Odwrócenie pojęć: Nauczyciele i dzieci normalne mają się dopasować do niepełnosprawnych
Odwrócenie pojęć: Nauczyciele i dzieci normalne mają się dopasować do niepełnosprawnych
data:27 stycznia 2025 Redaktor: Anna
Kinsey przedstawiał siebie jako ”neutralnego naukowca". Jednak rzekoma obiektywność jego dwóch raportów została ostatnio zdemaskowana jako wielkie naukowe oszustwo. W swoich publikacjach wykorzystywał np. informacje pochodzące od Rexa Kinga, notorycznego gwałciciela, który dopuścił się aktów przemocy na ponad 800 dzieciach. Aby zdobyć dane, Kinsey wykorzystywał informacje pochodzące od ochotników o skłonnościach perwersyjnych, zatrzymanych przestępców, prostytutek, stręczycieli, pedofilów, pederastów, homoseksualistów, gwałcicieli lub osób skazanych za przestępstwa seksualne, które klasyfikował jako przypadki „normalne".
Tymczasem „normalni" Amerykanie często odmawiali odpowiedzi na jego kwestionariusze.
Kinsey „nauczał”, iż dzieci ukierunkowane są na korzystanie z seksualności już od 4 miesiąca życia i iż mają one do tego prawo w każdym wieku. Uważał za rzecz „istotną”, aby dzieci mogły korzystać z tego „prawa” przed osiągnięciem wieku 6 lat, zanim zostaną zdeterminowane przez kulturalne i religijne „tabu”. (Marguerite A. Peters Globalizacja Zachodniej rewolucji kulturowej, 2009 r.)
Minister Barbara Nowacka jako „neutralny naukowiec” pragnie „nauczać” polskie dzieci dając im „prawo” korzystania z permisywnej edukacji seksualnej w polskich szkołach już od września 2025 roku, zastępując dobrowolny przedmiot WDŻ obowiązkowym przedmiotem Edukacja zdrowotna. Precz z nauką obiektywną dającą szansę na przygotowanie do niezależnego dorosłego życia – dzieci mają stać się bezmyślnymi parobkami świadczącymi głównie usługi seksualne.
Koordynatorem Zespołu Ekspertów („neutralnych naukowców” ?) podstawy programowej przedmiotu jest jak najbardziej „neutralny naukowiec” prof. Zbigniew Izdebski - od 2010 r. współpracownik naukowy Instytutu im. Kinsey’a na Uniwersytecie Indiana w USA , o czym doniosła Gazeta Wyborcza w artykule „Nasz człowiek”. W 2024 roku został uhonorowany przez niemieckie towarzystwo naukowe DGSS za działania na rzecz edukacji seksualnej o czym informuje Uniwersytet Zielonogórski zapełniony kandydatami na „neutralnych naukowców” zza naszej wschodniej granicy.
W rozmowie o szkoleniach z edukacji włączającej wdrażanej już od 2015 roku w Polsce, a w dokumencie utworzonym przez ekspertów MEN w 2020 roku zwanej „edukacją dla wszystkich” (przez nikogo nie podpisanym, jakby autorzy bali się odpowiedzialności za to co tam jest), padło pytanie, dlaczego edukacja inkluzyjna, dostosowująca metodykę i program do poziomu dziecka w klasie z najwyższym upośledzeniem umysłowym - czyli powodująca obowiązkową „debilizację” wszystkich dzieci w klasie (od przedszkola do matury)- jest realizowana niezależnie od opcji politycznej.
Można przywołać trafną definicję redaktora Stanisława Michalkiewicza demokracji sterowanej, w której wyborcy głosują nie tak jak chcą, tylko tak jak trzeba: Jak partia każe - jak „neutralny naukowiec” z Davos ONZ czy WHO każe. I tak jest z naszymi miłościwie panującymi.
Jakie są narzędzia wprowadzania tej edukacji włączającej w naszych polskich szkołach? W odpowiedzi na pytanie pani Agnieszki Pawlik - Regulskiej pani Jolanta Dobrzyńska wyjaśnia iż to, iż gromadzimy wszystkie dzieci razem w szkołach (likwidując szkoły dla dzieci potrzebujących indywidualnej, wysoko specjalistycznej opieki- głuchoniemych, niewidzących, upośledzonych umysłowo, o skłonnościach psychopatycznych, niedostosowanych społecznie, agresywnych itp.) to jest tylko wstęp do całego procesu przemian rozpisanych na 15 lat. W Polsce ma się zakończyć ten proces w 2030 roku i objąć wszystkie poziomy edukacji. Tak długo będzie trwał, ponieważ wymaga przeszkolenia całego personelu szkoły- nie tylko nauczycieli, psychologów, pedagogów.
Ten pierwszy etap powoduje ogromny chaos w szkołach i niemożliwość prowadzenia zajęć zgodnie z podstawą programową. Następuje zupełnie odwrócenie pojęć, czyli nauczyciele i dzieci normalne mają się dopasować się do dzieci niepełnosprawnych.
My nauczyciele zostaliśmy oszukani. Mamy w klasie czasami dziecko niewidome i głuchonieme, z afazją, dzieci niepełnosprawne ruchowo, dzieci autystyczne, ale również dzieci nie dostosowane społecznie i z wszystkimi problemami zachowania. Można sobie wyobrazić jak to utrudnia niesamowicie pracę. o ile do klasy przyjęte zostanie jedno takie dziecko można jeszcze sytuację jakoś opanować - o ile nie jest to zachowanie agresywne, co niestety często bywa, gdyż agresja jest połączona z innymi deficytami. Ale są klasy gdzie jest np. trójka takich dzieci i nauczyciel po prostu wtedy mówi - ja w tej klasie nie uczę. Ja staram się przetrwać . Nauczyciele porzucili z dnia na dzień pracę, pogryzieni, poszarpani.
To tak, jakby w świat ludzi dorosłych wypuścić ludzi z więzień i ze szpitali psychiatrycznych i kazać im w jednym miejscu być przez kilka godzin, wspólnie pracować. Co byśmy na to powiedzieli ? Przecież dzieci przechodzą te same procesy. Tylko jeszcze mniej panują nad sobą.
Wprowadzone są narzędzia, które zmieniają zupełnie kształt szkoły. Zgodnie z przekazywaną metodologią pracy, iż dziecko z głębokim upośledzeniem intelektualnym nie może się wyróżniać i nauczyciel nie może niczego robić, co by powodowało, iż to dziecko będzie inaczej traktowane w klasie. Trzeba tak prowadzić zajęcia, żeby to dziecko było cały czas w te zajęcia włączone, czyli tak obniżyć poziom, żeby dziecko niepełnosprawne intelektualnie przez cały czas zainteresować tym, co robi.
Przyglądałam się próbie prowadzenia takich zajęć na języku polskim- podaje przykład pani Jolanta Dobrzyńska. Dzieci w klasie 4 na lekcji polskiego stoją w kręgu i wybijają na bębenkach rytm ( jest to „nauka” wiersza - rytm jest bardzo potrzebny) ale tylko na rytmie może skupić swoją uwagę obecne w klasie dziecko niepełnosprawne intelektualnie. Nie na słowach, nie na treści. I tylko do tego sprowadzana jest lekcja polskiego dla dzieci normalnych, obecnych w klasie.
Czy „neutralni naukowcy” z Minister Barbarą Nowacką planują w podstawie programowej języka polskiego – zgodnie z metodologią edukacji inkluzyjnej (inaczej zwaną „edukacją dla wszystkich”) dać uczniom klasy 4 „prawo” do masturbacji w rytm bębenka?
Żadne dziecko i żadna rodzina nie uniknie konfrontacji z demoralizującym programem- zapisane w Europejskim Obszarze Edukacyjnym, którego realizacja zgodnie ze słowami Minister Barbary Nowackiej w rządzie Donalda Tuska będzie priorytetem w polskiej prezydencji w UE.
W czasie szkolenia z tzw. inkluzji (czyli debilizacji i depopulacji społeczeństwa zgodnie z Wielkim Resetem Klausa Szwaba) zadano pytanie prowadzącemu szkolenie:
czy w związku z przekazywaną metodologią pracy, iż w klasie dziecko niepełnosprawne nie może się wyróżniać - trzeba zlikwidować w klasie szachy, w które grały inne dzieci? Bo przecież trzeba się dostosować do tego dziecka, które grać nie może i nigdy nie będzie. Odpowiedź brzmiała : TAK.
Edukacja włączająca to jest włączenie wszystkich w jeden system, bez względu na to czy ten system jest w stanie tym dzieciom pomóc czy nie. Na to nikt nie patrzy, bo to jest idea wyjaśnia pani Agnieszka.
Żaden dyrektor nie może odmówić przyjęcia dziecka z niepełnosprawnością wszelką, łącznie z zespołem niepełnosprawności intelektualnej w stopniu głębokim i ma zapewnić takiemu dziecku odpowiedni sposób pracy, odpowiednią pomoc nauczyciela i to chyba właśnie jest ten moment utopijny. O tym decydują tylko i wyłącznie rodzice, iż dziecko niepełnosprawne chodzi do szkoły publicznej choćby bez względu na to czy tam jest oddział integracyjny. Tak w tej chwili jest skonstruowane prawo a rodzice uzyskują fałszywe obietnice, iż ich dzieci uzyskają adekwatną opiekę. Już dzisiaj oszukani rodzice szukają miejsc w szkołach specjalistycznych (likwidowanych, z zakazem UE dofinansowania ich) czy klasach integracyjnych.
Model edukacji seksualnej nazywany także „permisywnym”, przedstawia m.in. poczęcie dziecka jako zagrożenie i bazuje na ideologii gender – w cyklu esejów na ten temat mec. Marek Puzio, analityk Instytutu Ordo Iuris, wskazuje na problemy związane z edukacją seksualną z punktu widzenia prawnego, wychowawczego, psychologicznego i zdrowotnego.
Edukatorzy seksualni działają nie tylko w szkołach. Starają się oni dotrzeć do uczniów także poprzez kulturę masową, m.in. dzięki wątków homoseksualnych w filmach czy książkach. Wśród młodzieży promowane są także zabawy angażujące sferę seksualną.
Mec. Marek Puzio opisuje również, jak tego typu model edukacji seksualnej jest promowany przez organizacje międzynarodowe, takie jak WHO, UNICEF czy Fundusz Ludnościowy Narodów Zjednoczonych. Środowiska lewicowe wykorzystują zaś edukację seksualną do podważenia dotychczasowego porządku w dziedzinie wychowania czy moralności i systemu prawnego, a choćby do zakwestionowania pojęć takich jak „kobieta”, „mężczyzna”, „małżeństwo”, „rodzina” czy „płeć”.
Bożena Ratter
Minister Barbara Nowacka jako „neutralny naukowiec” pragnie „nauczać” polskie dzieci dając im „prawo” korzystania z permisywnej edukacji seksualnej w polskich szkołach już od września 2025 roku, zastępując dobrowolny przedmiot WDŻ obowiązkowym przedmiotem Edukacja zdrowotna. Precz z nauką obiektywną dającą szansę na przygotowanie do niezależnego dorosłego życia – dzieci mają stać się bezmyślnymi parobkami świadczącymi głównie usługi seksualne.
Koordynatorem Zespołu Ekspertów („neutralnych naukowców” ?) podstawy programowej przedmiotu jest jak najbardziej „neutralny naukowiec” prof. Zbigniew Izdebski - od 2010 r. współpracownik naukowy Instytutu im. Kinsey’a na Uniwersytecie Indiana w USA , o czym doniosła Gazeta Wyborcza w artykule „Nasz człowiek”. W 2024 roku został uhonorowany przez niemieckie towarzystwo naukowe DGSS za działania na rzecz edukacji seksualnej o czym informuje Uniwersytet Zielonogórski zapełniony kandydatami na „neutralnych naukowców” zza naszej wschodniej granicy.
W rozmowie o szkoleniach z edukacji włączającej wdrażanej już od 2015 roku w Polsce, a w dokumencie utworzonym przez ekspertów MEN w 2020 roku zwanej „edukacją dla wszystkich” (przez nikogo nie podpisanym, jakby autorzy bali się odpowiedzialności za to co tam jest), padło pytanie, dlaczego edukacja inkluzyjna, dostosowująca metodykę i program do poziomu dziecka w klasie z najwyższym upośledzeniem umysłowym - czyli powodująca obowiązkową „debilizację” wszystkich dzieci w klasie (od przedszkola do matury)- jest realizowana niezależnie od opcji politycznej.
Można przywołać trafną definicję redaktora Stanisława Michalkiewicza demokracji sterowanej, w której wyborcy głosują nie tak jak chcą, tylko tak jak trzeba: Jak partia każe - jak „neutralny naukowiec” z Davos ONZ czy WHO każe. I tak jest z naszymi miłościwie panującymi.
Jakie są narzędzia wprowadzania tej edukacji włączającej w naszych polskich szkołach? W odpowiedzi na pytanie pani Agnieszki Pawlik - Regulskiej pani Jolanta Dobrzyńska wyjaśnia iż to, iż gromadzimy wszystkie dzieci razem w szkołach (likwidując szkoły dla dzieci potrzebujących indywidualnej, wysoko specjalistycznej opieki- głuchoniemych, niewidzących, upośledzonych umysłowo, o skłonnościach psychopatycznych, niedostosowanych społecznie, agresywnych itp.) to jest tylko wstęp do całego procesu przemian rozpisanych na 15 lat. W Polsce ma się zakończyć ten proces w 2030 roku i objąć wszystkie poziomy edukacji. Tak długo będzie trwał, ponieważ wymaga przeszkolenia całego personelu szkoły- nie tylko nauczycieli, psychologów, pedagogów.
Ten pierwszy etap powoduje ogromny chaos w szkołach i niemożliwość prowadzenia zajęć zgodnie z podstawą programową. Następuje zupełnie odwrócenie pojęć, czyli nauczyciele i dzieci normalne mają się dopasować się do dzieci niepełnosprawnych.
My nauczyciele zostaliśmy oszukani. Mamy w klasie czasami dziecko niewidome i głuchonieme, z afazją, dzieci niepełnosprawne ruchowo, dzieci autystyczne, ale również dzieci nie dostosowane społecznie i z wszystkimi problemami zachowania. Można sobie wyobrazić jak to utrudnia niesamowicie pracę. o ile do klasy przyjęte zostanie jedno takie dziecko można jeszcze sytuację jakoś opanować - o ile nie jest to zachowanie agresywne, co niestety często bywa, gdyż agresja jest połączona z innymi deficytami. Ale są klasy gdzie jest np. trójka takich dzieci i nauczyciel po prostu wtedy mówi - ja w tej klasie nie uczę. Ja staram się przetrwać . Nauczyciele porzucili z dnia na dzień pracę, pogryzieni, poszarpani.
To tak, jakby w świat ludzi dorosłych wypuścić ludzi z więzień i ze szpitali psychiatrycznych i kazać im w jednym miejscu być przez kilka godzin, wspólnie pracować. Co byśmy na to powiedzieli ? Przecież dzieci przechodzą te same procesy. Tylko jeszcze mniej panują nad sobą.
Wprowadzone są narzędzia, które zmieniają zupełnie kształt szkoły. Zgodnie z przekazywaną metodologią pracy, iż dziecko z głębokim upośledzeniem intelektualnym nie może się wyróżniać i nauczyciel nie może niczego robić, co by powodowało, iż to dziecko będzie inaczej traktowane w klasie. Trzeba tak prowadzić zajęcia, żeby to dziecko było cały czas w te zajęcia włączone, czyli tak obniżyć poziom, żeby dziecko niepełnosprawne intelektualnie przez cały czas zainteresować tym, co robi.
Przyglądałam się próbie prowadzenia takich zajęć na języku polskim- podaje przykład pani Jolanta Dobrzyńska. Dzieci w klasie 4 na lekcji polskiego stoją w kręgu i wybijają na bębenkach rytm ( jest to „nauka” wiersza - rytm jest bardzo potrzebny) ale tylko na rytmie może skupić swoją uwagę obecne w klasie dziecko niepełnosprawne intelektualnie. Nie na słowach, nie na treści. I tylko do tego sprowadzana jest lekcja polskiego dla dzieci normalnych, obecnych w klasie.
Czy „neutralni naukowcy” z Minister Barbarą Nowacką planują w podstawie programowej języka polskiego – zgodnie z metodologią edukacji inkluzyjnej (inaczej zwaną „edukacją dla wszystkich”) dać uczniom klasy 4 „prawo” do masturbacji w rytm bębenka?
Żadne dziecko i żadna rodzina nie uniknie konfrontacji z demoralizującym programem- zapisane w Europejskim Obszarze Edukacyjnym, którego realizacja zgodnie ze słowami Minister Barbary Nowackiej w rządzie Donalda Tuska będzie priorytetem w polskiej prezydencji w UE.
W czasie szkolenia z tzw. inkluzji (czyli debilizacji i depopulacji społeczeństwa zgodnie z Wielkim Resetem Klausa Szwaba) zadano pytanie prowadzącemu szkolenie:
czy w związku z przekazywaną metodologią pracy, iż w klasie dziecko niepełnosprawne nie może się wyróżniać - trzeba zlikwidować w klasie szachy, w które grały inne dzieci? Bo przecież trzeba się dostosować do tego dziecka, które grać nie może i nigdy nie będzie. Odpowiedź brzmiała : TAK.
Edukacja włączająca to jest włączenie wszystkich w jeden system, bez względu na to czy ten system jest w stanie tym dzieciom pomóc czy nie. Na to nikt nie patrzy, bo to jest idea wyjaśnia pani Agnieszka.
Żaden dyrektor nie może odmówić przyjęcia dziecka z niepełnosprawnością wszelką, łącznie z zespołem niepełnosprawności intelektualnej w stopniu głębokim i ma zapewnić takiemu dziecku odpowiedni sposób pracy, odpowiednią pomoc nauczyciela i to chyba właśnie jest ten moment utopijny. O tym decydują tylko i wyłącznie rodzice, iż dziecko niepełnosprawne chodzi do szkoły publicznej choćby bez względu na to czy tam jest oddział integracyjny. Tak w tej chwili jest skonstruowane prawo a rodzice uzyskują fałszywe obietnice, iż ich dzieci uzyskają adekwatną opiekę. Już dzisiaj oszukani rodzice szukają miejsc w szkołach specjalistycznych (likwidowanych, z zakazem UE dofinansowania ich) czy klasach integracyjnych.
Model edukacji seksualnej nazywany także „permisywnym”, przedstawia m.in. poczęcie dziecka jako zagrożenie i bazuje na ideologii gender – w cyklu esejów na ten temat mec. Marek Puzio, analityk Instytutu Ordo Iuris, wskazuje na problemy związane z edukacją seksualną z punktu widzenia prawnego, wychowawczego, psychologicznego i zdrowotnego.
Edukatorzy seksualni działają nie tylko w szkołach. Starają się oni dotrzeć do uczniów także poprzez kulturę masową, m.in. dzięki wątków homoseksualnych w filmach czy książkach. Wśród młodzieży promowane są także zabawy angażujące sferę seksualną.
Mec. Marek Puzio opisuje również, jak tego typu model edukacji seksualnej jest promowany przez organizacje międzynarodowe, takie jak WHO, UNICEF czy Fundusz Ludnościowy Narodów Zjednoczonych. Środowiska lewicowe wykorzystują zaś edukację seksualną do podważenia dotychczasowego porządku w dziedzinie wychowania czy moralności i systemu prawnego, a choćby do zakwestionowania pojęć takich jak „kobieta”, „mężczyzna”, „małżeństwo”, „rodzina” czy „płeć”.
Bożena Ratter