Plaga przejęzyczeń na lewicy.
Tym razem w drugą stronę, o zmarłym komuniście
Autor: CzarnaLimuzyna , 20 lutego 2025
Lewica nie ma swojego kodu kulturowego. To co ją określa jest antykulturą czyli negacją prawdy, dobra i piękna. Nie ma również swoich pozytywnych bohaterów. Wszyscy ostatni, stawiani na piedestał idole byli lub są związani z systemami totalitarnymi – tymi z przeszłości jakim był m.in. pierwszy komunizm lub z aktualną „demokracją liberalną”.
Ideologia antykultury, która ciągnie soki z najgłębszego bagna patologii, wykształciła u lewoskrętnych przedstawicieli naszego gatunku odruch warunkowy – na dźwięk medialnego dzwonka cieknie im ślina. Ślinią się do rzeczy ohydnych lub pienią ze złości na widok czegoś dobrego.
Zanim zmarł Marian Turski (urodzony jako Mosze Turbowicz) wyrządził dużo zła. Nie będę powtarzać całego życiorysu, ale wspomnę tylko o tym co zostało na większości portali ocenzurowane lub przykryte bałwochwalczym nadęciem.
Po wojnie był stalinowskim cenzorem, pomagał przy fałszowaniu przez komunistów referendum w 1946 roku. Członek ekspozytury sowieckiej agentury w Polsce – PPR, no i oczywiście komunistycznej PZPR. Gdy komunistyczna horda mordowała Polaków nie pozostawał obojętnym – pomagał na swoim odcinku, zajmując się propagandą.
Kilka lat przed śmiercią został ogłoszony autorytetem moralnym. Jest twórcą XI przykazania – „nie bądź obojętnym”, co w odbiorze rodzin ofiar stalinowskich represji brzmi jak kpina. Nowe przykazanie okazało się ideologicznym fetyszem w lewicowym środowisku zwykle obojętnym lub pozytywnie nastawionym do zła realnego, ale wyczulonym, w sposób histeryczny, na zło urojone.
Niektóre nazwiska na liście bałwochwalców nie dziwią. Rafał Trzaskowski swoją polityczną karierę rozpoczął od wolontariatu u byłych przedstawicieli żydokomuny. Słowo „byłych” wzbudzi prawdopodobnie kontrowersje. „Duda” to synonim politycznego pucybuta i merdającego językiem oportunisty. Patrząc na to robi się niedobrze, ale jak może być inaczej skoro prawie cala klasa polityczna w Polsce została przekształcona, sprowadzona do poziomu podsemitów i klakierów.
“Instytut Pileckiego”… dlaczego nie Instytut im. Witolda Pileckiego albo Rotmistrza Pileckiego? choćby porządnej nazwy nie potrafią sklecić. Rotmistrz Witold Pilecki, jeden z największych Polaków, był niszczony przez resort Turskiego.
Bodnar i Tusk napisali prawdę: “Jego nauka pozostaje. Jego dziedzictwo zobowiązuje. Teraz nasza kolej, by nie być obojętnymi” oraz Tusk: “Nie bądź obojętny. Te słowa Mariana Turskiego stały się dla nas mottem”.
Pod ciężarem tego braku obojętności Polska umiera. Dosłownie.