Lewicka: Balon pękł. Tydzień, który obnażył grę Trumpa i samotność Polski

natemat.pl 1 час назад
Waszyngtońska wizyta Karola Nawrockiego była niczym rekonstrukcja historyczna, na chwilę przywracająca świat już miniony, świat ukształtowany po zakończeniu zimnej wojny, w którym Stany Zjednoczone były naszym protektorem i sojusznikiem. Trump jeszcze przed rozmowami obu delegacji za zamkniętymi drzwiami zadeklarował, iż o wycofaniu amerykańskich wojsk z Polski nie ma mowy, a choćby może być tych żołnierzy na naszym terytorium nieco więcej i był szalenie miły, a wiemy, iż wizyta w Białym Domu może się też skończyć nieprzyjemnościami.


Jeszcze emocje po tym wydarzeniu nie opadły, gdyż minął ledwie tydzień, gdy wróg postanowił sprawdzić, ile warte są deklaracje amerykańskiego prezydenta. Rosyjskie drony na polskim niebie miały bowiem, prócz innych, wyliczanych przez ekspertów celów, takich jak testowanie systemów obrony czy sianie dezinformacji, sprawdzić, jak na to zareaguje Waszyngton.

Balon, napompowany przez samego Karola Nawrockiego, a zwłaszcza jego współpracowników, został przekłuty, bo amerykański prezydent srodze zawiódł tych, którzy się po nim spodziewali czegoś dobrego. Najpierw Donald Trump nie odpowiedział na pytanie, czy wie o dronach nad Polską. Potem napisał coś, czego znaczenia nikt nie zrozumiał.

Porozmawiał, i owszem, z prezydentem Nawrockim telefonicznie, ale potem rzucił publicznie, iż rosyjskie drony mogły być "pomyłką". Po takim dictum i Jarosław Kaczyński nie miał wyjścia, i musiał odpowiedzieć dziennikarzom, iż w jego przekonaniu "w żadnym wypadku nie była to pomyłka".

Ale już szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz usiłował ratować nie tyle wizerunek Trumpa, co niedawny triumf polskiego prezydenta po powrocie z Waszyngtonu, mówiąc, iż dla niego "najważniejsze jest to, co prezydent Trump powiedział bezpośrednio prezydentowi Karolowi Nawrockiemu. Cała reszta komunikatów publicznych może być też przedmiotem pewnych sygnałów i jakiejś takiej gotowości negocjacyjnej".

To rozłóżmy te dwa zdania na czynniki pierwsze


Opinia publiczna nie wie, co Trump powiedział Nawrockiemu, bo komunikat po tej rozmowie był tak lakoniczny, iż aż nasuwał przypuszczenie, iż nie padło w niej nic istotnego. Po drugie, "cała ta reszta komunikatów publicznych" ze strony Trumpa wskazuje na niesłabnącą chęć zbliżenia z Rosją i – jak się okazało w minionym tygodniu – także z "czcigodnym prezydentem" Łukaszenką!

Szokująca powinna być dla nas ta koincydencja – my zamykamy z Białorusią granicę, a Trump znosi sankcje na białoruskie linie lotnicze, chce wznowienia kontaktów gospodarczych i nie wyklucza spotkania z białoruskim uzurpatorem.

My obawiamy się zwiększenia migracyjnej presji na polsko-białoruskiej granicy, gdy tymczasem Trump informuje Łukaszence w osobistym liście, iż modli się o jego zdrowie oraz "dalsze postępy w realizacji naszych wspólnych celów".

Przy okazji: nikt chyba nie sądzi, iż gesty ze strony Białorusina, takie jak wypuszczenie kilkudziesięciu politycznych więźniów lub poinformowanie Polski o zbliżających się dronach, czyli "próba zbliżenia z Zachodem", są elementem samodzielnej polityki Mińska. Łukaszenko od lat, a już w ogóle od 2020 roku, kiedy to sfałszował wybory prezydenckie, gra rolę w teatrze Putina, więc poszczególne kwestie do wygłoszenia dostaje prosto z Kremla.

A próba wybicia się na niepodległość wbrew Moskwie, oznaczałaby prawdopodobnie jego fizyczny koniec. Porzućmy zatem groźną w swej naiwności nadzieję, iż Białoruś właśnie próbuje oderwać się od Rosji. Nic takiego nie będzie miało miejsca, to Putin dzięki Łukaszenki prowadzi grę z Trumpem.

Miesiąc od Alaski i co?


Równo miesiąc temu Putin przeszedł się po czerwonym dywanie, rozłożonym dla niego przez amerykańskich żołnierzy w Anchorage. Wojna w Ukrainie jak trwała, tak trwa, a Putin drwi sobie z kolejnych, coraz rzadszych zresztą, gróźb amerykańskiego prezydenta. Tym bardziej iż zaczynają one przybierać karykaturalną formę.

W ostatnich kilkudziesięciu godzinach Trump wyraził gotowość do nałożenia na Rosję sankcji, jeżeli wszystkie państwa NATO się na to zgodzą i jeżeli wszystkie przestaną kupować rosyjską ropę. Kto kupuje tę ropę? Turcja, Węgry i Słowacy. Czyli te kraje, które albo mają niezłe relacje z Rosją (Turcja), albo są jej wasalami (Budapeszt i Bratysława).

Trump oczekuje też, iż Europa stanie u boku USA do konfrontacji handlowej z Chinami, co akurat – uniezależnianie się od Pekinu – mogłoby nam wyjść na zdrowie, tyle iż amerykański przywódca, mnożąc warunki dla sojuszników, wciąż nie określił, czym dokładnie jest się w stanie zrewanżować, jeżeli chodzi o zatrzymanie Rosji. A ta teraz będzie nas szarpać.

W sobotę zawyły syreny w Chełmie i Świdniku, bo wojsko znów poderwało myśliwce do obrony nieba przed dronami operującymi nad Ukrainą w pobliżu naszej granicy.

"Licz na siebie"


Stare przysłowie mówi, iż prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. W ostatnim tygodniu z realną pomocą pospieszyli nam Holendrzy, Francuzi, Szwedzi czy Niemcy.

Zachowanie Stanów Zjednoczonych było dwuznaczne i nie przywiązywałabym nadmiernej wagi do uczciwego wystąpienia amerykańskiej ambasadorki na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ, bo to nie Dorothy Shea podejmuje wiążące decyzje.

Trump pozostaje Trumpem – politykiem nieprzewidywalnym, indolentnym, interesownym, o autokratycznej osobowości. Z kimś takim trudno się na coś umówić, bo nigdy nie ma pewności, iż słowa dotrzyma. Zaś w gabinecie owalnym, w przeciwieństwie do jego pierwszej kadencji, nie ma już "dorosłych", którzy mogliby zablokować szkodliwe decyzje, są tylko klakierzy, sekciarze MAGA.

Trzeba też porzucić opowieść o "specjalnych relacjach" PiS-u z amerykańską administracją. Nie ma czegoś takiego i to wcale nie jest mój zarzut wobec Nawrockiego. Z kimś takim jak Trump trudno się porozumieć, ułożyć, dogadać, nie mówiąc o przyjaźni. Poklepał Nawrockiego po plecach, był pokaz lotniczy? To nic nie znaczy. Jutro może go nie poznawać albo obrazić.

To nie oznacza, iż nie trzeba zabiegać o nasze interesy w Waszyngtonie, ale nie należy pokładać w obecnej amerykańskiej administracji daleko idących nadziei. Żeby się potem boleśnie nie rozczarować. Umiesz liczyć, licz na siebie i na tych, którzy w Rosji widzą dokładnie to samo, co my: potężne zagrożenie dla naszego świata.

Читать всю статью