– W pewnym momencie poczułem smród podobny do rozpuszczalnika, ale w pierwszej chwili nie skojarzyłem, iż to coś wylano na mnie. Uświadomiłem to sobie chwilę potem, jak mnie to zaczęło piec, żreć – relacjonuje poseł Zembaczyński opolskim mediom.
Awantura podczas "debaty" w Końskich
– Dostałem po korpusie i po nogach, przez ubranie – dodaje poseł KO.
Przypomnijmy: w środę 28 maja o godz. 20:00 na rynku w Końskich TV Republika zorganizowała debatę prezydencką. Pojawił się tylko Karol Nawrocki. Przed sceną pojawili się zarówno sympatycy kandydata PiS, jak i zwolennicy Rafała Trzaskowskiego. Doszło do przepychanek i musiała interweniować policja.
Wśród tłumu był także Witold Zembaczyński. Poseł Koalicji Obywatelskiej trzymał w rękach plik kartek z pytaniami do Karola Nawrockiego, który pokazywał zgromadzonym sympatykom szefa IPN. Polityk wdał się także w dyskusję z pracownikami Republiki.
– Ja byłem spokojny, chciałem tylko usłyszeć odpowiedź ze strony Nawrockiego, na proste pytania, na przykład czy czerpał korzyści z czyjegoś nierządu. Zamiast odpowiedzi dostałem po korpusie i po nogach przez ubranie jakąś chemiczną substancją – opowiada poseł.
Dodaje, iż trafił na izbę przyjęć szpitala w Końskich, gdzie opatrzono mu obrażenia. Nie miał jednak ubrań na zmianę i wracał do Warszawy w tych, które ktoś oblał chemikaliami. Narzeka, iż substancja rozeszła się po całym ciele.
– Efekt jest taki, iż mam w wielu miejscach poparzoną skórę. Gdzie się nie dotknę – mam ogień. Siedzę teraz w mieszkaniu w Warszawie w slipach i choćby nie mogę nic na siebie włożyć, bo od razu pojawia się ból – opowiada Zembaczyński.