Co to się dzieje, skąd te objawy solidarności ? Co się stało, czyżby ci dotknięci katastrofą, jak i ci, którzy ruszyli im z pomocą nagle stracili poglądy polityczne, którymi epatowali publikę nieustannie, codziennie przez kilkanaście ostatnich lat.
Strach i emocje wywołane grozą wiejącą z obrazów telewizyjnych znowu dały o sobie znać ? Nowe emocje zamiast starych, a jak nowe spowszednieją, to powrócą stare.
Nikt nie woła "nie pomagam pisiorom" ? Nikt nie woła "nie biorę pomocy od pisiorów"? Nie piszę :"nie pomagam platfusom" z tej prostej przyczyny, iż nigdy czegoś takiego nie słyszałem. Ta nagła solidarność wydaje mi się nieco podejrzana, chyba taka słomiana. Nie leczę pisiorów - ogłaszał jakiś lekarz.
Niby z jakiej racji oczekujecie pomocy ? Przecież każdy jest kowalem wlasnego losu, nieprawda ? I po co tej pomocy udzielacie, niech oni radzą sobie sami.
Groza znarowionej przyrody może być rzeczywiście poruszająca, ale przecież natury nie można winić, nie można jej oskarżać, ona nie ma złych intencji. A co ze zgrozą jaką wywołują ludzie o złych intencjach, ludzie zdeprawowani, których o uczucia solidarności podejrzewać nie można ?
Ta zgroza niedającej się ujarzmić natury jest przecież zgrozą tylko chwilową i lokalną.
A co ze zgrozą, jaką wywołują poczynania niektórych ludzi i całych środowisk, zgrozą powszechną i nieustającą. Przywykliście do niej ?
Tytuł notki nie wziął sie z niczego. Tego rodzaju antypolski jazgot już się pojawił w sieci w reakcji na pomocowe działania polityków PISu. Jestem przekonany, iż coś takiego powodzianom nie przyszłoby choćby do głowy i jest to tylko akcja antypisowskich hejterów.