Przed Sądem Okręgowym w Warszawie ruszył proces w sprawie Tomasza J. Przypomnijmy, Onet we wtorek ujawnił, iż 54-letni dziś torunianin dzięki bliskiej relacji z olsztyńską posłanką PiS Iwoną Arent miał uzyskiwać korzyści majątkowe, a "do parlamentu, ministerstw i spółek Skarbu Państwa wchodził jak do siebie".
Szczegóły tej sprawy są szokujące. Tomasz J. przeniknął do centrum polskiej polityki, miał imprezować z członkami poprzedniego rządu Zjednoczonej Prawicy i parlamentarzystami w sejmowym hotelu. Był też na "ty" z "posłami, ministrami, a także członkami zarządów kluczowych spółek skarbu państwa, w tym Orlenu i Tauronu" – czytamy w artykule Jacka Harłukowicza.
J. uczestniczył w imprezach u ojca Tadeusza Rydzyka w Toruniu, gdzie miał choćby rozmawiać z Jarosławem Kaczyńskim. Robił sobie zdjęcia m.in. z Maciejem Wąsikiem czy ks. Sławojem Leszkiem Głódziem. Twierdził, iż zna się ze Zbigniewem Ziobrą. W sejmowym hotelu, dzięki Arent, miał choćby nocować. Mógł też zostawiać swoje luksusowe audi na parkingu dla posłów, bo polityczka "wyrobiła mu przepustkę".
Co jednak najważniejsze i to było przedmiotem śledztwa prokuratury, na całym procederze miał zarobić setki tysięcy złotych. W ocenie śledczych "Casanova" prowadził też korupcyjną grę na szeroką skalę. Posłanka PiS przekonuje, iż została oszukana. Twierdzi, iż nie wiedziała o podwójnym życiu Tomasza J. i jego działaniach.
Nowy wątek ws. Tomasza J. i Iwony Arent. "Spytaj Miriki czy zna naczelnika"
Teraz nowe informacje w sprawie ujawniło Radio ZET. "Dziennikarz śledczy Mariusz Gierszewski dotarł do aktu oskarżenia i wątku, który pokazuje, w jaki sposób Tomasz J. miał załatwiać zmianę wyników kontroli skarbowej w jednej z firm" – czytamy.
Z ustaleń śledczych wynika, iż "Casanova" podjął się "załatwienia sprawy w Dolnośląskim Urzędzie Celno-Skarbowym we Wrocławiu". Wspomniana kontrola dotyczyła wysokości podatku VAT. W tej sprawie Tomasz J. miał zadzwonić do posłanki Arent, a już wtedy jego rozmowy były przechwytywane przez ABW.
Radio ZET opublikowało stenogram tej rozmowy:
– Spytaj Mirki, jak będziesz z nią rozmawiała, czy ona zna tego naczelnika Urzędu Skarbowego we Wrocławiu (…), a może Mirka będzie wiedziała, kto to jest, czy to jest od nas ktoś? – mówił Tomasz J.
– No to co: zapytać się, czy go zna, czy nie, tak? – dopytała Arent.
– No tak. Czy to jest nasz człowiek, znaczy z naszych tych klimatów – odpowiedział J.
– Dobra, dobra! Zadzwonię – zapewniła posłanka PiS.
Z aktu oskarżenia wynika, iż chodziło o Mirosławę Stachowiak-Różecką, posłankę PiS z Wrocławia. "Zebrane w sprawie dowody wskazują, iż minutę po tej rozmowie Arent zadzwoniła do Stachowiak-Różeckiej" – podaje rozgłośnia.
W akcie oskarżenia napisano z kolei: "(...) kanwą powyższego zapytania o naczelnika Urzędu Skarbowego w stosunku do posłanki PiS Stachowiak-Różeckiej była możliwość uprzednio wyartykułowanej przez Tomasza J. propozycji dotyczącej możliwości zrobienia przez jej męża spotu reklamowego dla firmy EGGER".
EGGER to firma z Biskupca pod Olsztynem z branży meblarskiej, z którą współpracował Tomasz J.
Mężczyzna, jak czytamy w Radiu ZET, "wykorzystywał swoje znajomości w świecie polityki na różne sposoby". "Osobom, z którymi wiązał jakieś plany, starał się na przykład załatwić posady w spółkach Skarbu Państwa. Tak było na przykład z Z., którego CV Tomasz J. miał rozsyłać przy pomocy komunikatora WhatsApp" – wskazuje Radio ZET.
Funkcjonariusze ABW ustalili, iż Z. mógł zostać zatrudniony w zarządzie jednej ze spółek energetycznych "przypuszczalnie dzięki osobistemu wsparciu poseł Iwony Arent". Tomasz J. nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Grozi mu 10 lat więzienia.