Prawo dżungli czy prawo cywilizacji?

niepoprawni.pl 3 часы назад

Czę­sto sły­szę ar­gu­ment: „wol­ny ry­nek je­st moż­li­wy tyl­ko, je­śli uczest­ni­cy ma­ją mo­ral­no­ść”. To brz­mi pięk­nie — nie­mal bi­blij­nie. Jed­nak to od­wra­ca re­la­cję przy­czyn i skut­ków. Mo­ral­no­ść nie two­rzy ryn­ku. To ry­nek — ro­zu­mia­ny sze­rzej, ja­ko pro­ces do­bro­wol­ny­ch wy­mian — kształ­tu­je mo­ral­no­ść. Nie­mniej nie wszel­ką mo­ral­no­ść, nie ca­ło­ść świa­to­po­glą­du — ale tyl­ko ten wy­ci­nek, któ­ry je­st po­trzeb­ny do wol­ne­go han­dlu.

  Hay­ek na­zwał to spon­ta­nicz­nym po­rząd­kiem: ła­dem, któ­ry nie je­st pro­jek­to­wa­ny przez ża­den ro­zum zbio­ro­wy ani in­sty­tu­cję, le­cz wy­ra­sta z dzia­łań jed­no­stek. Każ­dy kie­ru­je się wła­snym in­te­re­sem, le­cz w efek­cie po­wsta­je sieć współ­pra­cy — han­del, ję­zyk, pie­nią­dz, pra­wo, kul­tu­ra. To nie pań­stwo ani fi­lo­zo­fo­wie wy­my­śli­li uczci­wo­ść w trans­ak­cji, tyl­ko do­świad­cze­nie ryn­ko­we na­uczy­ło lu­dzi, iż oszu­st tra­ci klien­tów. Oszu­ści ist­nie­ją tyl­ko i wy­łącz­nie z po­wo­du te­go, iż ist­nie­je prze­moc, a szcze­gól­nie in­sty­tu­cje ją ini­cju­ją­ce.

  Pra­wo na­tu­ral­ne, o któ­rym tak czę­sto się mó­wi, to nie to sa­mo co pra­wo cy­wi­li­za­cyj­ne. „Na­tu­ral­ne” pra­wo to pra­wo dżun­gli, to na­sze in­stynk­ty, be­ha­wio­ry­zm ho­mo sa­piens: prze­trwa sil­niej­szy. Do­pie­ro cy­wi­li­za­cja — a więc ład kul­tu­ro­wy wy­ro­sły z ty­się­cy ta­ki­ch spon­ta­nicz­ny­ch do­świad­czeń — wy­two­rzy­ła pra­wo zwy­cza­jo­we, któ­re chro­ni wła­sno­ść i wy­mia­nę. To wła­śnie ten ro­dzaj pra­wa, któ­ry Mi­ses uwa­żał za ko­niecz­ny dla funk­cjo­no­wa­nia ryn­ku — nie ja­ko na­rzu­co­ny de­kret, ale ja­ko ewo­lu­cyj­nie ukształ­to­wa­ny ze­staw re­guł współ­ży­cia. To się na­zy­wa „wol­no­ryn­ko­wy ka­pi­ta­li­zm” i to je­st kul­tu­ra, a nie na­tu­ra, cy­wi­li­za­cja, a nie pań­stwo.

  Pań­stwo nie je­st gwa­ran­tem tej cy­wi­li­za­cji. Pań­stwo to mo­no­pol na prze­moc, a mo­no­pol de­ge­ne­ru­je się, gdy nie ma kon­ku­ren­cji. Hay­ek pi­sał, iż naj­więk­szym za­gro­że­niem dla po­rząd­ku spon­ta­nicz­ne­go je­st wła­śnie cen­tral­ne pla­no­wa­nie: prze­ko­na­nie, iż mą­dry rząd mo­że ure­gu­lo­wać ry­nek le­piej niż mi­lio­ny uczest­ni­ków. Mi­ses po­ka­zał, iż w go­spo­dar­ce cen­tral­nie pla­no­wa­nej nie ist­nie­je ra­chu­nek eko­no­micz­ny — nie ma cen, więc nie ma in­for­ma­cji. Ro­th­bard do­po­wie­dział: pań­stwo nie mo­że po­pra­wić ryn­ku, mo­że je­dy­nie go znisz­czyć.

  A co z mo­no­po­lem pry­wat­nym? To kla­sycz­ne py­ta­nie prze­ciw­ni­ków wol­ne­go ryn­ku. „A co, je­śli je­den kon­cern wy­ku­pi wszyst­ki­ch i za­cznie dyk­to­wać ce­ny?”. Otóż — je­śli zro­bi to bez prze­mo­cy, to nie ma pro­ble­mu. Bo mo­no­pol, któ­ry po­wstał dzię­ki do­bro­wol­nym wy­bo­rom klien­tów, nie je­st za­gro­że­niem, le­cz na­gro­dą za efek­tyw­no­ść. Ta­ki mo­no­pol ist­nie­je, do­pó­ki do­star­cza naj­lep­szy pro­dukt po naj­lep­szej ce­nie. W mo­men­cie, gdy za­cznie szko­dzić klien­tom — po­wsta­je oka­zja dla kon­ku­ren­ta. Waż­ne, by pań­stwo nie two­rzy­ło ba­rie­ry wej­ścia — a pań­stwo za­wsze ją ro­bi i ją po­więk­sza.

  Mi­ses pi­sał o tym ja­sno: „Mo­no­pol nie je­st grze­chem ryn­ku, le­cz re­zul­ta­tem ludz­ki­ch pre­fe­ren­cji”. Hay­ek do­da­wał, iż ry­nek ma wła­sne me­cha­ni­zmy ko­ry­gu­ją­ce — nikt nie za­bra­nia po­wsta­wa­nia al­ter­na­tyw. Ro­th­bard po­sze­dł da­lej: praw­dzi­wy mo­no­pol po­wsta­je do­pie­ro wte­dy, gdy pań­stwo za­ka­zu­je kon­ku­ren­cji. To ono two­rzy ba­rie­ry wej­ścia: kon­ce­sje, re­gu­la­cje, po­dat­ki, li­cen­cje.

  Dla­te­go dum­ping — czy­li cza­so­we ob­ni­ża­nie cen, by zdo­być ry­nek — je­st nie tyl­ko do­pusz­czal­ny, ale i po­ży­tecz­ny. To do­bro­wol­na for­ma in­we­sty­cji. Je­śli ktoś je­st w sta­nie sprze­da­wać ta­niej i po­no­sić stra­ty, to zna­czy, iż ma lep­szą stra­te­gię ka­pi­ta­ło­wą. Klien­ci ko­rzy­sta­ją. A je­śli po­my­li się w kal­ku­la­cji — ban­kru­tu­je. Nie ma tu miej­sca na mo­ral­ne po­tę­pie­nie, je­st tyl­ko ra­chu­nek zy­sków i strat.

  Ry­nek to nie raj dla świę­ty­ch. To me­cha­ni­zm ucze­nia się przez błę­dy. Mo­ral­no­ść nie je­st je­go wa­run­kiem, le­cz skut­kiem. Spo­łe­czeń­stwo han­dlu­ją­cy­ch lu­dzi — jak pi­sał Mi­ses — to spo­łe­czeń­stwo, któ­re sa­mo ge­ne­ru­je re­gu­ły współ­pra­cy, uczci­wo­ści i pra­wa. Gdy to za­stę­pu­je pra­wo przy­mu­su, po­wsta­je nie ry­nek, le­cz biu­ro­kra­cja.

  Nie trze­ba więc pań­stwa, by ist­nia­ła cy­wi­li­za­cja. Trze­ba cy­wi­li­za­cji, by nie po­trze­bo­wać pań­stwa.

Grzegorz GPS Świderski
]]>https://t.me/KanalBlogeraGPS]]>
]]>https://Twitter.com/gps65]]>

Читать всю статью