Na wstępnie należy wyjaśnić, iż każda możliwa hipoteza na temat rzeczywistego przebiegu wydarzeń powinna być brana pod uwagę. To, iż jedna interpretacja wydaje się bardziej logiczna niż inna, nie przesądza o jej prawdziwości. Natomiast poniżej, w możliwie najbardziej zwięzły sposób, przedstawiam własną analizę dotyczącą tego, z jakim zjawiskiem mieliśmy do czynienia w dniu 24 czerwca 2023 roku.
Dlaczego to nie była intryga Putina?
By stwierdzić, iż dane działanie było intrygą należy przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie, jaki efekt miałaby – w zamyśle organizatorów – wywołać dana intryga. Dotychczas pojawiło się kilka hipotez w tym temacie (choć z pewnością wraz z wydarzeniami pojawią się nowe, być może bardziej przekonujące):
- Putin chciał przekonać się kto jest wobec niego lojalny w trudnych chwilach i dokonać czystek w szeregach.
- Akcja Prigożyna miała na celu sprowokowanie Ukraińców do kontynuowania ofensywy (pułapka militarna).
- Putin stwierdził, iż potrzebuje „żołnierzy wyklętych” za których nie będzie ponosił odpowiedzialności, a którzy będą mogli dokonywać działań, których sam dyktator lub Rosja ja ko państwo przeprowadzić nie mogli.
- Putin chciał podesłać Łukaszence bojówki Wagnerowców, by go lepiej kontrolować Mińsk lub w celu obalenia białoruskiego dyktatora.
Niewątpliwie każda z tych hipotez koreluje z rzeczywistymi intencjami Putina i wiernych mu siłowników na Kremlu. Z pewnością test wiarygodności podwładnych zawsze się przyda, podobnie jak sukces militarny w prowadzonej wojnie, jak również większa swoboda działania militarno-politycznego dzięki własnym „szkodnikom”, od których działania można się odciąć.
Jednakże w drugiej kolejności należałoby się zastanowić, czy ww. efektów nie dałoby się rozwiązać w dużo mniej ryzykowny i kosztowny sposób? Testy lojalności można przecież przeprowadzić choćby w zaciszu gabinetów. Militarną prowokację można przeprowadzić poprzez zwykłą akcję dezinformacyjną, podsuwając przeciwnikowi fałszywe plany, sugestie, znaki, a jednocześnie popierając je markowanymi działaniami (co w całej historii wojen jest w zasadzie standardową praktyką).
Wreszcie, Władimir Putin nie potrzebował rozmieszczać na terenie Białorusi Wagneroców, ponieważ już wcześniej rozmieszczał tam swobodnie całe armie. Natomiast Łukaszenko od 2020 roku miał bardzo słabą pozycję w kraju, wobec czego do tej pory jest bardzo zależny od Putina.
Jednocześnie zwrócić należy uwagę na koszty, jakie poniósł Putin na skutek buntu Prigożyna:
- Władimir Putin i ośrodek władzy centralnej w Moskwie zostały skompromitowane w oczach partnerów (Chiny), a także państw, które Rosja chciałaby kontrolować (państwa Azji Centralnej, Armenia, Białoruś).
- Precedens Prigożyna (otwarty bunt, a do tego brak natychmiastowych konsekwencji) może wyważyć drzwi dla przyszłych prób dokonania przewrotu lub kolejnych buntów wewnątrz Rosji z uwagi na niezadowolenie.
- Łukaszenko zyskał wobec Putina nieco swobody negocjacyjnej po tym, jak Putin prosił białoruskiego dyktatora o pomoc w mediacji z Prigożynem, a także o przerzucenie białoruskich sił specjalnych do Moskwy. Już teraz pojawiły się informacje o tym, iż zapłatą za te przysługi było ustalenie najniższej ceny za gaz dla Białorusi.
- Pozycja Putina względem regionalnych watażków wewnątrz Federacji Rosyjskiej znacząco osłabła. Zobaczyli oni, iż „imperator” musiał prosić o pomoc Kadyrowa, by ten wysłał swoje bojówki w celu spacyfikowania Wagnerowców. Jaką cenę Putin będzie musiał płacić Kadyrowowi, ale i innym watażkom za to, by imperium pozostało całością? Jak dużo będzie Putina kosztować świadomość tych ludzi o tym, iż bez nich mógłby stracić władzę?
- Ucierpiał także wizerunek rosyjskich służb i armii po tym, gdy prywatne bojówki zbrojne zajęły dwa duże ośrodki miejskie oraz wykonały rajd w stronę Moskwy.
- Siły na froncie ukraińskim zostały osłabione po wycofaniu się Wagnerowców. Nie wiadomo, jak gwałtownie uda się Rosjanom zastąpić Wagnerowców, kiedy to nastąpi i czy w ogóle będzie możliwe? Do tego czasu armia będzie musiała wziąć cały ciężar walk na siebie, a więc będzie ponosiła również większe straty osobowe. To z kolei przełoży się na negatywny wpływ na poparcie społeczne dla wojny (rodziny ofiar). Jednocześnie casus Grupy Wagnera może zniechęcić ludzi do wstępowania do tego rodzaju formacji.
- Pojawił się w Moskwie strach przed tworzeniem nowych ugrupowań paramilitarnych, co z kolei w dłuższej perspektywie zmniejszy opcje dla włodarzy z Kremla.
- Wskutek działań Prigożyna, Rosjanie stracili: magazyn paliwa (który sami wysadzili), drogie śmigłowce i samoloty (zestrzelone przez Wagnerowców), uszkodzona infrastruktura (autostrada do Moskwy, na skutek budowy zapór).
- Putin zobowiązał się do roszad w rządzie i na stanowisku szefa sztabu, co po wykonaniu pokaże jego słabość oraz fakt, iż bunt się opłaca – odnosi skutki.
Warto w tym miejscu wskazać, iż największe wizerunkowe straty Putin poniósł nie na skutek bezpośrednich działań Prigożyna, a w efekcie własnego przemówienia w którym nazwał buntowników zdrajcami i zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji. Groźby te zostały skompromitowane przez późniejsze zawarcie ugody z Prigożynem. Oczywiście ten ostatni nie może być pewny gwarancji bezpieczeństwa obiecanych przez Putina. Natomiast gdyby Putin to wszystko zaplanował, to wcale nie musiałby wydawać żadnego oświadczenia. Cisza z jego strony byłaby interpretowana jako oznaka kierownictwa w tej intrydze. Tymczasem reakcja Putina okazała się błędem i wydaje się być spontanicznym rezultatem paniki i próby zastraszenia Prigożyna.
Dlaczego to nie była próba Puczu?
Jeśli tezę o tym, iż Putin nie zorganizował buntu przyjmiemy za zasadną, to pojawiają się dwie inne hipotezy. Jedną z nich jest taka, wg której niektóre – silne – środowiska władzy zdecydowały się na pucz. Prigożyn i jego grupa najemników mieli być w tym planie jedynie narzędziem. Może za tym świadczyć to, jak łatwo przychodziło Prigożynowi opanowanie Rostowa nad Donem oraz Woroneża, a także fakt, iż zatrzymał się dopiero ok. 200 km przed Moskwą.
Natomiast w mojej ocenie nie mieliśmy jednak do czynienia z próbą puczu z następujących względów:
- Celem puczu jest zmiana władzy. W państwie kierowanym przez dyktatora, celem jest obalenie dyktatora. Co za tym idzie: schwytanie, zabicie, zneutralizowanie lub co najmniej odcięcie dyktatora od możliwości skomunikowania się z lojalnymi sojusznikami stanowią priorytet operacji. W związku z tym, by zacząć pucz należy mieć plan w tym zakresie, który daje szansę na sukces. W Rosji taki plan wymagałby kontrolowania służb/wojsk w samej Moskwie. Po to by okrążyły Kreml i zagroziły bezpośrednio Putinowi. Innymi słowy, pucz zacząłby się Moskwie, a działania Prigożyna byłyby jedynie tłem.
- Ujawnienie intencji i sił „puczystów” 1000 km od stolicy i miejsca, gdzie przebywa dyktator, nie jest dobrym pomysłem.
- Marsz na „Moskwę” przez 1000 km dał Putinowi czas na: zorganizowanie obrony, ucieczkę, skonsolidowanie sił (konsultacja z sojusznikami).
- Próba puczu powinna być poprzedzona hasłami przeciw władzy, którą zamierza się obalić. W przypadku Prigożyna z niczym takim nie mieliśmy do czynienia. Głoszona przez niego narracja miała osobisty wydźwięk i nawiązywała do jego sporów z konkretnymi osobami w otoczeniu Putina, jednak nie uderzała w samego Putina. Zabrakło uniwersalnych haseł, które mogłyby ponieść wojsko lub całe społeczeństwo. Mowa była o partykularnych interesach oraz konkretnych błędach czynionych przez określone środowiska (nie samego Putina).
- Prigożyn od początku do końca był w tej inicjatywie samotny, natomiast jego działanie i chaos jaki wywołał z pewnością zostaną wykorzystane przez „graczy” w kręgach władzy.
Dlaczego Prigożyn wywołał bunt?
Uznając, iż Prigożyn nie był niczyim narzędziem tylko działał z własnej inicjatywy, należy odpowiedzieć na pytanie, jaką mógł mieć motywację? Jaki był jego cel oraz jakie koszty był gotowy ponieść? Co mógł zyskać, ale i stracić?
Na te wszystkie pytania odpowiedział nam w zasadzie sam Prigożyn oraz sekwencja wydarzeń:
- Konflikt z częścią wojskowych oraz z ministrem Szojgu.
- Traktowanie Grupy Wagnera jako ostatniej w kolejce do łańcucha pokarmowego armijnej logistyki, pomimo faktu, iż Wagnerowcy przez długi czas walczyli na pierwszej linii frontu ponosząc największe straty.
- Narastanie konfliktu na linii Prigożyn – Szojgu & Gierasimow. „Występy” medialne Prigożyna uderzające w przeciwników.
- Próba kradzieży armii Prigożyna przez rosyjskie MON poprzez zażądanie by do 1 lipca 2023 wszystkie oddziały ochotników podpisały kontrakty bezpośrednio z MON-em.
Oprócz powyższych faktów, Prigożyn tłumaczył ponadto, iż armia zbombardowała obóz Wagnerowców. Co z kolei prowadzi do wniosku, iż szef Grupy Wagnera mógł obawiać się, iż jego dni są policzone. Po wrogim przejęciu prywatnej armii, jego życie mogłoby być zagrożone. Nie ulega wątpliwości, iż Prigożyn uznał, iż musi podjąć jakieś działania i to jeszcze przed 1 lipca.
Warto zauważyć, iż wg Prigożyna oddziały Grupy Wagnera miały się rozbroić i podpisać kontrakty w Rostowie nad Donem. Dlatego właśnie bojówki Wagnerowców skoncentrowały się w Donbasie na granicy z Rosją właśnie w kierunku Rostowa. Co mogło być operacją mającą na celu zmylenie rosyjskich władz co do intencji marszu Wagnerowców i uśpienie uwagi Moskwy. Prigożyn ruszył ze swoją prywatną armią do Rostowa, jednak nie w celu rozbrojenia i zakontraktowania, a po to by przejąć kontrolę nad miastem i znajdującym się tam dowództwem walczącej na Ukrainie armii.
Warto tutaj zaznaczyć, że:
- Rozpoczęcie buntu aż 1000 km od Moskwy dało Putinowi czas na zastanowienie się, reakcję oraz podjęcie negocjacji z Prigożynem (o co prawdopodobnie temu drugiemu chodziło),
- Przejęcie kontroli nad Rostowem i Woroneżem nie uderzało bezpośrednio w ośrodek władzy (Moskwa), ale komplikowało sytuację Rosjan na froncie z Ukrainą (w obu miastach dowództwa armii),
- Prigożyn dysponował zbyt małą siłą by z powodzeniem szturmować Moskwę, a jeszcze musiałby bronić Rostowa przed bojówkami Kadyrowa.
Wszystko wyglądało od samego początku trochę jak akt desperacji. Walki o życie. Jednocześnie Prigożyn z pewnością nawiązywał kontakty z wojskowymi, którzy mogliby być przychylni jego sprawie i zainteresowani zmianami na samej górze w MON i w sztabie generalnym. Jednakże wydaje się, iż to iluzoryczne wsparcie było następstwem inicjatywy Prigożyna, a nie inicjatorem całej sekwencji wydarzeń.
W tym wszystkim należy zwrócić uwagę na fakt, iż Władimir Putin mógł – choćby dzięki lotnictwa – zniszczyć konwoje Grupy Wagnera jadące w kierunku Moskwy. Czego nie zrobił. To teoretycznie mogłoby przemawiać za opcją intrygi, natomiast wskazać należy, iż atak na Wagnerowców był najgorszą możliwą opcją niezależnie od tego, co się rzeczywiście działo.
Putin mógł zaatakować „bohaterów” frontowych, rozprawić się z nimi i ryzykować totalny upadek morale żołnierzy i ochotników na froncie na Ukrainie. Wówczas wygrałby z Prigożynem, ale mógłby przegrać wojnę, a później także władzę i życie.
Zdecydowanie lepszą opcją było puszczenie (na razie) Prigożynowi i Wagnerowcom płazem ich niesubordynację. Oczywiście jest to kosztowne na wielu płaszczyznach, jednak dało gwarancję szybkiego załatwienia sprawy oraz utrzymało Rosję w wojnie na Ukrainie. Putin może odzyskać swoją silną pozycję na arenie międzynarodowej oraz wewnątrz Rosji poprzez odniesienie zwycięstwa nad Ukrainą. Pozostawienie sobie tej opcji mogło być warte dla Putina tymczasowe osłabienie jego wizerunku.
Możliwe konsekwencje działań Prigożyna
Nie ulega wątpliwości, iż precedens Prigożyna może mieć brzemienne skutki dla władzy Putina. jeżeli ten ostatni nie odniesie sukcesu na Ukrainie, to w przyszłości może mierzyć się z prawdziwą próbą przeprowadzenia zamachu stanu. Skoro bowiem dość słaby Prigożyn był w stanie wywołać taki chaos i osłabić dyktatora, to osoba z o wiele większymi wpływami, sojusznikami, a także poparciem np. części armii mogłaby mieć sporą szansę na sukces.
Tymczasem wydaje się, iż Władimir Putin wykorzysta bunt Prigożyna do konsolidacji władzy. Czystek w strukturach polityczno-siłowych, a także w celu pobudzenia społeczeństwa do większych: poparcia i aktywności, na rzecz zwycięstwa w wojnie na Ukrainie i zachowania przez Rosję statusu mocarstwa.
Można również zakładać, iż gdy Putin z jednej strony będzie tworzyć „czarną listę” nielojalnych, to z drugiej będzie się musiał zgodzić na pewne kompromisy. Co z pewnością wzmocni jedną z frakcji konkurencyjnych w stosunku do duetu Szojgu-Gierasimow.
To co jednak uważam za najbardziej istotne to fakt, iż teraz Władimir Putin będzie jeszcze bardziej zdeterminowany do bezkompromisowego zwycięstwa na Ukrainie. Co wcale nie wyklucza taktycznego zawieszenia broni, natomiast w perspektywie kilku lat – w mojej opinii – Putin nie odpuści w kwestii Kijowa.
Z drugiej strony, Prigożyn ma świadomość, iż obietnice Putina są tyle warte, ile warte jest dla rosyjskiego dyktatora życie Prigożyna. Co za tym idzie, „kucharz” być może będzie musiał udowadniać Putinowi, iż wciąż jest mu potrzebny. Co z kolei nie wróży dobrze ani Polsce, ani Łukaszence, ani także Ukraińcom (jeśli prawdą jest, iż Grupa Wagnera przenosi się na Białoruś).
W mojej ocenie zaczynają się nam klarować pewne procesy, na bazie których można postawić tezę, iż albo Putin zwycięży na Ukrainie, albo istnieje wysokie prawdopodobieństwo – graniczące z pewnością – iż ktoś pójdzie śladem Prigożyna i wznieci w Rosji bunt. I to tak na poważnie, bez intencji szybkiego proszenia o akt łaski „panów” z Kremla. Sobotnie wydarzenia są jednym z wielu elementów dużej układanki, która może w przyszłości złożyć się na obraz pod tytułem „rozpad Rosji”, o czym pisałem wielokrotnie, w tym w „Trzeciej Dekadzie”, w której przewidywałem również pełnoskalową rosyjską inwazję na Ukrainę.
Trzeba również pamiętać o tym, iż im dalsza będzie perspektywa wydarzeń z 24 czerwca, tym więcej hipotez może się pojawić. Bowiem wraz z upływem czasu będzie lepiej widać, kto na buncie Wagnerowców zyskał, a kto stracił. Choć oczywiście sam fakt zysku lub straty nie przesądza o niczym.
Krzysztof Wojczal
geopolityka, gospodarka, prawo, podatki – blog