.
przesyła Wam półgóralski filozof z Zakopanego
.
ok. 1200 słów
Otóż hasło SEMPER IN ALTUM do dzisiaj jest wymalowane na frontonie auli I Liceum im. Bartłomieja Nowodworskiego, zbudowanego pod koniec XIX wieku w galicyjskim podówczas Krakowie.
Fakt jest, iż do tego Liceum (wtedy pod nazwą Gimnazjum św. Anny) uczęszczał mój dziadek, syn rolnika z podkrakowskiego Głogoczowa,który maturę zdawał w razem z tak znanymi w Galicji oraz w Polsce postaciami jak: Estreicher Stanisław, Hr. Szeptycki Kazimierz, Mehoffer Józef, Turnau Jerzy oraz Stanisław Wyspiański, autor wspaniałego „Wesela”. (Mój dziadek Andrzej musiał zmienić nazwisko z chłopskiego Strzępek na Głogoczowski, by móc zacząć karierę dr iuris UJ w 1892 roku – by the way.)
Będąc zobowiązanym niejako „rodzinnie” by trzymać poznawczą linię, ówczesnej Młodej Polski (której „głównymi ośrodkami życia literacko-artystycznego stały się Kraków i Lwów, dużego znaczenia nabrało również Zakopane”), z okazji nadchodzącego Nowego Roku Wszystkim Wam życzę zachowania tej mej, wyuczonej już w liceum SEMPER IN ALTUM tendencji życiowej.
Jednocześnie składając Wszystkim życzenia, by w tym Nowym Roku starali się spychać w KLOACZNY DÓŁ realizowane przez wszystkie Kościoły zalecenie Szawła alias Pawła, samozwańczego 13 APOSTOŁA ukrzyżowanego Jezusa, który w jego imieniu głosił taką oto OB(R)ŻYDLIWOŚĆ:
„Bóg wybrał właśnie to… co (umysłowo) niemocne, aby mocnych (rozumem) poniżyć; … i TO, CO NIE JEST, WYRÓŻNIŁ BÓG, BY TO CO JEST, UNICESTWIĆ, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec BOGA STWORZYCIELA POZNAWCZEJ NICOŚCI oraz OBŁUDY.”
Do powyższych Życzeń w ostatnich dwóch tygodniach „doczepiły sie” dwa ciekaweDodatki.
Dodatek 1:
Wprowadzający mnie, przed nieco ponad ćwierćwieczem na etat akademickiego filozofa na WSP (obecnie „Akademii Pomorskiej”) w Słupsku, kolega Eugeniusz Zinkiewicz, były działacz „I Solidarności” a w tej chwili aktywny współpracownik „Myśli Polskiej”, którego artykuły są publikowane także w j. francuskim, nadesłał taką oto moją „laurkę”, z prośbą bym ją szerzej rozpowszechnił. Co niniejszym z ewidentną chęcią czynię, zwłaszcza iż zbliża się 82 rocznica mego prenatalnego poczęcia, z pojedynczej komórki zygoty.
Nietypowy intelektualista
Warto wspomnieć, iż Marek Głogoczowski jest postacią charyzmatyczną. Wyjaśnić trzeba, iż w okresie realnego socjalizmu został zaocznie skazany na karę więzienia w tak zwanym procesie kulturystów, czyli ludzi, którzy przez „zieloną granicę” (przechodząc granice tatrzańskimi szlakami) z narażeniem życia sprowadzali do Polski zakazaną literaturę. Marek mając azyl polityczny i na jego podstawie legalnie mieszkając w USA, po latach wrócił do Polski. Rozpoczął pracę na jednej z polskich uczelni w charakterze wykładowcy. Na uczelni był postacią szanowaną za patriotyczną postawę. Za powrót z USA do Polski. Za śmiałe, odważne głoszenie poglądów politycznych dotyczących konieczności zachowania świeckości państwa polskiego oraz głośno wyrażany sprzeciw budowaniu w Polsce kapitalizmu kompradorskiego.
Marek był zaprzeczeniem obrazu wątłego, drobnego intelektualisty. Obrazu przeciętnego polskiego naukowca i intelektualisty. Fizycznie to był potężny facet! Góral o budowie atletycznej i sile drwala… Aktywny taternik, alpinista i himalaista w jednym. Przy jednocześnie bardzo zrównoważonym łagodnym charakterze.
Dzięki takim ludziom jak Marek, przemytnikom zakazanej w Polsce literatury, oprócz paryskiej „Kultury” stałem się między innymi właścicielem wydanej na Zachodzie z końcem lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku w języku polskim niezwykłej książki autorstwa Milovana DjilasaNowa klasa. Autor trafnie dowodził, iż nowa klasa odstępując od swych zasad ideowych doprowadzi do upadku z mozołem budowanego socjalizmu.
Eugeniusz Zinkiewicz (Gdańsk 26.12.2023)
Dodatek 2:
Stymulowany pojawieniem się 16 grudnia na WPS kolejnego tekstu o złowrogim wpływie na Polskę ZOG (Zionist Occupied Government) rozpowszechniłem na tym mini-portalu me szersze uwagi nt. konieczności istnienia w Kosmosie „odwiecznej zoon-żywiny”. I internetowy osobnik o nicku „Światowid” tak te me uwagi skomentował:
Napiszę tak, Pan niczym nie różni się w dogmatyzmie od tych”talmudycznych żydów Darwinizmu”. Odrzuca Pan JAHWE, ale robi sobie w miejsce niego inną siłę nadprzyrodzoną, którą chce Pan nazywać „zoon-żywiną”, która ma być Pana zdaniem równie wieczna jak JAHWE, półświadoma czy tam ćwierćinteligentna, nieważne.
I dalej tenże Świato(Niedo)wid kontynuował:
Problem pana „naukowego” podejścia polega na dokładnie tym samym, co problem z judaistycznymi i postjudaistycznymi SEKCIARZAMI kreacjonizmu. (…) Aktualnie ludzie, którzy zajmują się nauką są bliscy konsensusowi, iż do powstania życia na ziemi nie była potrzebna Kometa Głogoczowskiego, wystarczyło to, co na Ziemi już i tak było. (…) Jak na razie podejście naukowe nakazuje analizę tego, co MOGŁO się dziać w „maszynie losującej” i jakie procesy chemiczne i zjawiska fizyczne mogły wspomagać powstanie życia.
Na co odpowiedziałem, dość nieuprzejmie, możliwie krótką, wywodzącą się od Arystotelesa argumentacją spisaną przeze mnie akurat w grudniu br. w języku rosyjskim:
„Eee, BĘCWALICIE Hipolicie o nicku Świato(Niedo)wid. Sami nie wiecie dlaczego żyjecie. Bo jest w Was ta METAFIZYCZNA SIŁA,którą Schroedinger nazwał neg-entropią, a ściślej PRZECIWENTROPIĄ.
Co ona powoduje?
Napiszę Wam po rosyjsku bo akurat w tym „zakazanym” języku coś na maszynce wyklepałem. Oto te moje mini-argumenty, przetłumaczone na j. polski:
Arystoteles już 4 wieki przed Jezusem podkreślał iż żywe przedmioty różnią się od tych nieożywionych obecnością DUSZY (etymologicznie od słowa DUSZENIE). Otóż wymuszone Duszeniem się ODDYCHANIE jest jedną z form cyklicznego się ODŻYWIANIA, niezbędnego do odbudowy składników organizmu utraconych w trakcie jego funkcjonowania. W XX wieku fizyk Edwin Schrödinger w swojej broszurze „Co to jest życie?” (1944) nazwał tę cechę, odróżniającą przedmioty ożywione od nieożywionych, neg-entropią (a dokładniej PRZECIWENTROPIĄ). Jest to najbardziej ogólna koncepcja arystotelesowskiej przeciwentropicznej duszy, zmuszającej organizmy do samoodżywiania się, absolutnie niezbędnego do ich życia przez długie okresy czasu.
W połowie XX w. zrozumienie zasady działania Schrödingera PRZECIWENTROPII uzupełnił biolog i psycholog z Genewy Jean Piaget sugestią, iż to ZJAWISKO ma charakter METAFIZYCZNY (o tym powiedział mi, niemal w tajemnicy, w 1972 roku mój nauczyciel historii nauki Roger Hahn z Uniwersytetu w Berkeley, USA). To biologiczne zjawisko polega na cyklicznej, spontanicznej ODBUDOWIE Z NADKOMPENSACJĄ („la reéquilibration majorante”) składników danego organizmu, które uległy uszkodzeniu lub zużyciu w trakcie jego funkcjonowania.
Co więcej, już w 1809 roku francuski przyrodnik Jean-Baptiste Lamarck w swojej książce „Filozofia zoologiczna” nazwał powyższe zasady przerostu/zaniku, zużywanych/nieużywanych narządów, PRAWEM BIOLOGII. Prawem, które wyjaśnia również tendencję do dziedziczenia cech WYUCZONYCH w dłuższych okresach życia. A to w trakcie krótkich okresów wymiany – oraz napraw – materiału genetycznego, możliwych dzięki seksualnym zbliżaniu się pomiędzy przedstawicielami tego samego gatunku. (Szczególnie w wypadku roślin, przez 2-4 pokolenia zmuszanych do wegetacji w b. stresowych dla nich warunkach, po takim kilkupokoleniowym „treningu” pojawiają się NAGLE tych roślin odmiany genetycznie się od reszty izolujące – deVries, 1911.) Skądinąd nie tylko struktury białkowe, ale także kwasy nukleinowe, DNA i RNA, biorące udział w rekonstrukcji często uszkodzonych narządów, regenerują się „z nadkompensacją”, co można zobaczyć pod zwykłym mikroskopem – Goldspink,1964; McClinck’s Nagroda Nobla w biologii, 1983).
Z punktu widzenia Arystotelesa-Schrodingera-Łysenki oraz Piageta modna od prawie 80 lat neodarwinowska teorią ewolucji jest NAUKĄ O NICZYM, jak podkreślał to mój mentor w tej dyscyplinie, francuski zoolog Pierre-Paul Grassé. Poniżej mała tabelka ilustrująca, iż ta Teoria Ewolucji w CAŁOŚCI opiera się na „naukach” Biblii, zwłaszcza na „naukach” sławnego św. Szawła alias Pawła:
Zarysowana powyżej przeze mnie neodarwinowska nauka, pojawiła się zbiorowym wysiłkiem „uczonych, którzy zdradzili” („La trahison des clercs”, 1927) i posiada ona formę WIARY W TO, CO NIE JEST, ABY ZNISZCZYĆ TO, CO JEST. Oczywiście, cały ten, religijno-naukowy NIHILIZM zaistniał ku chwale stworzonego przez lud mojżeszowy sztucznego „Boga Jedynego”, któremu nadałem słowiańskie imię MENDOS.
Ponieważ zaś „nihil est in intellectu quod prius non fuerit in sensu”, jako Stary Belfer powtarzam – do końca aktywnego życia trzymajmy się mej szkolnej zasady: