidze był tym „niesmaczony” i uznał to za skandal. Wrogiem numer jeden na scenie zagranicznej jest dla Gruzińskiego Marzenia ambasador Unii Europejskiej w Gruzji, pan Paweł Herczyński, o którym bez przerwy się mówi, iż nakręca protesty i chciałby obalenia rządu za pośrednictwem ulicy.
Trzy kwestie propagandowe to zatem: drugi front, konserwatywne wartości i deep state.
Co do propagandy rosyjskiej – ona zawsze cieszy się z tego, co robi Gruzińskie Marzenie. Na przykład, gdy spacyfikowano protesty w nocy z 4 na 5 października, rosyjska grupa propagandowa gratulowała Gruzińskiemu Marzeniu, twierdząc, iż udało się uniknąć Majdanu, iż rząd dba o obywateli i udaremnił pucz zorganizowany przez Unię Europejską. Aleksandr Dugin również gratulował Gruzińskiemu Marzeniu wygranej w zeszłorocznych wyborach, mówiąc, iż zwyciężyły tradycyjne wartości, a globaliści przegrali.
Rosyjska propaganda cieszy się z postawy Gruzińskiego Marzenia. Nie robiłbym kalki, iż to jest totalnie rosyjski rząd, który nie ma wolnej woli – byłoby to zbytnie uproszczenie. Oczywiście Gruzja jest życzliwie neutralna względem Rosji, ponieważ zarabia na omijaniu sankcji i współpracy gospodarczej. Natomiast te działania są na rękę Kremlowi, a rosyjska propaganda ten przekaz wzmacnia i służy pomocą Gruzińskiemu Marzeniu. Podobną narrację – o obronie przed globalistami i udaremnieniu puczu – powtarzają też eurosceptyczni politycy z Parlamentu Europejskiego.
Jest to straszny konformizm ze strony władzy, szczególnie w momencie, gdy Rosja napada na kraj, z którym Gruzja ma tak dużo życzliwych emocji (w Tbilisi wszędzie widać murale i flagi solidaryzujące się z Ukrainą). Dla dużej rzeszy społeczeństwa obywatelskiego ten stosunek władzy do Rosji jest niezrozumiały.
Czy wynika to ze strachu, czy z konformizmu i z tego, iż kooperacja z Rosją jest im na rękę? Myślę, iż bardziej jest to konformizm niż faktyczny strach. Natomiast w społeczeństwie strach ten jest obecny i taka propaganda może mieć podatny grunt, ponieważ Gruzini boją się wojny. Te wszystkie aspekty propagandowe są żywe, ale najbardziej eskalowana jest kwestia wojny i strachu.
VB: Jak ocenia Pan geopolityczne i strategiczne znaczenie zwycięstwa Gruzińskiego Marzenia dla państw NATO, wschodniej flanki Sojuszu i dla Polski?
MM: Powiem tak – to, iż hipotetycznie Gruzja dalej brnęłaby w neutralnej doktrynie politycznej, nie opowiadając się wprost za Zachodem i nie będąc członkiem NATO, nie oznacza to całkowitej katastrofy dla Paktu Północnoatlantyckiego. Nie ukrywajmy: czy brak tych państw w NATO stanowił przez ostatnie lata egzystencjalne zagrożenie dla Polski czy Sojuszu? Nie. Kaukaz Południowy nie jest najważniejszym teatrem dla państw zachodnich.
Na obecną sytuację mocno wpływa brak długofalowej i konsekwentnej strategii dla tego regionu. Dlaczego tak uważam? Władze zachodnie skoncentrowały się na Kaukazie Południowym ponownie dopiero po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Nagle okazało się, iż Gruzja nie do końca przestrzega standardów demokratycznych i zaczyna sprzyjać Rosji. Zachód nagle przypomniał sobie też o wojnie armeńsko-azerbejdżańskiej. Patrząc na poczynania z przeszłości, kwestię konfliktu azersko-armeńskiego oddano praktycznie pod arbitraż rosyjski. To Rosja w 2020 roku zatrzymała drugą odsłonę wojny, ustaliła zawieszenie broni i konsekwentnie utrzymywała konflikt – a zatem pozostawała arbitrem – ponieważ Zachód umywał ręce.
W tym przypadku Kaukaz Południowy nie jest najważniejszym teatrem dla samego bezpieczeństwa Paktu Północnoatlantyckiego.
Natomiast jeżeli Europa i Stany Zjednoczone, i kraje unijne, starają się poszerzać swoje wpływy w tym regionie i ograniczać wpływy rosyjskie, to ja, jako obywatel Rzeczypospolitej Polskiej, odbieram to pozytywnie. Moim zdaniem jednak, nie będzie to miało sensu, jeżeli ten dryf i ta polityka nie będą kontynuowane choćby po hipotetycznym zakończeniu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego.
Jeżeli chcemy rozszerzać wpływy NATO i architekturę bezpieczeństwa o Kaukaz Południowy, polityka musi być długofalowa i konsekwentna. W tej chwili mogę powiedzieć wprost, iż nie widać, żeby istniało coś takiego jak Partnerstwo Wschodnie w ramach Unii Europejskiej. Mam zastrzeżenia do kreowania polityki zachodniej w tym regionie, bo tworząc Partnerstwo Wschodnie, wepchnęliśmy do jednego worka Białoruś, Ukrainę, Mołdawię i cały region Kaukazu Południowego, traktując te kraje, byłe kraje postradzieckie, jednakowo. Ta polityka musi być zindywidualizowana i bardziej zniuansowana na konkretne obszary, w tym przypadku Kaukazu Południowego.
Hipotetyczna utrata Kaukazu Południowego nie oznacza katastrofy dla architektury bezpieczeństwa NATO. Mimo iż ten region jest dla mnie fascynujący, jestem w stanie obiektywnie przyjąć, iż nie jest to najważniejszy teatr działania dla świata zachodniego.
Dla nas na pewno istotne jest działanie na polu Kaukazu Południowego, ponieważ możemy znaleźć aspekty, które pozwolą nam ograniczyć tam wpływy rosyjskie i poszerzyć wpływy natowskie, zabezpieczając poszczególne obszary regionalne.
Na przykład, bardzo istotne jest to, iż Zachód, angażując się w proces pokojowy między Armenią i Azerbejdżanem, jest w stanie doprowadzić do podpisania traktatu pokojowego. choćby jeżeli Zachód straci Gruzję, bo Gruzja pójdzie dalej dryfem prorosyjskim, istnieje alternatywa. Tego właśnie bardzo obawia się Gruzja: iż w momencie, gdy Armenia i Azerbejdżan znormalizują swoje relacje, a Armenia odnowi stosunki dyplomatyczne z Turcją, wszelkie projekty infrastrukturalne i energetyczne (gaz, ropa, przesył handlowy w ramach Korytarza Środkowego) mogłyby przebiegać przez Azerbejdżan, Armenię i Turcję.
W związku z tym my, jako Zachód, nie musielibyśmy zdawać się wyłącznie na zakup węglowodorów ze strony azerskiej przez terytorium Gruzji. Moglibyśmy zabezpieczać swoje interesy gospodarcze poprzez alternatywną infrastrukturę. Wtedy nie bylibyśmy zależni od Gruzji jako hubu dla tych produktów.
Jak już mówiłem, to nie jest teatr pierwszorzędny dla Unii Europejskiej, jednak aktywizując swoją działalność, jesteśmy w stanie ograniczać rosyjską strefę wpływów. jeżeli Kaukaz Południowy byłby w strefie zachodniej, moglibyśmy przeznaczyć mniej środków na misje stabilizacyjne czy pokojowe w tym regionie.
Gruzja bardzo się obawia tego, iż jeżeli dojdzie do normalizacji relacji między Armenią i Azerbejdżanem wspieranej przez Zachód, to zostanie całkowicie odizolowana pod kątem infrastrukturalnym.
Hipotetycznie, gdyby Gruzja przystąpiła do NATO, Morze Czarne byłoby w większym stopniu “natowskim basenem”. Stało się tak w przypadku Morza Bałtyckiego, gdzie większość państw jest w NATO, co stanowi ogromne wyzwanie dla Rosji. Tymczasem Rosja rozbudowuje wojskową bazę morską w nieuznawanej Abchazji.
Jednak ograniczenie wpływów Rosji w basenie Morza Czarnego nie musi wiązać się tylko z tym, iż Gruzja formalnie wejdzie do NATO. Może być realizowane poprzez hipotetyczne poszerzanie wpływów Republiki Tureckiej na Kaukazie Południowym. Turcja jest bardzo zainteresowana regionem ze względu na strategiczne partnerstwo z Azerbejdżanem. jeżeli Armenia znormalizuje relacje z Turcją i Azerbejdżanem, Rosja straci kartę przetargową: Armenia nie będzie potrzebowała gwarancji bezpieczeństwa ze strony Rosji ani rosyjskiej bazy wojskowej w Giumri.
Gruzja nie wejdzie całkowicie do rosyjskiej strefy wpływów ani nie odnowi relacji dyplomatycznych z Rosją. Turcji bardzo zależy na zabezpieczeniu krytycznej infrastruktury energetycznej na terenie Gruzji, ponieważ węglowodory idą przez Azerbejdżan, Gruzję i do Turcji.
To, co Zachód mógłby zrobić, gdyby Gruzja nie wstąpiła do struktur zachodnich, to wesprzeć Gruzję w oparciu jej architektury bezpieczeństwa o partnerstwo z Turcją. To jest bardzo ważna rzecz. Tureckie gwarancje bezpieczeństwa byłyby najbliższą alternatywą dla Gruzji, skłóconej z UE i mającej 20% terytorium okupowanego przez Rosję.
Nawet gdyby Gruzja została utracona w konfrontacji z Rosją, pozostało duże okno w kwestiach relacji armeńsko-azerbejdżańskich.
Jeśli Zachód chce się angażować w Kaukaz Południowy, musi wypracować konsekwentną strategię polityczną. W Armenii widać świadomość polityczną i chęć angażowania się w świat zachodni. Za tym musi pójść długofalowa, zindywidualizowana i długoterminowa strategia polityczna dla tego regionu. To nie może być działanie ad hoc, tylko walka z rosyjską dezinformacją, która się skończy po zakończeniu wojny w Ukrainie.
Druga kwestia: jak Zachód może zabezpieczyć swoje wpływy? Moim zdaniem, przede wszystkim poprzez kapitał w tym regionie. Głód inwestycji dotyka wszystkie kraje Kaukazu Południowego. Szczególnie Armenia i Gruzja chętnie rozwiną za ich pomocą takie sektory jak energetyka, bezpieczeństwo czy cyfryzacja.
Podsumowując, Kaukaz Południowy nie jest najważniejszym regionem dla NATO, ale Zachód powinien się w niego angażować. W przypadku Armenii otworzył się wachlarz możliwość, tak w kontekście Gruzji mamy do czynienia z rozwijającą się dynamicznie sytuacją. Jednak wszelkie działania nie mogą być krótkotrwałe. Potrzebna jest długofalowa strategia. Kiedyś Armenia była postrzegana jako kraj niemal satelicki dla Rosji, a Gruzja jako zachodni prymus. Teraz Gruzja jest napiętnowana, a Armenia chwalona. Pytanie, czy stan ten będzie trwać wiecznie i czy konsekwentna polityka unijna będzie uwzględniać te mankamenty oraz potrafić im przeciwdziałać gdy będą uderzać w jej interesy.
VB: Jakie są najbardziej prawdopodobne scenariusze dla Gruzji w najbliższych miesiącach? Po części już Pan na to odpowiedział, iż nie ma silnej opozycji, więc raczej nie dojdzie do siłowego obalenia władzy. Chciałabym zapytać, czy widzi Pan realizację scenariusza, w którym władza postawi na zamrożenie konfliktu, a protesty po prostu się wyczerpią, ponieważ – jak Pan mówił – nie mają lidera?
MM: Nie lubię pełnić roli wróżki, ale na obecny moment, mając te informacje, jakie posiadam, i widząc, co się dzieje, moim zdaniem takim najbardziej prawdopodobnym scenariuszem będzie to, iż Gruzińskie Marzenie dalej będzie utrzymywać władzę i będzie coraz mocniej ograniczać działalność opozycji, trzeciego sektora i niezależnych mediów.
Jeśli to będzie kontynuowane, prawdopodobnie te protesty mogą w jakimś długofalowym terminie po prostu zaniknąć albo zostać tak całkowicie zmarginalizowane, iż nie będą miały praktycznie żadnego znaczenia. Będzie to zależeć od nastrojów i mobilizacji w społeczeństwie gruzińskim. Ważna będzie też postawa państw zachodnich. Nie ukrywam – byłem sceptyczny co do tego, jak długo będą trwać te protesty, a jestem pełen podziwu, iż ludziom chce się wychodzić codziennie przez te 300 dni.

Rysunek 2: Poznaj bliżej: Ciągłość Protestów w Gruzji (Dzień 317)
Źródło: Opracowanie własne
Natomiast na obecny moment będzie to prowadzić w stronę państwa autorytarnego, w którym będzie duszona jakakolwiek niezależna myśl. Poszczególne organizacje, media czy think tanki coraz częściej zamykają własną działalność, ponieważ kary ze strony rządu nie pozwalają im funkcjonować, albo nie są w stanie pozyskać funduszy na dalszą działalność, gdyż bardzo dużo z tych osób żyło z funduszy przekazywanych przez państwa zachodnie.
Kwestia jest też tego, jakie państwa zachodnie będą miały stosunek do Gruzji. Najpopularniejszą opcją jest zawieszenie ruchu bezwizowego, ale to uderzyłoby przede wszystkim w samych Gruzinów, a nie we władze. Sami Gruzini bardzo liczą na to, iż Unia Europejska i kraje zachodnie nałożą sankcje na osoby związane z władzami Gruzińskiego Marzenia, ale również na ich rodziny. Uważają, iż powinno to uderzyć w aktywa liderów Gruzińskiego Marzenia i ich rodzin, aby w ten sposób wymusić powrót kraju na drogę demokratyczną.
Na obecny moment nie widać, aby te środki były na tyle silne, by odciągnąć Gruzińskie Marzenie od ich działań. W moim rozrachunku najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, iż gotowanie żaby będzie dalej kontynuowane i ograniczanie pracy sił opozycyjnych.
Nie widzę możliwości, aby zrealizował się scenariusz, w którym dojdzie do takiej masy krytycznej protestujących, tak ogromnych wystąpień i paraliżu, aby Gruzińskie Marzenie zostało zmuszone do cofnięcia się z niepopularnych decyzji czy, co więcej, do rozpisania nowych wyborów parlamentarnych, przeprowadzonych ze wszelkimi demokratycznymi standardami i przy współpracy obserwatorów międzynarodowych. Szansa na jakąkolwiek zmianę polityczną jest bardzo mała. Wynika to z tego, iż opozycja nie ma lidera, nie jest popularna, a działania protestujących są chaotyczne i nieskoordynowane.
Jeśli miałbym się przychylać do jakiegoś scenariusza, to myślę, iż Gruzja dalej będzie kierować się w stronę państwa autorytarnego. Gruzińskie Marzenie będzie przeprowadzać wybory z udziałem koncesjonowanej opozycji, która będzie legitymizować ich mandat.
Co do kwestii międzynarodowych, nie widzę, żeby Gruzja w obecnym kształcie wróciła do rozmów akcesyjnych z Unią Europejską. Będzie pogłębiana izolacja Gruzji. Ktoś mógłby powiedzieć, iż Gruzję czeka droga Azerbejdżanu – kraj formalnie neutralny, niezwiązany z żadnym blokiem politycznym, współpracujący z graczami regionalnymi. Gruzja będzie bardziej zamykać się na swój region.
Władza Gruzińskiego Marzenia jest stabilna i nie widzę na horyzoncie niczego, co mogłoby to diametralnie zmienić. Obóz rządzący jest bardzo mocno skonsolidowany. Opozycja nie jest w stanie nic na nim wymusić. Pokojowe protesty będą trwać, ale nie przyniosą żadnego rezultatu w krótkoterminowej perspektywie.