„Spójrzcie co zrobiliście do tej pory, wasza hojność, wasza gotowość do otwarcia waszych serc, domów, to jest niezwykłe. Polska przyjęła więcej uchodźców niż jakikolwiek naród.” – wypowiedział z adekwatną sobie charyzmą 46. prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki. I nim jego słowa dobrze wybrzmiały wśród malowniczej scenerii Arkad Kubickiego, polskie oczy wypełniły się łzami, a polskie serca dumą. Oto „przywódca wolnego świata” dostrzegł, docenił, pogłaskał po głowach, a co bardziej podrośniętych poklepał po plecach.
Nie na darmo zdiagnozował nas przed laty Stanisław Cat-Mackiewicz pisząc „Ludzie znający Polaków wiedzą do jakiego stopnia jesteśmy łasi na komplementy o dzielności, przelewaniu krwi i żołnierskości, i na komplementy w ogóle. Pochlebstwami na temat wielkości Polski można nas do wszystkiego doprowadzić(…). O, jakże łatwo przez pochlebstwo trafić do polskiego serca!”*
„Przywódca wolnego świata” mówił jednak dalej. W podobnym stylu. „Wolność nie jest kwestią walki jednego dnia, czy roku. Ukraina przez cały czas broni się przed rosyjską agresją, chociaż czeka ją trudna walka.” – przekonywał Biden. „ W przyszłym roku będę gospodarzem spotkania przywódców NATO w USA, razem będziemy świętować rocznicę powstania najsilniejszego sojuszu w historii. Niech nikt nie ma wątpliwości, iż USA są zobowiązane do wspierania NATO. Niech każdy członek NATO wie, i Rosja też wie, iż atak na jednego członka, to atak na cały sojusz. To jest święta przysięga.”
Oznacza to najprawdopodobniej, iż wojna na Ukrainie ma trwać. Widać jej bilans jest korzystny dla Stanów Zjednoczonych. Bo choć doposażanie ukraińskiej armii i finansowa kroplówka dla ukraińskiej administracji kosztują krocie, to ciężar ten, przynajmniej częściowo przerzucony został na amerykańskich sojuszników. Zyski czerpie jednak już niemal wyłącznie amerykańska gospodarka.
„Nie ma lepszego celu, większej aspiracji niż wolność, Amerykanie to wiedzą, wy to wiecie, musimy zrobić wszystko, żeby nasze dzieci i wnuki to wiedziały. Stańcie z nami, my staniemy z wami i ruszajmy naprzód z wiarą i przekonaniem, by być sojusznikami, nie ciemności, ale światła.” – podsumował prezydent tyleż efektownie co enigmatycznie. Zgodnie z przewidywaniami z przemówienia nie wynika zatem dokładnie nic nowego. prawdopodobnie w krótkiej perspektywie wciąż będziemy znajdować się w tym samym miejscu, w którym jesteśmy od roku. To nie najgorsza wiadomość. Oznacza, iż póki co nasi chłopcy nie będą robić za mięso armatnie w tej wojnie. Póki co.
Przy czym dla jasności: nie mam pretensji do Ameryki, iż prowadzi politykę amerykańską. Nie mam ich też o to, iż w tej polityce Polska pełni rolę pionka, którego w stosownym momencie można poświęcić, a czasami wręcz poświęcić trzeba. Nie mam pretensji i nie mogę ich mieć, bowiem każdy naród i każde państwo ma nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek prowadzić politykę zgodną w własnym interesem. Niezależnie czy jest to gigant czy karzeł. Dlatego rozumiem, iż Stany prowadzą politykę amerykańską, Rosja rosyjską, a Węgry węgierską. To czego nie akceptuję, to iż Polska nie prowadzi polityki polskiej.
Nawet stanowiąc mały trybik w wielkim sojuszu nie musimy godzić się, ba, wręcz entuzjastycznie przystawać, na rolę geostrategicznego zderzaka, którą nam przeznaczono. Rozumiejąc oczywisty interes naszego sojusznika nie możemy zapominać, iż nasz, polski interes jest w tym obszarze odmienny. Wręcz całkowicie sprzeczny.
Naszym celem jest zachowanie i pomnażanie biologicznej substancji narodu oraz zachowanie i pomnażanie jego dorobku materialnego i intelektualnego. Naszym celem jest zachowanie integralności terytorialnej naszej ojczyzny i poszerzanie obszaru jej suwerenności. Naszym celem jest stabilność i bezpieczeństwo wewnętrzne, gdyż tylko w takich warunkach Polacy będą swobodnie rozwijać swój potencjał osobisty i interakcje społeczne. Żadnego z tych celów nie zrealizujemy wchodząc w wojnę. Wręcz przeciwnie.
Przemysław Piasta
*Stanisław Cat-Mackiewicz „Chciałbym przekrzyczeć kurtynę żelazną”