Michalik po inauguracji Trumpa: Jesteśmy świadkami odradzania się faszyzmu

natemat.pl 6 часы назад
Hiszpański premier Pedro Sánchez powiedział w Davos, iż miliarderzy z branży technologicznej chcą wykorzystać media społecznościowe do obalenia demokracji. Zgadzam się, iż istnieją bardzo silne poszlaki, iż dokładnie to właśnie teraz się dzieje.


Powiedzieć, iż świat skręca w prawo, to nic nie powiedzieć. Liberalna demokracja nigdy nie była przeważającym i ulubionym ustrojem całego świata, ale demokratyczne Stany Zjednoczone i zjednoczona Europa były decydowanie jej filarami. Tymi samymi, których rozpad przypieczętowało zwycięstwo Donalda Trumpa i Elona Muska, o którym już mówi się, iż zechce być kolejnym prezydentem USA.

W Unii Europejskiej dwadzieścia, z dwudziestu siedmiu rządów istnieje dzięki poparciu prawicy, niekiedy radykalnej, umiarkowane centrum i lewica praktycznie przestają się liczyć. Umiarkowanie zresztą w ogóle przestaje być dla spolaryzowanych i uzależnionych od dopaminy wyborców atrakcyjne, czego doświadczamy także w Polsce.

Smutne wnioski po inauguracji Trumpa


Na pewno jesteśmy świadkami odradzania się faszyzmu (wiem, straszne, brutalne słowo) – upudrowanego, nowocześniejszego, technologicznego, przypudrowanego ładnymi obrazkami i memami – ale jednak faszyzmu. Możemy go nazywać "inną formą faszyzmu", "autokracją", "dyktaturą" czy czymkolwiek innym, ale nie zmienia to istoty rzeczy.

Nie dajmy się nabrać na dobre garnitury współczesnych faszystów i ich często pozornie wzniosłe słowa. Faszyzm to faszyzm – nieważne jak się go nazwie i pokaże w telewizji – to przez cały czas ta sama silna nienawiść do ludzi postrzeganych jako innych, okrucieństwo, bezprawie, kontrola, pogarda, kult państwa, partyjny terror, agresywne, pozbawione hamulców przywództwo, a na końcu śmierć i zniszczenie dla wszystkich jego ofiar.

Dlatego nad słowami Sancheza, choćby jeżeli ktoś się z nimi nie zgadza, należy się z pełną powagą zastanowić. Powinny robić to media, tak, żeby ich argumenty wybrzmiały mocno w uszach opinii publicznej. Ludzie na całym świecie muszą zrozumieć, co się dzieje. Muszą wiedzieć, iż teraz ważą się ich losy. I co ważniejsze, muszą to wreszcie jasno pojąć politycy, także w Polsce.

Rosnący w siłę faszyzm wymaga głośnej, publicznej dyskusji. Odważnego, mądrego, ale i bezkompromisowego nazywania spraw po imieniu. Ale i walki, podjęcia natychmiastowych silnych środków zaradczych.

Ucierpią zwykli ludzie


Niestety odnotowuję, iż w Polsce większość mediów wciąż zachowuje się, jak słynne małpy, które nie widzą i nie słyszą zła, ani o nim nie mówią. Konsekwencje tego poniosą niestety ludzie, którzy zorientują się, co się dzieje, gdy będzie już za późno.

Media społecznościowe są dziś jednym z głównych źródeł informacji, także politycznych i jednym z najpotężniejszych narzędzi do kształtowania opinii publicznej. Facebook, X, YouTube czy TikTok kontrolują sporą część debaty publicznej na świecie, a tak się składa, iż wtórują Donaldowi Trumpowi.

Powiększaniu się ich wpływów i znaczenia towarzyszy niestety rosnąca skala dezinformacji i manipulacji, trolling polityczny, szczucie i brunatna propaganda, z których ich użytkownicy często nie zdają sobie sprawy.

Media społecznościowe to nie jest "tylko gadanie", "tylko internet" – one mają na politykę, na wybory realny wpływ, algorytmy kształtują zachowania i sposób myślenia wyborców, co w obliczu koncentracji ich własności w rękach kilku gigantów technologicznych wzmaga niebezpieczeństwo monopoli nie tyle informacyjnych, ile propagandowych.

Widok właścicieli przodujących mediów społecznościowych i gigantów technologicznych na zaprzysiężeniu Donalda Trupa – iż o roli Elona Muska nie wspomnę – uświadomił chyba wszystkim na świecie, iż decyzje antydemokratyczne podejmowane w Stanach Zjednoczonych będą miały solidne finansowe wsparcie.

Przy czym jest dla mnie oczywiste, iż nikt (w Polsce widać to już bardzo jasno) nie poniesie za to nigdy żadnej odpowiedzialności.

X, odkąd kupił go Elon Musk podważa instytucje demokratyczne i promuje idee osłabiające demokrację. Facebook tuż przed zaprzysiężeniem Trumpa zrezygnował z dotychczasowej polityki wyrównywania szans.

Media społecznościowe coraz bardziej jawnie promują centralizację władzy, "silne", czyli autorytarne przywództwo i dziwne, dezinformacyjne narracje. I co? I nic.

Stwierdzenie Pedro Sáncheza, iż miliarderzy technologiczni będą używać mediów społecznościowych do podważania demokracji jest moim zdaniem silnym sygnałem alarmowym, który powinien mocno wybrzmieć.

Читать всю статью