fot. PixabayPolitycy chwalą się wejściem Polski do prestiżowego grona G20 – 20 największych gospodarek świata. Liczby to potwierdzają, ale czy Polacy odczuwają obecność swojego kraju w elicie najbogatszych państw na ziemskim globie? Raport „Szlachetnej Paczki” wskazuje, iż spora część żyjących nad Wisłą nie ma się z czego cieszyć – to aż 5,2 proc. populacji, czyli dwa miliony Polaków żyjących na skraju ubóstwa.
Od transformacji ustrojowej w 1989 roku nasz kraj wykonał ogromny skok gospodarczy. Polska jest często określana mianem „europejskiego tygrysa” (od „azjatyckich tygrysów”, liderów wzrostu gospodarczego w Azji Wschodniej), bo tempo wzrostu Produktu Krajowego Brutto nad Wisłą od 1990 roku biją na świecie… tylko Chiny. Standard życia w Polsce w ciągu tych przeszło 35 lat znacznie się poprawił, ale nie wszyscy są beneficjentami polskiego „cudu gospodarczego”. W ostatnich latach rosną też nierówności – biedniejsi biednieją, a bogaci bogacą się.
Raport „Szlachetnej Paczki” wskazuje, iż w „20. gospodarce świata” co 20 obywatel żyje na granicy ubóstwa. Czym adekwatnie jest „skrajne ubóstwo”? To stan, w których dochody są tak niskie, iż zagrażają zdrowiu lub choćby życiu. W 2024 roku taką umowną granicą był budżet 972 złotych miesięcznie na osobę.
Zbyt zamożni, by otrzymać pomoc, zbyt biedni, żeby godnie żyć
To jeszcze nie wszystko. Nie kilku procent, a prawie połowa (41,3 proc.) gospodarstw domowych w Polsce żyje poniżej minimum socjalnego. Z definicji jest to zdolność do pełnego pokrycia podstawowych kosztów życia, edukacji, pracy oraz – co jest w obecnych czasach coraz bardziej istotne – utrzymania więzi społecznych. Co więcej, około 13 proc. Polaków doświadcza ubóstwa relatywnego. Mają oni pracę i mają gdzie mieszkać, ale ich standard życia z roku na rok pogarsza się. Charakterystyczna jest także „szara strefa ubóstwa”. Jest to około 1 milion Polaków, którzy są zbyt zamożni, by kwalifikować się do pomocy socjalnej, a jednocześnie zbyt biedni, aby godnie żyć.
Do przyczyn takiego stanu rzeczy możemy zaliczyć przede wszystkim inflację i nienadążający za wzrostem kosztów życia wzrost wynagrodzeń. Tylko tak zwane „pół biedy”, o ile ktoś jest w stanie pracować. Problem niskich dochodów dotyka jednak prawie pół miliona seniorów, którzy otrzymują głodowe emerytury – jeszcze niższe niż emerytura minimalna wynosząca ledwie 1789 złotych. To 18 razy więcej emerytów, niż w 2011 roku. Przy tak niskich świadczeniach seniorzy – i ogół Polaków – nie mogą liczyć na sprawną ochronę zdrowia. Średni czas na oczekiwanie na świadczenie zdrowotne wzrósł 4,2 miesiąca, a przerażające 78 milionów z 523 milionów wszystkich wystawionych recept pozostaje niezrealizowanych m.in. ze względu na brak środków na wykup leków.
Źródło: se.pl / Szlachetna Paczka








