
Długą jazdę planowałem
na rowerze. Jest dość trwały,
wytrzymały, gdyż niemało
kilogramów ma me ciało.
Mapę Polski rozłożyłem,
poszukałem – tu nie byłem!
Lubelszczyzna mnie nieznana,
więc, rowerze – to coś dla nas.
Przy linijce rysowałem…
miejscowości trzy niebawem
trójkąt jazdy wyznaczyły.
Gdy spojrzałem, dosyć miły
wyszedł z tego plan wyprawy,
dając szansę do zabawy:
„Gdyby chciano mnie ugościć
w każdej z trzech tych miejscowości…
Czemu wstrzymać mam skłonności?
Toż natura, ku radości,
ludzkie zmysły wciąż foruje…
w każdym razie ja tak czuję.
Szukam wyjścia, się wczytuję
w mapę: „Dobrze to planuję?
Może zmienić ich kolejność?
Miast zabawy wybrać bierność?
Nic nie daje, wciąż to samo…
Nazwy kuszą, by przełamać
zakaz, mimo zmiany szyku.
„Nie dam zbić się z pantałyku”!
Narodowość nie przeszkadza,
kiedy lubi człek dogadzać
chęciom, zwłaszcza obopólnym.
„Bądź aktywny, nie potulny”!
Znowu patrzę. Cóż mam począć?
Miejscowości, gdzie odpocząć
chciałbym w czasie mej wyprawy,
tworzą trójkąt dość… ciekawy.
Może znajdę w każdej przystań?
Kto zabroni?! Nazwy czytam…
Furda zakaz! Choć w rozterce.
jadę: ”Nielisz – Cyców – Niemce”.
Me nazwisko nie „Niechcice”!
„Brał…”– specjalnie tak w metryce
zapisane mam nieskromnie.
Czas potwierdzić je dosłownie
odstawiając na noc rower
i wzbudzając w sobie „power”.
Słowem spłonię lico dziewce
w każdej z wsi tych... jeżeli zechce.