Lewicki: Kto często spotykał się z panem Putinem?

konserwatyzm.pl 4 месяцы назад

Ostanie wystąpienia premiera Tuska wskazują, iż chyba postanowił on znacznie rozszerzyć obszary podlegające jego władzy i zaliczyć do niech także przeszłość, którą chce dowolnie kształtować i przedstawiać w taki sposób jaki wydaje się mu aktualnie korzystny.
Tego rodzaju działanie, jako podstawę totalnej władzy politycznej, przedstawił w książce „Rok 1984” George Orwell w słynnym cytacie: „Kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość: kto kontroluje teraźniejszość, kontroluje przeszłość”.

Poniżej przykład tego w jaki sposób Tusk traktuje fakty z przeszłości. W swoim ostatnim, bardzo emocjonalnym, wystąpieniu sejmowym, zawarł stwierdzenie: „z panem Putinem spotykałem się równie często, jak pan Kaczyński”.
Rozumieć należy, iż chodziło mu o ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, gdyż o Jarosławie wiadomo, iż nie spotkał się z Putinem ani razu, odmawiając także takiego spotkania w Smoleńsku w dniu 10 kwietnia 2010 roku.
Zacznijmy tę sprawę badać po kolei. Ile razy spotkał się i rozmawiał z Putinem Tusk? Ja naliczyłem tych bezpośrednich spotkań co najmniej pięć. I tak, były to spotkania, licząc od najwcześniejszego:
– 8 lutego 2008 roku w Moskwie
-29 stycznia 2009 roku podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos w Szwajcarii
-1 września 2009 roku na sopockim molo
-7 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku
-10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku

Ile zaś razy spotkał się z Władimirem Putinem Lech Kaczyński? Bezpośrednie, bilateralne rozmowy miedzy tymi politykami nie odbyły się ani razu, zaś przynajmniej dwa razy wzięli oni udział w tych samych wydarzeniach.
Na szczycie UE w Lahti w październiku 2006 roku, na który Finlandia zaprosiła także Putina, podczas plenarnych obrad Kaczyński wytknął Putinowi działania w Czeczenii i konflikt z Gruzją.
Z tego powodu dziennik „Liberation” zaliczył Kaczyńskiego do bardzo nielicznej grupy polityków, którzy uratowali na tym szczycie honor Europy.
Medialne doniesienia dotyczące tego szczytu podawały także, iż Kaczyński przywitał się tam z Putinem, ale był to tylko uścisk dłoni, a nie „prawdziwa rozmowa”.
Nie można tego absolutnie porównywać do długotrwałych rozmów Tuska z Putinem, często w cztery oczy.
Istnieje także zdjęcie, na którym widać Putina i Kaczyńskiego. Jest to zbiorowa fotografia wszystkich uczestników szczytu w Lahti, gdzie w pierwszym rzędzie widzimy Putina, a w drugim rzędzie znajduje się m.in. Lech Kaczyński.
Tymczasem zdjęć, na których wyeksponowany jest tylko Putin z Tuskiem, znajdziemy dziesiątki i taka piękna sesja zdjęciowa, tylko dla tej pary polityków, została wykonana na molo w Sopocie.
Jeśli zaś chodzi o uroczystości na Westerplatte w dniu 1 września 2009 roku, to tam nie doszło chyba choćby do przywitania się Kaczyńskiego z Putinem i brak jakiejkolwiek o tym informacji. Byłoby to zresztą dziwne, gdyż kilka miesięcy wcześniej, w listopadzie 2008 roku, przydarzył się tzw. „incydent gruziński”, polegający na ostrzelaniu, od strony posterunku osetyjsko-rosyjskiego, konwoju w którym poruszał się także prezydent Kaczyński. Czy zatem Kaczyński mógłby się przywitać z Putinem tak jak gdyby nic wtedy się nie stało? Jest natomiast takie znamienne zdjęcie z tej uroczystości, na którym Lech Kaczyński przechodzi wzdłuż rzędu foteli na których siedzą, obok siebie: Putin, Merkel i Tusk. Kaczyński nie patrzy w ich stronę i oni też mają wzrok odwrócony w innym kierunku. Wygląda to tak jakby oni i Kaczyński świadomie się ignorowali i starali nie dostrzegać.

Zauważyć też należy, iż wymienionych wcześniej pięć przypadków spotkań Tuska z Putinem to nie jest pełna liczba ich kontaktów. Tylko 1 września 2009 roku, podczas wizyty Putina w Polsce, doszło faktycznie aż do trzech spotkań Putina z Tuskiem, o czym zresztą ten drugi mówił podczas przesłuchania przed Sądem Okręgowym w Warszawie w kwietniu 2018 roku. Miało to być najpierw spotkanie w wąskim gronie, do którego zaliczył chyba też spacer na molo, a potem uroczystości na Westerplatte i międzyrządowe spotkanie formalne.
Do tych spotkań bezpośrednich należy też dodać kontakty telefoniczne. Z mediów wiemy, iż Putin co najmniej dwa razy dzwonił do Tuska: raz w dniu 3 lutego 2010 roku i chodziło wtedy o zaproszenie do złożenia wizyty w Smoleńsku, a drugi raz w czerwcu 2012 roku, podczas Euro 2012, w związku z incydentami między kibiców obu krajów.
Tusk zaś zadzwonił do Putina w końcu października 2010 roku i rozmowa miała dotyczyć świeżo podpisanej przez wicepremiera Pawlaka umowy gazowej.

Jeśli te wszystkie kontakty, miedzy Tuskiem i Putinem, zbierzemy razem to wyjdzie nam, iż było ich co najmniej dziesięć, gdy tymczasem Lechowi Kaczyńskiemu możemy z trudem przypisać jeden bezpośredni kontakt – przywitanie się z Putinem w Lahti.
Istnieje duża różnica, zarówno w ilości jak i istotności tych kontaktów, i nie da się uznać, iż to było to samo.
Dziwi też dlaczego dziś Tusk usiłuje kogoś przekonywać, iż był tak samo przeciwny Rosji jak Lech Kaczyński, bo chyba tak należy rozumieć sens jego obecnych twierdzeń o tym, iż jego relacje w Putinem były takie same jak Kaczyńskiego. Przecież wiadomo, iż wtedy prawie wszyscy ważni przywódcy państw zachodnich nie mieli żadnych oporów by współpracować i przyjaźnić się z Putinem. Wystarczy przypomnieć, iż prezydent USA, George W. Bush, uważał Putina za przyjaciela, był z nim po imieniu, i sam przyznawał się do 40 z nim spotkań, a po ataku 11 września 2001 roku to właśnie Putin, a nie żaden z sojuszników USA, jako pierwszy zadzwonił do Busha z ofertą pomocy.
Gdy tylko władzę objął następny prezydent Barack Obama, to zaraz miał miejsce tzw. reset. Do entuzjastów Putina należał także premier Wielkiej Brytanii Tony Blair i premier Włoch Silvio Berlusconi. Niemcy zaś, rządzone wtedy przez Angelę Merkel, prowadziły i z żelazną konsekwencją rozwijały strategiczną współpracę z Rosją, która zresztą zaczęła się wiele lat wcześniej.
Czy oni wszyscy też dziś żądają by uważano, iż zawsze byli przeciwnikami Putinowi i chcą ściągać innych za jakieś prorosyjskie odchylenia? Większość z nich nie wydaje się być zdeterminowana do takich działań, gdyż nie sprawują już władzy w swoich krajach i nie czują żadnej potrzeby zmieniania narracji dotyczącej przeszłości by uczynić z tego narzędzie dla utrzymania obecnej władzy. A być może, niektórym z nich, także i przyzwoitość by na to nie pozwoliła?

Stanisław Lewicki

Читать всю статью