Właśnie poznaliśmy dane ekonomiczne za IV kwartał ubiegłego roku. Wyrażając się eufemistycznie, nie są optymistyczne. PKB państw UE stoi w miejscu. Oznacza to, iż stagflacja w Europie jest już faktem. Nas to jednak nie dotyczy, u nas jest o wiele gorzej.
W Polsce dynamika PKB za IV kwartał roku 2022 była drugą najgorszą na świecie (-2,4%). Gorsza była tylko Malezja (-2,6%), niechlubne trzecie miejsce zajęła Litwa (-1,7%). I choć cała UE osiągnęła swój historyczny cel w postaci zerowego wzrostu, wynik Polski zasługuje na szczególne uznanie. Obecny rząd nie zaniechał bowiem niczego by zapracować sobie na ten rezultat. Tymczasem inni rosną. I to nie tylko USA, ale i kraje z Polską porównywalne. Na przykład położona w tej samej części świata i równie obciążona faktycznymi skutkami wojny ukraińskiej Rumunia odnotowała wzrost o 1,1%. To przepaść.
Dowcip w tym, iż dla rządu w Bukareszcie rozwój gospodarczy kraju jest jednym z priorytetów. Nad Wisłą wygląda to zgoła inaczej. Tutaj gospodarka jest niczym, a polityka wszystkim. Przykład pierwszy z brzegu: w geście protestu przeciw skazaniu białoruskiego wywrotowca przez białoruski sąd, Polska zamknęła przejście graniczne w Bobrownikach. Przejście, z którego korzystają głównie polscy przewoźnicy. Zatem w proteście wobec sprawy, która w ogóle nie powinna nas obchodzić, nałożyliśmy sankcje na samych siebie. Gdzie tu rozum, gdzie tu logika? – nie wiem. Jedno co pewne, to iż rzucanie kłód pod nogi własnym przedsiębiorcom nie poprawi gospodarczych wyników kraju.
Wiemy już, iż impulsem rozwojowym nie staną się także środki z KPO. Tych zwyczajnie nie będzie. I to pomimo kapitulanckiej postawy rządu. To zresztą spektakularna porażka ministra ds. europejskich Szymona Szynkowskiego vel Sęka i samego premiera. Przez ich decyzje i ustępstwa wobec Komisji Europejskiej problemy jedynie mnożą się. Zresztą dla wszystkich oczywistym jest, iż Komisja Europejska od początku nie chciała iść na żadne ustępstwa wobec Polski. Dla wszystkich za wyjątkiem pana Morawieckiego i grona jego klakierów.
Reasumując, mamy oto sytuację gdy absurdalny konflikt z UE doprowadził do zakwestionowania celowości naszego dalszego udziału w tym projekcie. Nie, żebym Unię przesadnie kochał. Jednak o pozostaniu w niej, lub o opuszczeniu jej szeregów, winien decydować nasz interes, do tego osadzony w szerszej geopolitycznej koncepcji. Na pewno nie zaś czysto bieżące rozgrywki polityczne, napędzane ambicją, kompleksami i fobiami. Bowiem można bronić swoich interesów skutecznie, nie zachowując się przy tym jak słoń w sklepie z porcelaną. Także w interakcji z silniejszymi partnerami.
Smutne fakty są takie, iż rządzą nami ekonomiczni dyletanci lub świadomi szkodnicy. Zaczadzeni propagandą Polacy zdają się jednak ciągle tego nie dostrzegać. I to pomimo gwałtownie kurczących się portfeli. To bardzo zły prognostyk. Bowiem im dłuższe rządy tych ludzi, tym większe szkody wyrządzą. A my, gdy w końcu obudzimy się, możemy odnaleźć własną rękę w przysłowiowym nocniku.
Przemysław Piasta