Powołując się na projekt dokumentu niemieckiego Ministerstwa Obrony, lokalny tabloid "Bild" poinformował, iż Niemcy mają budować własne schrony przeciwbombowe, ponieważ krajowy projekt planu obrony przeciwkryzysowej już przydzielił zadania budowlane cywilom.
Mając tylko 579 funkcjonalnych schronów przeciwbombowych w Niemczech, rząd liczy na to, iż obywatele przekształcą własne domy w schrony przeciwatomowe, zakładając własne wzmocnione schrony w miejscach takich jak piwnice i garaże, na wypadek wybuchu poważnej wojny w Europie. Również "Bild" zacytował szefa Federalnego Biura Ochrony Ludności i Pomocy w Przypadku Klęsk Żywiołowych Ralpha Tieslera, który powiedział, iż budowa nowych schronów przez rząd "nie jest już wykonalna" ze względu na ograniczenia czasowe.
Do kwietnia ministerstwo ma zakończyć prace nad niejawnym "Planem Operacyjnym" (OPLAN) - wskazała gazeta w raporcie.
Zgodnie z projektem dokumentu Niemcy są postrzegane jako "kraj tranzytowy", który odgrywa kluczową rolę w dostawach broni i sprzętu, a nie tylko jako państwo z aktywną linią frontu.
Żołnierze mieliby więc za zadanie zabezpieczyć najważniejsze autostrady, dworce kolejowe i porty.
Rząd liczy teraz na to, iż obywatele wkroczą i wywiążą się z niektórych obowiązków zwykle przypisywanych wojsku i policji, w tym ochrony elektrowni.
Przygotowania realizowane są w obliczu zagrożenia zakorzenionego w konflikcie rosyjsko-ukraińskim, a niemieckie kierownictwo szuka sposobów na wzmocnienie uzbrojenia i zwiększenie liczebności Bundeswehry.
Z tajnego dokumentu miało wynikać, iż niemieckie siły zbrojne przygotowują się do potencjalnego ataku hybrydowego Rosji na wschodnią flankę NATO już w lutym.
Poufny dokument podobno szczegółowo opisywał, w jaki sposób może dojść do konfliktu między armią prezydenta Rosji Władimira Putina a NATO, a wydarzenia rozwijały się z miesiąca na miesiąc.
Kulminacją jest rozmieszczenie setek tysięcy żołnierzy NATO i rozpoczęcie wojny latem 2025 roku.
Jednak minister obrony Boris Pistorius, który od czasu objęcia stanowiska ministra obrony rok temu często wzywał Niemcy do "gotowości do wojny", ostrzegł ponownie na początku miesiąca, iż Rosja może zaatakować kraj NATO, ale "w ciągu pięciu do ośmiu lat".
Później nieco skorygował swoją ocenę, mówiąc mediom w piątek, iż w tej chwili "nie widzi żadnego niebezpieczeństwa rosyjskiego ataku na terytorium NATO lub jakikolwiek kraj partnerski NATO".
Podkreślił jednak, iż jest to tylko "migawka" obecnej sytuacji i tak naprawdę nie ma sposobu, aby przewidzieć, jak sprawy potoczą się w przyszłości.
Tymczasem Rosja wielokrotnie oskarżała NATO o sianie strachu i podsycanie napięć w Europie.
Szef rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin odrzucił niedawno twierdzenia, iż Moskwa planuje atak na NATO, nazywając je "wojną informacyjną".
Kraje wykorzystują sianie strachu przed wojną, aby rekrutować do wojska obcokrajowców
Niemiecki minister obrony ogłosił również, iż kraj rozważa umożliwienie mieszkańcom bez niemieckiego obywatelstwa wstępowania do wojska, aby zwiększyć liczbę żołnierzy ze 181 000 do 203 000 do 2031 roku.
Taki trend obserwuje się wszędzie indziej na świecie.
Stolice na całym kontynencie debatują nad tym, czy ich siły zbrojne są przystosowane do nowoczesnych działań wojennych i zagrożeń stwarzanych przez kraje takie jak Rosja.
Armia cierpi na chroniczny niedobór siły roboczej, a każdego roku potrzeba 20 000 nowych rekrutów, aby utrzymać obecną liczbę.
Praca w wojsku nie cieszy się w Niemczech takim uznaniem, jak gdzie indziej, ze względu na wojenną przeszłość tego kraju.
W armii Stanów Zjednoczonych, gdzie ludzie mogą mieć nadzieję na uzyskanie obywatelstwa w zamian za służbę, uczestnicy byliby nagradzani paszportem.
Co więcej, szef sztabu wojskowego Wielkiej Brytanii gen. Patrick Sanders powiedział, iż należy podjąć kroki w celu postawienia społeczeństwa na stopie wojennej, a społeczeństwo powinno być przygotowane do chwycenia za broń przeciwko Rosji.
Brytyjskie Ministerstwo Obrony gwałtownie odrzuciło jego komentarze, twierdząc, iż nie będzie powrotu do poboru, który Wielka Brytania zniosła w 1960 roku.
W Szwecji, Norwegii, Finlandii i krajach bałtyckich realizowane są już przygotowania do radzenia sobie z potencjalnym rosyjskim atakiem.
Tymczasem generał porucznik Alexander Sollfrank, dowódca wojsk NATO w mieście Ulm na południu Niemiec, który będzie odpowiedzialny za koordynację ruchów wojsk europejskich w przypadku ataku na członka NATO, powiedział, iż niemieckie wojsko potrzebuje nie tylko zasobów, ale także "widocznej determinacji, aby je rozmieścić".
"Wiarygodne odstraszanie wymaga przygotowania do wojny i musi obejmować ludność" – powiedział Sollfrank w dorocznym przemówieniu o stanie bezpieczeństwa w środę.
Markus Söder, przywódca Bawarii i szef konserwatywnej Unii Chrześcijańsko-Społecznej, powiedział w środę, iż Niemcy potrzebują "żołnierzy zdolnych do walki na froncie".
Zajrzyj na stronę WWIII.news, aby dowiedzieć się więcej o eskalacji konfliktów na całym świecie.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.naturalnews.com/