"Le Monde": Франция добивается военного сближения с Польшей

news.5v.pl 10 часы назад

Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu „Interia Bliżej Świata” publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Dziennik „Le Monde”, z którego pochodzi poniższy artykuł, założono pod koniec 1944 r. Od tego czasu gazeta należy do najchętniej czytanych przez Francuzów i stanowi wiodący głos w debacie publicznej.

Podczas gdy na początku miesiąca Polska obejmuje prezydencję w Radzie Unii Europejskiej – z silną wolą poczynienia postępów w kwestiach bezpieczeństwa i obrony – w poniedziałek 13 stycznia (francuski – red.) minister sił zbrojnych Sébastien Lecornu melduje się w Warszawie. Wizyta koncentruje się przede wszystkim na wsparciu dla Ukrainy w formule, na którą z inicjatywy Polski przybyli także ministrowie obrony Włoch, Niemiec i Wielkiej Brytanii.

Wizyta Lecornu jest następstwem pierwszego spotkania przedstawicieli pięciu europejskich państw, które odbyło się w Berlinie 25 listopada. Nastąpiła również w ślad za tą, w którą Emmanuel Macron udał się 12 grudnia 2024 roku. Francuska głowa państwa przyjechała wówczas do Warszawy, by rozmawiać m.in. z polskim premierem Donaldem Tuskiem o wysłaniu wojsk do Ukrainy, kiedy perspektywa negocjacji pokojowych między Kijowem a Moskwą wydawała się być coraz bliższa. Poniedziałkowa wizyta Lecornu dotyczy jednak dalej idących kwestii, ponieważ Donald Tusk bardzo powściągliwie odniósł się do projektu „koalicji” sił pokojowych.

Wizyta francuskiego ministra obrony w Polsce. „Warszawa ma dwa priorytety”

– Priorytetem dla Polski bynajmniej nie jest wysłanie wojsk, ale potwierdzenie kontynuacji wysyłania broni do Ukrainy, rozwój tego typu produkcji w Europie oraz doprowadzenie do tego, aby produkcja przemysłowa w sektorze obronnym nadążała za swoimi czasami – tłumaczy Amélie Zima, specjalistka ds. Polski i NATO we Francuskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych (IFRI). – Celem Warszawy jest, aby Kijów nie był zmuszany do ustępstw terytorialnych na rzecz Rosji, w przeciwnym razie w jej oczach wygra polityka faktów dokonanych – dodaje badaczka.

Warszawa ma poważne wątpliwości w kwestii wysyłania wojsk. Według „Le Monde” Polacy woleliby rozlokować się daleko od swoich granic, w Donbasie, a nie na zachodniej Ukrainie. Często się o tym wspomina, ponieważ na Wołyniu – położonym między Polską a Białorusią regionie Ukrainy – wciąż żywe są kwestie pamięci między Polakami a Ukraińcami ze względu na masakry, które miały tam miejsce podczas II wojny światowej. Ponadto wojsko polskie ma niewielkie doświadczenie poza granicami swojego terytorium, dlatego wolałoby zatrzymać swoje oddziały na inne misje. Wreszcie – zgodnie z zasadami ONZ siły interwencyjne na ogół nie składają się z żołnierzy z kraju graniczącego z konfliktem.

Wojna w Ukrainie. W jakiej roli widzi siebie Polska?

Warszawie znacznie wygodniej umacniać się w swojej roli zaplecza na zapleczu, co czyni już od początku wojny; czy to w kwestii dostarczania dostaw wojskowych do Kijowa, czy też szkolenia sił ukraińskich. Polska jest też krajem goszczącym Misję Pomocy Wojskowej Unii Europejskiej wspierającą Ukrainę. Kraj ten intensywnie inwestuje również w infrastrukturę kolejową i drogową, obierając za kluczową kwestię mobilności wojskowej, która jest niezbędna do szybkiego dostarczania wszelkiego wsparcia logistycznego.

Poniedziałkowa wizyta Lecornu stanowi raczej próbę wzmocnienia więzi współpracy przemysłowej w dziedzinie obronności. Czy więc chodzi o produkcję amunicji dla Ukrainy Francja ma bowiem na swoim terytorium jeden z niewielu zakładów produkcji prochu w Europie – czy też o poczynienie postępów w relacjach bilateralnych. Jednocześnie Polska ma ogromne ambicje w zakresie zdolności (obronnych – red.), znacznie wykraczające poza to, co Francja planuje dla siebie w ramach swojego programu wojskowego obowiązującego od dzisiaj do 2030 roku.

Masowe zbrojenia nad Wisłą. „Będą mieli najpotężniejszą armię w Europie”

Polska od 2022 roku prowadzi politykę masowych zbrojeń, która obejmuje m.in. plan pozyskania od Korei Południowej choćby tysiąca czołgów Black Panther. Jak na razie dostarczono już 180 pojazdów, a blisko sto kolejnych powinno dotrzeć nad Wisłę w 2025 roku – podkreślono w mającej się niedługo ukazać analizie IFRI na temat polskiej armii. To samo dotyczy haubic, których zamówiono od Koreańczyków z południa blisko 700 sztuk oraz wyrzutni rakiet (290 sztuk) i niemal 500 systemów artylerii rakietowej HIMARS, tym razem ze Stanów Zjednoczonych.

– choćby jeżeli osiągną tylko połowę tego, co zapowiedzieli, Polacy będą mieli najpotężniejszą armię w Europie – uważa Léo Péria-Peigné, badacz z IFRI oraz (razem z Amélie Zimą) współautor wspomnianej analizy. – W większości segmentów Francja jest jednak nieco opóźniona względem rynku – dodaje specjalista ds. uzbrojenia. Większość dużych kontraktów została już uruchomiona. Na tym etapie francuscy producenci są zatem zmuszeni do przygotowania bardziej drugorzędnych lub długoterminowych zaproszeń do składania ofert.

Zbrojenia Polski szansą dla Francji. Problemem „twarde warunki”

Na przykład Polska od 2023 r. stara się o pozyskanie konwencjonalnych okrętów podwodnych – ma bowiem tylko jeden sprawny. Naval Group ruszyła do wyścigu. W ostatnich miesiącach Paryż przekonał też Warszawę do przyłączenia się do inicjatywy Elsa, której celem jest opracowanie pocisku ziemia-ziemia dalekiego zasięgu wspólnie z Londynem, Rzymem i Berlinem. – Warszawa wydaje się również zainteresowana pozyskaniem pocisków powietrze-powietrze Meteor – zauważa Péria-Peigné.

Warunki, jakie stawiają Polacy przed podpisaniem takich umów, są jednak wyjątkowo twarde. Zgodnie z polskim prawem, w przypadku każdego kontraktu zbrojeniowego, część produkcji musi być zlokalizowana w Polsce – co w żargonie nazywa się „offsetem przemysłowym”. W ten oto sposób Warszawa ma wesprzeć swoją główną państwową spółkę zbrojeniowąPGZ, która w ostatnich latach borykała się z pewnymi trudnościami. Kryteria te są trudne do zaakceptowania przez Francuzów, którym zależy również na ochronie interesów swojej bazy przemysłu obronnego.

Co Paryż może dać Warszawie? W tle „metoda” zza Oceanu

W niektórych przypadkach Polacy nie wahają się prosić o tzw. „pośrednie” rekompensaty, takie jak stacjonowanie wojsk na ich terytorium, co jest formą dodatkowej gwarancji bezpieczeństwa w przypadku ataku Rosjan. – Amerykanie często zdobywali dzięki temu kontrakty – podkreśla Péria-Peigné. W kraju stacjonuje bowiem około 10 000 żołnierzy armii amerykańskiej.

Jeśli Francja nie będzie w stanie spełnić tego wymogu, może zagrać inną kartą: szkoleniem. – Polacy są bardzo zainteresowani doświadczeniami armii francuskiej – mówi badacz, przypominając, iż Warszawa, która dąży do podwojenia liczebności swojej armii, musi wyszkolić dużą liczbę kadr. Jest to cel rekrutacyjny, który z trudem udaje się dziś zrealizować, a więc osłabia wiarygodność jej działań w zakresie zbrojeń.

Putin ciąży na Macronie. „Polacy szukają gwarancji”

Paryż musi jednak odbudować z Warszawą relacje oparte na zaufaniu. Koncyliacyjna linia dyplomatyczna prowadzona przez Emmanuela Macrona wobec rosyjskiego przywódcy Władimira Putina od początku wojny w Ukrainie pozostaje z punktu widzenia Polski dużym obciążeniem. – Polacy szukają otuchy i gwarancji – zaznacza Zima.

– Czy to w dziedzinie odstraszania, biorąc pod uwagę to, w jaki sposób Francja może rozważać zakres swojego parasola nuklearnego, czy też domagając się, na przykład, aby Francja formalnie wypowiedziała akt stanowiący NATO-Rosja z 1997 roku, który ogranicza na papierze liczbę kontyngentów wojskowych możliwych do rozmieszczenia na wschodniej flance.

Aby załagodzić te napięcia, Paryż i Warszawa są zaangażowane w renegocjację umowy o współpracy, która powinna przybrać formę traktatu podpisanego wiosną w Nancy. Byłby to sposób na zrównanie współpracy z Polską, Niemcami, Włochami czy Hiszpanią, poprzez ujęcie kwestii obronności w ogólniejszą całość. W tym kontekście Paryż i Warszawa mogłyby znaleźć również materiał do dyskusji na nieco inny temat, przywieziony do Brukseli przez polską prezydencję: wyłączenie wydatków na obronność spod słynnej zasady ograniczającej roczny deficyt budżetowy do 3 proc. produktu krajowego brutto.

Artykuł przetłumaczony z „Le Monde”. Autorki: Chloé Hoorman, Elise Vincent

Tłumaczenie: Nina Nowakowska

Tytuł, lead, śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji

Zobacz również:

Gliński o ekshumacji ofiar zbrodni wołyńskiej: To jest walka o cokolwiek/Polsat News/Polsat News

Читать всю статью