– Kilka dni temu skończyłeś 48 lat. Czy film o Putinie sprawiłeś sobie w urodzinowym prezencie?
– Obchodzę tylko okrągłe rocznice urodzin (śmiech), a szczerze mówiąc, do prezentów nie miałem głowy. Ten film to ponad trzy lata ciężkiej pracy i nie zawsze było łatwo i przyjemnie. Premiera miała odbyć się pod koniec września ubiegłego roku, ale sytuacja się skomplikowała. W wyścigu prezydenckim Kamala Harris zmieniła Joe Bidena i ceny reklam skoczyły w USA o jakieś 90 procent. Długo nie mieliśmy też żadnych szans dostać się do którejś z dużych telewizji, żeby poopowiadać o filmie. Liczyły się tylko amerykańskie wybory.
– Po co zrobiłeś ten film?