Wraca temat pomnika ofiar katastrofy rządowego Tu-154M, który w kwietniu 2010 r. rozbił się pod Smoleńskiem. Zwolennicy PiS uznali bowiem, iż ustawione na płycie placu Piłsudskiego w Warszawie granitowe schody, które miały być symbolem owej tragedii, to za mało. Żądają pomnika na Krakowskim Przedmieściu wzniesionego tuż przed Pałacem Prezydenckim. Na to z kolei nie godzi się aktualny obóz władzy, którego przedstawiciele uznali temat katastrofy pod Smoleńskiem za dawno już zamknięty. Trudno zatem się dziwić, iż sprawa ta ponownie wzbudza duże kontrowersje.
Z rozwiązaniem przychodzi jednak Janusz Korwin-Mikke, który w tej chwili kandyduje na prezydenta Warszawy. Zdaniem polityka pomnik należy wznieść, ale w miejscu nie budzącym sporu. I tu Korwin-Mikke twierdzi, iż znalazł takie miejsce, które zarówno pod względem lokalizacji, jak i nazewnictwa jest po prostu idealne. Chodzi bowiem o skrzyżowanie ulicy Żwirki i Wigury z ulicą im. Komitetu Obrony Robotników, leżącym tuż obok portu lotniczego im. F. Chopina, z którego rządowy Tu-154M wystartował do Smoleńska.
Janusz Korwin-Mikke proponuje, by skrzyżowanie zamienić w rondo, na środku którego stanie pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej. Jego zdaniem ważna jest tu nie tylko bliskość „bramy Okęcia”, ale i ulica dedykowana dwóch polskim pilotom, którzy też tragicznie zginęli w katastrofie lotniczej.
Jednocześnie polityk dodaje, iż po jego wyborze na urząd prezydenta miasta Warszawy, wyda zgodę na przebudowę skrzyżowania oraz pozwolenie na wzniesienie pomnika, ale jego wykonanie i ustawienie na miejscu sfinansować będą musieli sami zainteresowani. Miasto, pod zarządem Korwin-Mikkego nie będzie w żadnym razie fundowało takich atrakcji.