Gruzja od ponad 300 dni pozostaje w stanie napięcia społecznego, a ostatnie wybory lokalne z 4 października wywołały kolejną, gwałtowną falę protestów w całym kraju. Rządzący, Gruzińskie Marzenie, zdołali utrzymać władzę, jednocześnie konsekwentnie ograniczając działalność opozycji i niezależnych mediów.
Co stoi za tą bezwzględną siłą aparatu władzy, która – jak określa nasz gość – „gotuje żabę” społeczeństwa obywatelskiego? I dlaczego opozycja, mimo mobilizacji społecznej, pozostaje rozbita, nieskoordynowana i nie jest w stanie wyegzekwować żadnych zmian?
To temat pierwszej części szóstego wywiadu z cyklu „Świat pod napięciem”. Naszym gościem jest Maciej Musiał – analityk w Centrum Badań nad Państwowością Rosyjską zajmujący się tematyką Kaukazu. Jego badania koncentrują się głównie na konflikcie armeńsko-azerbejdżańskim oraz relacjach Kaukazu z Federacją Rosyjską. Z wykształcenia historyk, jest także współautorem monografii „Upadek Królestwa Armenii w latach 363-428. Armenia między Cesarstwem Rzymskim, a Imperium Sasanidów”.
Veronika Barankevych: Niedawno wrócił Pan z Gruzji. W kontekście ostatnich wyborów lokalnych i masowych protestów, jak ocenia Pan aktualną temperaturę polityczną i dominujące nastroje społeczne z perspektywy Pana wizyty? Co świadczy o tym, iż Gruzińskie Marzenie utrzymało pełną mobilizację aparatu siłowego, a opozycja nie dysponuje spójnym planem działania?
Maciej Musiał: Tak, 4 października na terenie Gruzji odbyły się wybory lokalne. Warto podkreślić, iż do tych wyborów nie przystąpiły dwie najsilniejsze siły opozycyjne, związane ze środowiskiem post-Sakaaszwilowskim (Koalicja na rzecz Zmian oraz Jedność-Uratować Gruzję). Co więcej, formacje te nawoływały do bojkotu wyborów. Natomiast część opozycji, m.in. blok opozycyjny Silna Gruzja-Lelo oraz partia byłego premiera Giorgiego Gachari, wzięła w nich udział. Opozycja nie dość, iż podzieliła się w tej kwestii, to jeszcze zdemobilizowała własnych wyborów. W związku z tym rządzące Gruzińskie Marzenie bez problemu wygrało wybory lokalne, osiągając ponad 80% poparcia w skali kraju, co nie było żadną niespodzianką.
Dlaczego w ogóle doszło do protestu w dniu wyborów? Ten został zorganizowany przez najważniejsze siły opozycyjne, które jak wspomniałem zbojkotowały wybory lokalne, a których większość liderów na obecny moment przebywa w areszcie. Przyłączyło się do nich także wiele organizacji tzw. społeczeństwa obywatelskiego. Protest miał się odbyć o godzinie 16:00.
Większość dotychczasowych, masowych protestów miała charakter pokojowy. Październikowy protest po wyborach lokalnych opozycja reklamowała hasłem: „Wszystkie oczy na Gruzję”, i mówiła o tym, iż ma dojść do czegoś przełomowego. Protest miał dwa główne przesłania – powrót na ścieżkę integracji europejskiej oraz rozpisanie nowych wyborów parlamentarnych. Ten protest miał być jeszcze większy niż te, które realizowane są nieprzerwanie od ponad 300 dni. Pokazać, iż ta część społeczeństwa sprzeciwiająca się polityce Gruzińskiego Marzenia jest przez cały czas aktywna.
Jednakże nie jestem zaskoczony tym, jaki efekt przyniósł ten protest. Wiele osób przewidywało, słusznie zresztą, iż nie będzie przełomowy. Co ciekawe, nikt praktycznie nie wiedział, jaki będzie plan opozycji na 4 października. Wielu jej przedstawicieli było przeciwna używaniu takiej przemocy, ale część liderów biorących udział w proteście wezwało do przejmowania rządowych budynków. Niewielka część protestujących ruszyła na pałac prezydencki, wdarła się choćby na jego dziedziniec, ale gwałtownie została odrzucona przez służby mundurowe.
Rządzące Gruzją Gruzińskie Marzenie pokazało, iż jest zdeterminowane, aby władzy nie oddać. Widać było pełną mobilizację w aparacie służb siłowych, w którym nie doszło do żadnego rozłamu. Świadczy o tym wspomniana, szybka pacyfikacja protestujących pod Pałacem Prezydenckim. Żadni przedstawiciele sił porządkowych nie przeszli też na stronę opozycjonistów. Co więcej, większość demonstrantów przeszła pod Parlament na Aleję Rustawelego, co pokazało, iż opozycja na obecny moment nie dysponuje żadnym planem, a jej liderzy nie są w stanie zagospodarować tego zirytowania czy wkurzenia społeczeństwa obywatelskiego. Choć pokojowa forma protestów znajduje większą, społeczna aprobatę.
Jeśli miałbym opisać aktualną tę temperaturę polityczną, co do tego, co się ogólnie zdarzyło i jakie są nastroje, powiedziałbym, iż po protestach można było odczuć takie emocje jak dezorientacja oraz niskie poczucie sprawczości. Owszem, opozycja jest w stanie prowadzić pokojowe demonstracje i protesty codziennie, bo realizowane są one od ponad 300 dni. Jednak większa zasługa w tym przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego, które walczy o to, żeby Gruzja wróciła na tory w pełni demokratyczne i była w stanie realizować aspiracje prozachodnie.
Na proteście widoczne było też duże zdezorientowanie wśród opozycji, a wręcz chwilowe zwątpienie. Co ciekawe, wydarzenia z 4 października nie skłoniły opozycji do jakiejś głębszej refleksji. Protesty są kontynuowane, ale nie niosą ze sobą żadnych istotnych zmian.
Jedną z towarzyszących opozycji emocji był z pewnością strach. Jej przedstawiciele oraz była prezydentka Salome Zurabiszwili mówili, iż nikt nie dążył tego dnia do scenariusza konfrontacyjnego, a pokojowy charakter protestów jest tym dominującym. Tymczasem wtargnięcie na teren Pałacu Prezydenckiego dało kolejny pretekst rządzącym do zwiększenia represji na opozycję, organizacje trzeciego sektora oraz niezależne media. Rządzący mogli stwierdzić, że: „Patrzcie, my mówiliśmy, iż oni chcą nas obalić, iż dążą do eskalacji i przemocy, i iż realizują spisek z zagranicy. Mówiliśmy o tym od wielu miesięcy, a choćby lat, więc mieliśmy rację, bo oni chcą nas po prostu obalić”.
Podsumowując, opozycja jest podzielona, nieskłonna do refleksji i brakuje jej dalszego planu działania. Jednak sytuacja ta nie doprowadziła do braku wiary w sens dalszych protestów. Protesty były kontynuowane wczoraj i dziś [dzień przeprowadzenia wywiadu – 07.10.2025] na Alei Rustawelego i prawdopodobnie jutro również ludzie wyjdą na ulicę. Ludzie dalej potrzebują tego katalizatora by pokazać, iż nie zgadzają się ze sposobem sprawowania rządów jaki prezentuje Gruzińskie Marzenie.
VB: Jak ocenia Pan dwie kwestie: po pierwsze, reakcję i odpowiedź Gruzińskiego Marzenia na próbę szturmu na Pałac Prezydencki oraz użycie armatek wodnych? I po drugie, jak Pan ocenia informacje, iż rząd oskarża Zachód o ingerencję i o to, iż to on organizuje protesty? Czy faktycznie tak jest, czy to już czysta dezinformacja?
MM: Odpowiadając na Pani pytanie, musimy jasno postawić sprawę:. działania Gruzińskiego Marzenia nie są nową reakcją na protesty z 4 października. Rząd sukcesywnie realizuje plan ograniczania działalności poszczególnych partii opozycyjnych, organizacji trzeciego sektora czy krajowych mediów mniej więcej od początku 2023 roku. Oczywiście, działania te miały miejsce również w przeszłości, natomiast czarą goryczy, która miała uderzyć w środowiska niesprzyjające rządowi, była ustawa o tak zwanych agentach zagranicznych.
Ja bym to porównał do tego, iż Gruzińskie Marzenie do tej pory bez przerwy gotowało tę przysłowiową żabę. Wrzuciło tę żabę do garnka, gotuje ją i co chwilę podkręca temperaturę – tej żabie jest coraz goręcej.
Widać, iż Gruzińskie Marzenie wyciągnęło bardzo mocną lekcję w marcu 2023 roku. Wtedy władze nie spodziewały się tak dużej eskalacji przemocy, kiedy doszło wręcz do podpalania aut policyjnych. Była to społeczna odpowiedź na wspomnianą ustawę o agentach zagranicznych. Rząd przestraszył się, bo nie dość iż sytuacja w stolicy eskalowała, to na Gruzińskie Marzenie spadła potężna krytyka ze strony USA oraz Unii Europejskiej, a był to moment krytyczny, gdy Gruzja nie otrzymała jeszcze statusu kandydata do struktur europejskich. Wtedy aparat represji nie był aż tak mocno przygotowany na wystąpienia, podobnie jak w trakcie Nocy Gawriłowa w 2019 roku.

Rysynek 1: Poznaj bliżej: Noc Gawriłowa (Tbilisi, Czerwiec 2019)
Źródło: Opracowenie własne
Gruzińskie Marzenie wyciągnęło wnioski. Teraz, jeżeli miało spotkać się z agresywnymi poczynaniami protestujących – szturmem na budynki rządowe czy atakiem na policję – na pewno władze będą odpowiadać gazem, armatkami wodnymi i pałkami. Co mi najmocniej zapadło w pamięć, to komunikat Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Gruzji parę dni przed wyborami parlamentarnymi z października 2024 roku, kiedy MSW powiedziało wprost, iż zakupiło nowy sprzęt dla służb porządkowych i nie zawaha się go użyć, jeżeli opozycja nie uzna wyników wyborów.
Potencjalna agresja ze strony protestujących daje rządzącym pretekst, by zwiększać poziom represji względem społeczeństwa, opozycji i mediów. Do tej pory głównie gotowano tę żabę, ale teraz, mając agresję na protestach jako pretekst, tę temperaturę można podkręcić “na maksa”.
Nie jest to jednak jedyny argument za zniszczeniem społeczeństwa obywatelskiego. Premier Kobachidze bez przerwy mówi, iż do końca 2025 roku zniszczą siły „liberalnego faszyzmu”. Agresja wydaje się dla rządzących tylko pretekstem; Gruzińskie Marzenie i tak dążyłoby do dyskredytowania i ograniczania działalności niesprzyjającym mu środowiskom.
Gruzińskie Marzenie może sobie na to wszystko pozwolić, ponieważ jak nadmieniłem wielokrotnie, opozycja w Gruzji jest bardzo słaba. Największą siłą Gruzińskiego Marzenia jest właśnie słabość opozycji. Ludzie, którzy protestują, robią to, bo walczą o demokratyczny i prozachodni kraj, a nie dlatego, iż opozycja im każe.
To jednak tworzy problem – protestujący nie są w żaden sposób skoordynowani. Nie wiedzą, co robić. choćby po spacyfikowaniu demonstrantów pod Pałacem Prezydenckim, ludzie stali pod Parlamentem i patrzyli w internecie, co dalej. Szukali informacji na temat tego, co się dzieje To pokazuje, iż liderom opozycji brakuje strategicznego myślenia. Z tego wynika ta dezorientacja: nie ma przyzwolenia na tak ogromną przemoc, by przejąć budynki rządowe, a pokojowe demonstracje, choć są codziennie, to nie przynoszą żadnego rezultatu. Represje będą, a ta przemoc, która była na protestach, zostanie wykorzystana, aby szybciej „ugotować tę przysłowiową żabę”. Gruzińskie Marzenie nie cofnie się przed obraną drogą, bo nie widać na horyzoncie nikogo, kto mógłby go powstrzymać. Instrumenty wdrażane przez kraje zachodnie są zbyt słabe by pomóc gruzińskiej opozycji.
VB: A ta słabość opozycji Pana zdaniem z czego głównie wynika? Bo na pewno nie tylko ze strachu przed represjami czy ryzykami prawnymi. Czy brakuje jakiegoś takiego jednego charyzmatycznego lidera? Co oni mogliby zrobić, , aby się wzmocnić ?
MM: O, i to jest słowo-klucz. Lider.
Rok temu, rozmawiając z częścią Gruzinów, cieszyli się , iż wybory parlamentarne – decydujące o przyszłości Gruzji w mniemaniu opozycji – nie mają wymiaru pojedynku maczystowskiego, gdzie dojdzie do starcia, dwóch silnych mężczyzn. Na opozycji nie było silnego lidera potrzebnego jej na tak ciężkie starcie z rządem. Taką osobą starała się zostać zostać ówczesna prezydentka Salome Zurabiszwili – wywodząca się z gruzińskiej emigracji we Francji, dyplomatka, była MSZ, a wówczas prezydent Gruzji, nota bene wybrana przy poparciu Gruzińskiego Marzenia.. Zdystansowała się jednak od niego po działaniach jakie obóz rządzący podejmował po rosyjskiej agresji na Ukrainę, aż w końcu przeszła do obozu opozycyjnego.
W zeszłym roku próbowała ona skonsolidować partie opozycyjne pod hasłem tak zwanej Karty Gruzińskiej. Czył adekwatnie była ta inicjatywa? Mowa o liście postulatów, pod którymi podpisali się wszyscy liderzy partii koalicyjnych i tej jednej partii spoza bloku, zobowiązując się do przeprowadzenia odpowiednich reform administracyjnych i ustrojowych, które będą zmierzać do powrotu Gruzji na drogę pełnej demokracji. To uczyniło ją nieformalnym liderem.
Jednak ta konsolidacja opozycji realizowała się wyłącznie pod jednym hasłem: odsunąć Gruzińskie Marzenie od władzy. Opozycja praktycznie nie skupiła się na żadnych postulatach socjalno-ekonomicznych. A tak naprawdę głównymi problemami Gruzinów są właśnie kwestie socjalno-ekonomiczne: bezrobocie, wysokość płac i emerytur, rosnące ceny, it. Owszem, te kwestie polityczne powoli stają się coraz bardziej istotne, ale Gruzja przez cały czas krajem biednym, a opozycja zachowywała się jakby tego nie zauważała.
Część moich zeszłorocznych rozmówców tłumaczyła to w ten sposób: „To jest teraz nieważne. Najpierw odsuńmy Gruzińskie Marzenie od władzy, a potem zajmiemy się innymi problemami. W rok przeprowadzone zostaną reformy ustrojowe, które zostały zaprezentowane w Karcie Gruzińskiej, a potem rozpiszemy nowe wybory i zreformujmy kraj w innych kwestiach”.
Okazało się jednak, iż tak się nie stało. Sytuacji nie poprawił jeden, prosty powód: opozycja była tylko formalnie zjednoczona. Proszę sobie wyobrazić, iż cała ta koalicja, wszyscy liderzy opozycyjni, nie zdołali uzgodnić, kto zostanie premierem w tym technicznym rządzie! Ludzie mieli głosować na szeroko rozumianą opozycję, ale kto miał kierować jej rządem? Tego mieli się dowiedzieć po wyborach. Istne kuriozum! Nikt też nie wie jakby wyglądał rząd takiej szerokiej opozycji.
Czas dobitnie pokazał, iż Salome Zurabiszwili okazała się zbyt słaba na liderkę. Opozycję niby zjednoczyła, ale tylko formalnie. Jej przemowy nie potrafiły zmobilizować większej części gruzińskiego społeczeństwa. Sama też nie dysponuje zbyt wysokim poziomem charyzmy. Co gorsza, ciągle obiecywała przedstawić dalszy plan działania po wyborach parlamentarnych, ale tego nie robiła. W końcu opuściła płac prezydencki deklarując, iż “zabiera ze sobą władzę”.
Z jej strony było wiele gestów symbolicznych, ale i pustych które nie wniosły niczego konstruktywnego. Skończyło się na obietnicach. Opozycja jak była podzielona tak jest dalej i przez cały czas nie ma lidera. Tymczasem Gruzińskie Marzenie ma taką osobę – jest nią lider tego ugrupowania Bidzina Iwaniszwili. Obóz rządzący jest w pełni skonsolidowany pod jego nieformalnymi sterami.

Rysunek 2: Poznaj bliżej: Karta Gruzińska
Źródło: Opracowanie własnie
Rozbicie oraz słabość opozycji trwa po dzień dzisiejszy. Wynika to też z jej konstrukcji. Dominującymi siłami są dwa bloki – “Jedność-Uratować Gruzję” oraz “Koalicja na rzecz Zmian”. Oba są zbiorem partii wywodzących się z partii założonej przez Micheila Saakaszwilego – Zjednoczonych Ruch Narodowy. Partia ta w tej chwili jest częścią pierwszego z wymienionych bloków.
Opozycja skupiona w zeszłym roku wokół Karty Gruzińskiej to nie tylko partie postsaakaszwilowskie. Trzecim, najistotniejszym opozycyjnym blokiem jest Silna Gruzja, na czele której stoi m.in. Mamuka Chazaradze. Jest to postać z bardzo silnym elektoratem negatywnym. Z zawodu bankier i jeden z założycieli banku TBC Bank. W przeszłości oskarżany o udział w eksmisjach oraz wyzysk za pośrednictwem swoich produktów bankowych. Czwartym, najistotniejszym elementem tej opozycji jest partia Gacharia dla Gruzji kierowana przez byłego premiera Giorgiego Gacharię. Ten jednak jest owiany złą sławą choćby za swój wkład w tłumenie protestów w czasie Nocy Gawriłowa.
I tu dochodzi do kolejnej kwestii: ludzie nie ufają tej opozycji. Opozycja skupiała się na konfliktach personalnych i osobistych, które przeważały nad stworzeniem jakiegokolwiek konstruktywnego planu. Owszem, dogadali się, bo w 2024 r. pojawił się problem egzystencjalny, ale konflikty dalej były żywe, czego dowodem był wspomniany problem z wyborem premiera. Opozycja choćby dwa dni po wyborach parlamentarnych nie była w stanie się dogadać, czy i kiedy robią demonstrację pod Parlamentem. W demonstracji nie wzięła udziału partia Gacharii.
Mamy więc obraz opozycji, w której widzimy od wielu lat te same twarze lub są to postacie, które nie wzbudzają zaufania publicznego wśród większości społeczeństwa. Albo mają one łatkę doklejoną w związku z zaczynaniem kariery pod skrzydłami byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego, albo są kojarzone z drapieżnym wyzyskiem, albo odpowiadały za przemoc względem protestujących. I ta rozbita opozycja nie ma lidera. Kogoś komu większość mogłaby zaufać. Brakuje tej trzeciej drogi. Z podobnym problemem braku alternatywy mierzy się też armeńskie społeczeństwo. Mimo to przeciwnicy partii rządzącej głosują na opozycję, bo traktują ją w kategoriach mniejszego zła.
Gdyby ktoś zapytał mnie albo przeciętnego Gruzina, jaki jest plan opozycji, odpowiedzieliśmy: nie wiem. A to jest problem: idzie się na protest i nie zna strategii. Nie ma osoby, która wskaże, co robić. Gruzińskie Marzenie ma doskonałą sytuację. jeżeli władza utrzyma konsolidację, a państwa zachodnie nie nałożą większych sankcji, będą rządzić dalej. Na obecny moment ich władza jest bardzo mocna. Z taką opozycją nie ma się czego bać. Można rzecz, iż mamy tu istne bingo – brak jedności, brak lidera i brak planu. Trzy istotne braki.
VB: o ile przypomnieć sobie, jak to wyglądało na Ukrainie, gdy był Euromajdan, to protesty były bardzo mocne. Jednocześnie widzieliśmy, iż mniejszość ukraińska, na przykład w Polsce, wychodziła pod ambasady czy konsulaty. Jak to wygląda w przypadku mniejszości gruzińskiej?
MM: Ludzie ci nie protestują codziennie. To znaczy, diaspora i emigracja gruzińska nie wychodzi codziennie na ulice Pragi, Frankfurtu czy Paryża. Natomiast w przypadku dużych, skoordynowanych akcji protestacyjnych, są one organizowane również w innych miastach na świecie.
Z dostępnych informacji i wpisów w mediach społecznościowych wynika, iż na przykład 4 października odnotowano zorganizowane akcje w wielu krajach. Widzieliśmy zaplanowane protesty w czterech miastach we Włoszech, w trzech w Australii, a także wystąpienia w Finlandii, Szwecji, Niemczech, Stanach Zjednoczonych, Czechach, Austrii, Belgii, Francji, Szwajcarii i Hiszpanii. Choć w pierwotnych zestawieniach nie było Polski, wiemy, iż również tu odbywały się marsze, aczkolwiek były one małe i niezbyt częste.
Tego typu wystąpienia mają na celu przypomnienie zachodniej opinii publicznej o sytuacji w Gruzji. Podkreślają, iż Gruzini przez cały czas protestują i się nie poddają. Ta aktywność jest tu kluczowa, bo to jednak sami Gruzini muszą, przede wszystkim, zawalczyć o przyszłość swojego kraju.

Rysunek 3: Lista protestów diaspory gruzińskiej (4-5.10.2025)
Źródło: Opracowanie własnie
VB: A dlaczego Pana zdaniem właśnie te protesty są mniejsze? Czym to jest spowodowane?
MM: Większość tej imigracji ma charakter zarobkowy i nie angażuje się mocno w politykę. Znam członków gruzińskiej diaspory, którzy interesują się tym, co dzieje się w kraju, ale większość Gruzinów, np. w Polsce jest tu za chlebem. Pozwala im na to reżim bezwizowy z krajami Unii Europejskiej.
Natomiast 4 października mogłem zauważyć wśród znajomych zwiększoną aktywność w mediach społecznościowych, a choćby na protestach w innych państw unijnych. W ten sposób chcieli wyrazić solidarność z rodakami oraz przypomnieć innym narodom, iż ich walka trwa. Widać, iż ta sprawa jest dla nich istotna.
Bezwzględna siła aparatu państwowego nie jest jedynym narzędziem Gruzińskiego Marzenia do utrzymania władzy. Jak rząd radzi sobie z międzynarodową krytyką i jak wykorzystuje dezinformację, by utrzymywać społeczeństwo w strachu i polaryzacji? W drugiej części naszej rozmowy Maciej Musiał opowie o marginalizacji Gruzji w mediach światowych i analizuje, w jaki sposób propaganda Kremla wzmacnia narrację rządzących i osłabia więzi Gruzji z Zachodem, ze szczególnym uwzględnieniem znaczenia tego procesu dla NATO i Polski.