W lat młodości szybkim, sprawnym,
więc mężatki, czy też panny,
wciąż leciały, jak ćmy, na mnie.
Życie/m chłonął aż zachłannie.
Potem również – chłop dojrzały,
potwierdzałem swoją sławę.
Jam, nie chwaląc się nadmiernie,
dzielnie niosłem męskie brzemię.
Nawet teraz, już współcześnie,
nie brak zabaw mi cieleśnie…
Nagle… budzik: „Do roboty!!”.
Czar mój prysnął jak sen złoty.