Nie tylko Polacy mają uzasadnione roszczenia do majątków pozostawionych na terenie byłego Związku Sowieckiego. Bratnią organizacją Powiernictwa Kresowego jest rumuński Komitet Restytucyjny, skupiający spadkobierców właścicieli wypędzonych z Północnej Bukowiny, Hercy i Besarabii. Według szacunków naszych Przyjaciół – co najmniej cztery tysiące wniosków o odszkodowania, zadośćuczynienia i zwrot zagrabionej własności przeszło już etap kompletowania i weryfikacji dokumentów, może więc być przedmiotem dalszych procedur, aż do postępowania przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka włącznie.
România Mare
Faktycznie liczba uprawnionych do ubiegania się o restytucję jest jednak znacznie większa, sięgając co najmniej 70 tysięcy obywateli Rumunii, w dodatku zaś nie dotyczy jedynie wypędzonych, ale także ludności rumuńskiej przez cały czas w zwartej masie zamieszkującej terytoria administrowane w tej chwili przez Ukrainę. W samym tylko rejonie Herca Rumuni stanowią blisko 95 proc. z ponad 30-tysięcznej populacji. Niezależnie od kwestii politycznych związanych z dalszą przynależnością tego regionu – miejscowi Rumuni oczekują nie tylko poszanowania swoich praw językowych i kulturalnych, ale także konsekwentnego zwrotu gospodarstw i domów zagrabionych w wyniku przyłączenia Hercy do Ukrainy Sowieckiej. Podobnie roszczenia zgłasza także rumuńska ludność, wciąż lokalnie większościowa w wielu gminach Północnej Bukowiny.
Oszukiwanie dawnych właścicieli
Kwestii prawnych nie uregulowały dotąd w sposób zadowalający ani umowy między Ukrainą a Rumunią z 1997 i 2007 r., ani rumuńskie ustawy reprywatyzacyjne z 1991, 1995 i 2001 r. Płonne okazały się też nadzieje związane z uchwaleniem w 2003 r. ustawy 190/2003 o przyznaniu odszkodowań lub zadośćuczynienia obywatelom rumuńskim za mienie na terenie Besarabii, Bukowiny Północnej i Kraju Hercy zajęte, zatrzymane lub pozostawione w wyniku wojny i wprowadzenia w życie Traktatu Pokojowego między Rumunią a mocarstwami sprzymierzonymi podpisanego w Paryżu 10. lutego 1947 r. Przepisy te, podobnie jak polskie ustawy zabużańskie, zmierzały wprost do ograniczenia roszczeń właścicieli i ich spadkobierców, a zatem w istotny sposób naruszały zasady Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. W wyniku licznych zaskarżeń konieczne były kolejne nowelizacje kontrowersyjnej ustawy, m.in. z 16. maja 2006 r., a także kolejne akty uściślające tryb postępowań w tym zakresie, jak ustawa 212/2018 z 2. sierpnia 2018 r. Celowa nieudolność (?) państwa rumuńskiego, krępowanego (tak jak w przypadku III RP) oficjalnie deklarowaną „współpracą z Ukrainą” doprowadziła jednak jedynie do wzrostu świadomości dawnych wypędzonych i ich potomków oraz lepszej organizacji całego środowiska, między innymi dzięki aktywności Komitetu Restytucyjnego. Wspólne wysiłki Polaków, Rumunów, Węgrów i innych pokrzywdzonych w wyniku wypędzenia z ziem zagarniętych przez sowieckie republiki ukraińską, białoruską, litewską, mołdawską czy łotewską – zmierzają do zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy, jak również lepszej, sprawiedliwej i efektywnej organizacji życia gospodarczego na terenach zabranych. Własność w rękach legalnych właścicieli skuteczniej posłuży tamtejszej odbudowie niż utrzymywanie się stanu bezprawia i paserstwa, typowego zwłaszcza dla współczesnej Ukrainy. Nie chodzi bynajmniej o odwetową rekolonizację dawnych terenów naszych państw – ale o zdobycie podstaw trwałej gospodarczej obecności na bezpośrednim przedpolu obecnych, narzuconych nam granic. Cały świat chce coś ugrać i zarobić na Ukrainie – czemu nie mielibyśmy zrobić tego samego, razem z naszymi rumuńskimi przyjaciółmi, skoro mamy ku temu bardzo mocne prawne podstawy?
Sprawdzony sojusznik
Rumunia była szczerym i sprawdzonym sojusznikiem II RP, choć sanacyjne władze nie zawsze i niechętnie reagowały na inicjatywy swoich bukaresztańskich partnerów. Dość wspomnieć, iż to strona rumuńska proponowała Polsce wspólne wkroczenie na Zakarpacie w 1938 r. by zlikwidować tamtejszą ukraińską irredentę nazisty, ks. Augustyna Wołoszyna. Rząd w Warszawie odmówił. To Rumunia opowiadała się za rozszerzeniem wzajemnych gwarancji na wszystkie granice obu państw – co po wybuchu wojny z Niemcami i ucieczce władz polskich znacznie ułatwiłoby oficjalną ewakuację Wojska Polskiego do rumuńskich portów. Również i ta oferta została przez sanatorów odrzucona, w związku z czym tym bardziej ahistoryczne były ich późniejsze narzekania na własne internowanie, które niejako sami wymusili.
Współczesna Rumunia, podobnie jak III RP, poddana jest amerykańskiej hegemonii, niemieckiej dominacji gospodarczej, a w tej chwili także presji wojennej i przesiedleńczej ze strony Kijowa. Łączą nas więc nie tylko wspólne interesy, ale i wspólne zagrożenia. Tym oczywistszy wydaje się zatem obywatelski (póki co) odnowiony sojusz polsko-rumuński, póki co wbrew naszym proatlantyckim rządom.
Z Wielką Rumunią – Wielka Polska!
Konrad Rękas
Prezes Powiernictwa Kresowego