Jak opisuje Onet, Tomasz J. miał romans z olsztyńską posłanką PiS Iwoną Arent i dzięki temu "do parlamentu, ministerstw i spółek Skarbu Państwa wchodził jak do siebie". Jak opisuje portal, mężczyzna imprezował z członkami poprzedniego rządu i parlamentarzystami w sejmowym hotelu.
Za czasów Zjednoczonej Prawicy przeniknął do samego centrum polskiej polityki i wykorzystywał kontakty, które zdobył przez bliskie relacje z Arent. Dzięki temu miał zarobić setki tysięcy złotych.
Był też na "ty" z "posłami, ministrami, a także członkami zarządów kluczowych spółek skarbu państwa, w tym Orlenu i Tauronu" – czytamy w artykule Jacka Harłukowicza. "Casanova" (taki kryptonim CBA nadało tej sprawie, bo Tomasz J., kiedy romansował z posłanką PiS, miał jednocześnie żonę i kolejną kochankę) miał też prowadzić korupcyjną grę na szeroką skalę.
Iwona Arent z PiS miała romans z oszustem. Tomasz J. zrobił wielką karierę
A wszystko miało się dziać pod płaszczykiem pokazywania się publicznie z czołowymi politykami ówczesnej władzy. J. uczestniczył na imprezach u ojca Tadeusza Rydzyka w Toruniu, gdzie miał choćby rozmawiać z Jarosławem Kaczyńskim. Robił sobie zdjęcia m.in. z Maciejem Wąsikiem ks. Sławojem Leszkiem Głódziem. Twierdził, iż zna się ze Zbigniewem Ziobrą.
Z artykułu dowiadujemy się, iż Iwona Arent "otworzyła przed nim drzwi na salony" – miała regularnie wspierać działalność kochanka i angażować się "w sprawie podmiotów, na rzecz których lobbował". "Doszło choćby do tego, iż nocował w pokoju Arent w hotelu sejmowym, a swe luksusowe audi A8 parkował na parkingu dla posłów, bo Arent wyrobiła mu przepustkę 'pojazd posła'" – czytamy.
– Jego ulubionym filmem, który oglądał jak mantrę i uczył się choćby sposobu zachowania występujących w nim aktorów, był polski serial "Ranczo" i postać doradcy wójta, czyli Czerepacha. On znalazł w tym filmie sposób na siebie i życie – mówiła w prokuraturze żona Tomasza J.
Kim jest Tomasz J., który zarobił krocie na bliskiej relacji z posłanką PiS?
Tomasz J. ma 54 lata, pochodzi z Torunia. Onet podaje, iż skończył sześć klas podstawówki i dzięki kursowi w hufcu OHP ma zawód elektromontera. Zdaniem prokuratury przez lata udawał prawnika, polityka, a choćby agentów służb specjalnych z CBA i ABW. Powoływał się na wpływy w instytucjach państwowych i kontakty na wysokich szczeblach władzy. Miał zarabiać, bo był kojarzony z ludźmi ze świata biznesu i polityki.
"(...) Tomasz J. nieustannie tkał siatkę znajomości składających się z prominentnych osób, z których część choćby w sposób nieświadomy stawała się współuczestnikami jego korupcyjnej gry" – można przeczytać w akcie oskarżenia, jaki w połowie lutego 2024 trafił do Sądu Okręgowego w Warszawie.
Iwona Arent poznała Tomasza J. w 2019 roku w sejmowej restauracji. Już wtedy miał mieć spore grono znajomych – szczególnie wśród posłów ze Śląska. Przedstawiał się jako biznesmen działający na międzynarodową skalę na rynku węgla. O bliskiej relacji, jaka ich łączyła, świadczą podsłuchane i zarejestrowane przez ABW rozmowy telefoniczne.
Iwona Arent nie chciała komentować sprawy z dziennikarzami. Powiedziała jedynie, iż "wszystko powiedziała służbom i prokuraturze". Portal cytuje, co posłanka PiS mówiła śledczym w 2023 roku:
"Moja znajomość z Tomaszem J. trwała od czerwca 2019 roku do września 2020 roku. Traktowałam to jako związek prywatny, wołałabym używać słowa relacja. Spotykaliśmy się na kolacje, kupował mi kwiaty może dwa razy. Prowadziliśmy częste rozmowy telefoniczne o różnych problemach życiowych, Pisaliśmy do siebie sms-y. Ja nie planowałam wspólnej przyszłości z Tomaszem J. Chodziło mi o to, żeby spędzać miło czas w fajnym towarzystwie. Przez pewien okres to się udawało, a potem zaczęło to iść w złym kierunku".
Iwona Arent ukończyła w 1999 roku politologię i nauki społeczne w Wyższej Szkole Pedagogicznej, w 2002 została absolwentką rachunkowości na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Posłanką jest nieprzerwanie od 2006 roku.
Jak informuje Onet, kilka dni temu sąd po trzech latach zwolnił Tomasza J. z aresztu. Przed Sądem Okręgowym w Warszawie rusza właśnie proces w jego sprawie. Mężczyzna ma odpowiadać z wolnej stopy. Tomasz J. nie przyznaje się do winy. Grozi mu 10 lat więzienia.