Pełnoskalowa wojna na Ukrainie trwa nieprzerwanie od ponad 1300 dni. Choć pewne procesy wydają się przyspieszać, według niektórych komentatorów – możemy mieć do czynienia jedynie z zasłoną dymną. Miniony tydzień upłynął pod znakiem domysłów, kto stoi za 28-punktowym planem pokoju na Ukrainie, który wyciekł do amerykańskich mediów. Zakładał m.in. redukcję do 600 tys. armii ukraińskiej, zrzeczenie się członkostwa Ukrainy w NATO, czy wycofanie się sił ukraińskich z zajmowanych pozycji w obwodzie donieckim.
Plan spotkał się z niemal jednoznacznie krytyczną oceną zarówno w Polsce, Europie, jak
i Stanach Zjednoczonych. Centralną postacią rozmów nad tym dokumentem między administracją rosyjską, a amerykańską miał być po stronie Donalda Trumpa Steve Witkoff, na spotkanie z którym za ocean na Florydę w sobotę 29 listopada udaje się ukraińska delegacja.
W międzyczasie odbyły się także najważniejsze zdaniem Ursuli von der Leyen, rozmowy pokojowe w Genewie, na których zabrakło z kolei polskiej delegacji. Mamy do czynienia bez wątpienia z pewnym przyspieszeniem, choćby w kwestii ilości rozmów i spotkań dyplomatycznych.
Natomiast, czy przełoży się to na trwałe porozumienie, na jakich zasadach i jakie przyniesie to skutki dla Polski, o to zapytam eksperta ds. spraw międzynarodowych i polityki Europy Wschodniej – Doktora Łukasza Muszyńskiego. Uhonorowanego brązową Odznaką za Zasługi dla Geopolityki Polskiej przez Polskie Towarzystwo Geopolityczne. Autora wydanej w 2024 roku książki – „Państwa nieuznawane w Europie Wschodniej. Naddniestrzańska Republika Mołdawska i Republika Abchazji”.
Panie Doktorze, pozwolę sobie zacząć dosyć ogólnie i otwierająco. Czy wierzy Pan
w trwały pokój na Ukrainie w obecnej sytuacji na froncie, dlaczego?
Idea ustanowienia trwałego pokoju w ramach tego konfliktu posiada dwa konteksty – deklaratywny i praktyczny. Pierwszy z nich odnosi się do obecnych, zintensyfikowanych zabiegów decydentów amerykańskich w zakresie faktycznego narzucenia planu pokojowego. Treść 28-punktowego planu zaprezentowanego w listopadzie br. nie była uzgadniana ze stroną ukraińską, ani państwami członkowskimi NATO, o czym świadczą oficjalne stanowiska poszczególnych liderów politycznych. Możemy zatem domniemywać, iż w percepcji amerykańskich decydentów zaistniały okoliczności skłaniające do przejęcia inicjatywy i zdominowania procesu pokojowego. W tym kontekście, administracja amerykańska może zdecydować się na przymuszenie decydentów ukraińskich do zawarcia porozumienia, postrzegając ich jako stronę konfliktu o znacznie mniejszym potencjale. Takie działanie będzie możliwe w przypadku gdy koszty wywartej presji będą wydawały się decydentom amerykańskim mniejsze, niż zyski oferowane przez decydentów rosyjskich. Co więcej, warto uwzględnić styl dotychczasowej amerykańskiej narracji politycznej odnoszącej się do domniemanej sprawczości Donalda Trumpa w zakresie zapobiegnięciu konfliktu w przypadku wygranych wyborów prezydenckich 2020 r. Niezależnie od przebiegu dalszych negocjacji, w tym ustępstw strony ukraińskiej i krytyki partnerów euroatlantyckich wypracowana koncepcja może być przedstawiana przez dyplomację amerykańską jako najlepsza dla uregulowania konfliktu, choćby jeżeli pozostanie taką wyłącznie w sferze wyobrażeń.
W praktycznym kontekście natomiast, obecna sytuacja na froncie i stan relacji rosyjsko-ukraińskich nie rokują możliwości utrzymania trwałego pokoju, również w sytuacji zawarcia formalnego rozejmu lub porozumienia pokojowego. Podstawowym wyzwaniem pozostawałoby egzekwowanie wstrzymania starć i wzajemnego ostrzału na rozległym, liczącym ok. 1000 km odcinku frontu. Sytuację dodatkowo komplikują rozbieżności między rosyjskimi roszczeniami względem ukraińskich obwodów (ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego), a faktyczną kontrolą wojsk rosyjskich, nie obejmującą całości tych obszarów. Co więcej, w percepcji rosyjskiej wymienione jednostki podziału administracyjnego w całości zostały włączone w struktury instytucjonalne Południowego Okręgu Wojskowego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. W tym kontekście istotny pozostaje także dylemat odnoszący się do wiarygodności decydentów rosyjskich w zakresie przestrzegania zawieranych umów. Trudno wykluczyć wariant, w którym zawarte porozumienie zostanie naruszone z wykorzystaniem nieoznakowanych formacji zbrojnych lub sprzętu wojskowego, po to aby ośmieszyć decydentów amerykańskich obnażając brak ich sprawczości w przedmiotowym konflikcie. Tego typu dylematy powodowane są praktyką niedotrzymywania zobowiązań podjętych np. w ramach porozumienia pokojowego z 1992 r. kończącego deklaratywnie konflikt o przynależność terytorialną Naddniestrza oraz Memorandum Budapesztańskiego z 1994 r.
Czy afera korupcyjna związana z bliskim towarzystwem politycznym Prezydenta Zelenskiego może być próbą podważania jego pozycji w społeczeństwie ukraińskim
i czy wpłynie to Pana zdaniem na jego pozycję negocjacyjną?
Zjawisko korupcji i funkcjonowanie struktur oligarchicznych to jedno z przewlekłych wyzwań dla społeczeństwa ukraińskiego oraz decydentów, którzy dążyliby do zniwelowania tego typu praktyk. Zarzuty pod adresem Andrija Jermaka i dymisja z funkcji szefa Biura Prezydenta Ukrainy mogą jednak również świadczyć o wzmożonej rywalizacji wewnętrznej poszczególnych środowisk politycznych. Punktem odniesienia pozostaje nieuchronność przeprowadzenia wyborów prezydenckich. Postulat ten jest również obecny w oczekiwaniach wyrażanych przez decydentów amerykańskich. Formalnie kadencja Wołodymyra Zełenskiego zakończyła się 20 maja 2024 r., jednak ustawodawstwo ukraińskie dotyczące reżimu prawnego stanu wojennego umożliwia mu sprawowanie urzędu do dnia zaprzysiężenia nowego prezydenta, wybranego po zakończeniu stanu wojennego. Jednym z wariantów obecnych działań może być zatem osłabienie środowiska politycznego skoncentrowanego wokół W. Zełenskiego, tak aby zniwelować jego znaczenie w przyszłej kampanii wyborczej.
Na płaszczyźnie międzynarodowej natomiast możemy spodziewać się, iż ujawniane skandale korupcyjne wśród kolejnych przedstawicieli ukraińskich decydentów politycznych zostaną wykorzystane jako argument służący wstrzymaniu wsparcia finansowego, materialnego i militarnego udzielanego przez partnerów euroatlantyckich.
Odkładając na bok kwestie moralne i etyczne, czy pokój na Ukrainie leży aktualnie
w polskim interesie? W końcu rosyjska armia wykrwawia się każdego dnia, a Europa dostaje swój czas na budowę infrastruktury wojskowej z prawdziwego zdarzenia.
Ze względu na wrażliwość społeczną, jest to trudny kontekst rozważań, niemniej zadaniem polskich decydentów politycznych i ośrodków doradczych pozostaje wartościowanie również tego typu dylematów. Za słuszne należy uznać, iż każdy rosyjski żołnierz i funkcjonariusz tamtejszych struktur wyeliminowany w ramach konfliktu nie zostanie wykorzystany do potencjalnego, wrogiego aktu przeciwko Polsce i polskiemu społeczeństwu. To samo dotyczy zniszczonego sprzętu wojskowego oraz elementów infrastruktury krytycznej, jak np. rafinerii i magazynów paliw. Ponadto skalą i efektownością ponoszonych strat można oddziaływać na nastroje społeczne. W oficjalnej rosyjskiej narracji politycznej dominuje przekaz o wysokim poparciu społeczeństwa dla działań podejmowanych przez decydentów, jednak czy jest to miarodajne w odniesieniu do prawdziwych przekonań matki, której syn zginął na froncie lub młodego człowieka trwale okaleczonego fizycznie w wyniku prowadzonych działań zbrojnych?
Warto również pamiętać, iż po stronie rosyjskiej służą osoby, które bardzo dobrze odnajdują się w uwarunkowaniach destabilizacji. Pochodzą m.in. z obszarów spornych podmiotów, wspieranych finansowo, materialnie i militarnie przez Federację Rosyjską, takich jak Republika Abchazji i Republika Osetii Południowej (terytoria de iure Gruzji). Personalia części z nich są znane, ze względu na dotychczasową działalność przestępczą lub paramilitarną na obszarze Kaukazu Południowego. Nie są to osoby przypadkowe czy zwerbowane podstępem. Posiadają doświadczenie udziału w działaniach zbrojnych prowadzonych na Ukrainie w 2014 r. oraz obecnym etapie konfliktu walcząc m.in. pod Awdijiwką i Pokrowskiem. Motywacje w takim przypadku pozostają oportunistyczne, co potwierdzają również wykonywane przez nich nagrania przedstawiające dokonywane grabieże oraz bezpośredni udział w starciach militarnych. W kontekście polskiej racji stanu ważne jest, aby tego typu osoby nie zostały wykorzystane do przeprowadzenia wrogiego aktu wobec naszego państwa i społeczeństwa. Nie możemy jednak mieć pewności, czy w przyszłości decydenci rosyjscy nie posłużą się nimi np. w nadzorowaniu nielegalnej migracji na granicy polsko-białoruskiej czy organizacji akcji dywersyjnych na Przesmyku Suwalskim. Z przytoczonej perspektywy korzystnym wydaje się, aby ryzyko ich działalności zostało zniwelowane w trakcie dalszych starć prowadzonych na Ukrainie.
W Polsce odbyła się standardowa przepychanka, o to, kto jest winny temu, iż nie zostaliśmy zaproszeni na rozmowy do Genewy. Po niespełna czterech latach wojny za naszą wschodnią granicą brak takiego zaproszenia dla Polaków to jak policzek. Wdzięczność w polityce międzynarodowej to nie waluta, ale jak możemy naszą politykę prowadzić skuteczniej, aby przy tych najważniejszych stołach zasiadać? Zwłaszcza, iż ustalenia te mogą być najważniejsze dla naszego bezpieczeństwa.
Podstawową kwestią pozostaje zdefiniowanie naszych własnych oczekiwań względem strony ukraińskiej, partnerów euroatlantyckich i decydentów rosyjskich, a także określenie potencjału i zdolności, które możemy zaoferować. To trudne wyzwanie m.in. ze względu na obecny poziom polaryzacji politycznej, instytucjonalne uwarunkowania kohabitacji oraz indywidualne ambicje poszczególnych liderów. Możliwości wypracowania wspomnianej puli zagadnień wydają się zatem ograniczone do kilku najważniejszych, które nie będą wzajemnie kwestionowane przez główne ośrodki polityczne w Polsce oraz zyskają akceptację społeczną. Przy braku określenia spójnych oczekiwań, oferty możliwości, jak również wspólnej narracji politycznej trudno wymagać, aby partnerzy mogli uwzględnić lub przynajmniej odnieść się do polskiej perspektywy.
W zakresie prób zwiększania skuteczności politycznej na arenie międzynarodowej warto eksponować dotychczasowy dorobek, prezentując skalę przekazanego Ukrainie sprzętu wojskowego oraz pozostałej pomocy materialnej. Co więcej, zasadnym wydaje się wyróżnianie wsparcia organizowanego przed osoby prywatne i organizacje pozarządowe, aby uświadomić partnerów, iż działania na rzecz Ukrainy nie były podejmowane jedynie przez władze państwa. Zainicjowanie kampanii informacyjnej w mediach oraz przestrzeni internetowej państw członkowskich UE, NATO oraz na Ukrainie stanowiłoby instrument służący wzmacnianiu wizerunku Polski, jako państwa zaangażowanego w pomoc, bez którego realizacja dalszych koncepcji politycznych zostanie utrudniona. Pokrewną formę stanowi eksponowanie liczebności obywateli Ukrainy, którzy zdecydowali się funkcjonować na terytorium Polski, a także możliwości jakie są im oferowane. Warto akcentować kwestię statusu osób przybyłych w konsekwencji prowadzonego konfliktu wraz z udzielaniem im schronienia przez osoby prywatne. Ponadto wśród liczby studentów zagranicznych największą grupę stanowią obywatele Ukrainy, co również może posłużyć jako argument we wspomnianym zakresie.
Równie ważne pozostaje eksponowanie znaczenia położenia geopolitycznego Polski i infrastruktury, którą dysponujemy. Dotychczasowe doświadczenia związane z funkcjonowaniem dworca kolejowego w Przemyślu, lotniska Rzeszów-Jasionka oraz drogowych przejść granicznych mogą stanowić kapitał nie tylko w negocjacjach nad dalszym wsparciem logistycznym Ukrainy, ale również finansowaniem rozbudowy tych elementów oraz zabezpieczenia obroną powietrzną przez partnerów euroatlantyckich.









