Blisko centrum Wrocławia pojawiła się kilka dni temu seria ulicznych plakatów, zwanych bezczelnie „wystawą artystyczną”, których treść – bez wchodzenia w szczegóły – była ewidentnie obliczona na wzbudzanie podniety u osobników rodem z NAMBLA. Jako iż władze miejskie – które miały tupet dofinansować rzeczoną hucpę – nie zareagowały na liczne głosy oburzenia ze strony mieszkańców, ci ostatni wzięli sprawy w swoje ręce i całą tę obscenę zamalowali.
I o ile historii tej nie warto by poświęcać większej uwagi, żeby przypadkiem nie przysporzyć satysfakcji odpowiedzialnym za podobne prowokacje, należałoby ją jednakowoż potraktować jako podręcznikową ilustrację tego, w jaki sposób zasadę nieagresji (fundament filozofii wolnościowej) mogą jednoznacznie naruszać zjawiska strojące się w kostium „swobody artystycznej”, podczas gdy w pełni zgodna z zasadą nieagresji może być samoobronna fizyczna eliminacja owych zjawisk.
Otóż pojawiające się w przestrzeni publicznej plakaty przedstawiające jednoznacznie „namblowskie” treści – dodatkowo jeszcze wyolbrzymione zastosowaniem pseudoartystycznej groteski – stanowią próbę normalizacji najbardziej obmierzłej formy agresji, jaką można sobie wyobrazić, same stając się tym samym nośnikiem agresji. Z tego zaś wynika, iż ich fizyczne usunięcie – choćby dokonane wbrew „prawu stanowionemu” – jest nie żadnym wandalizmem, ale oczywistym przejawem obrony przed agresją kierowaną zwłaszcza przeciw najbardziej bezbronnym.
Bogu zatem dzięki, iż wrocławianie okazali się wyposażeni w tym kontekście w całkowicie zdroworozsądkowe intuicje, nie przyzwalając na orwellowskie przeinaczanie pojęć takich jak „swoboda artystyczna” czy „cenzura obyczajowa”. Pozostaje mieć nadzieję, iż podobne intuicje – a jeszcze lepiej ich logicznie dopracowane argumentacyjne odpowiedniki – są bliskie również zupełnie świadomym zwolennikom i krzewicielom filozofii wolności. Wielką szkodę wyrządziłaby bowiem owej filozofii ewentualność powoływania się na nią przez samozwańczych obrońców „wolności słowa” usiłujących w jakikolwiek sposób usprawiedliwiać opisane wyżej i im podobne prowokacje.
Jakub Bożydar Wiśniewski