Kto i po co wymyślił Żyda ?

wiernipolsce1.wordpress.com 5 месяцы назад
Kto i po co wymyślił Żyda ?

I teraz nie tylko Żyd ma z tym problem.

„Kto spotyka Jezusa, ten spotyka judaizm” – powiedział JPII, 11 listopada 1980r., do wspólnoty żydowskiej w Moguncji. A jak powszechnie wiadomo, Jezus był żydem i „Żydem”. Zatem, kto i po co wymyślił chrześcijaństwo, to także istotne pytanie – ? I co bardziej wyniosło Żyda do jego współczesnej roli i politycznej pozycji w świecie, jego osobisty talent, przymioty ducha, judaizm, chrześcijaństwo, czy syjonizm zakodowany w obydwu tych mojżeszowych religiach – ?

Nie daje mi spokoju tylko ta Moguncja, dlaczego tutaj JPII nawiązał do wspólnych korzeni wiary? Może powodem było to, iż właśnie tu, w Moguncji trzeba szukać źródeł prawdziwości wiary, jako iż w 1542r. jej kardynał po raz ostatni wystawił święte relikwie chrześcijaństwa: dwa pióra i jaja Ducha Świętego – za Christentum im Selbstauflösung [„Chrześcijaństwo w samounicestwieniu”] – D.Bronder, str. 64, 65.

D.Kosiur

_______________________________

tekst artykułu za: https://www.newsweek.pl/kto-wymyslil-zydow/v3svtwq

2011r. – Kto wymyślił Żydów ?

– tłumaczy historyk Shlomo Sand (SS), autor głośnej i „kontrowersyjnej” (skąd te kontrowersje -? – D.Kosiur) książki The Invention of the Jewish People („Kiedy i jak wynaleziono naród żydowski”), w rozmowie z Maciejem Nowickim (MN)

——

Maciej Nowicki: Zacznijmy od cytatu: „Izrael nie jest państwem demokratycznym, ponieważ definiuje się jako państwo narodu żydowskiego”. Te słowa z pana książki wywołały w Izraelu burzę. Jak je należy rozumieć?

Shlomo Sand: Demokratyczne państwo służy wszystkim swoim obywatelom. Tymczasem Izrael nie jest państwem wszystkich Izraelczyków, ale jedynie wszystkich Żydów. Nie służy natomiast np. arabskiemu studentowi – obywatelowi Izraela żyjącemu w Izraelu. Dla 20 proc. nie-Żydów Izrael nie jest ich państwem. jeżeli Polska ogłosi jutro, iż jest wyłącznie państwem kato-Polaków, a nie wszystkich swoich obywateli, trudno będzie ją przez cały czas nazywać demokracją, chyba się pan z tym zgodzi… Żaden Żyd mieszkający w jednej z liberalnych demokracji zachodnich nie potrafiłby zaakceptować form dyskryminacji, których doświadczają Arabowie mieszkający w Izraelu. Przecież Izrael nie mógłby zostać przyjęty do UE z powodu niedemokratycznego, dyskryminacyjnego charakteru swoich praw. – (Niestety, Izrael jest państwem stowarzyszonym z UE, ale kto i na jakich zasadach je stowarzyszył ? – D.Kosiur)

MN: Jednak w Izraelu partie arabskie mogą uczestniczyć w wyborach, można do woli krytykować rząd. Wolność słowa nie ma adekwatnie granic, pluralizm przybiera rozmiary nieporównywalne z tym, co się dzieje w krajach sąsiednich. – A Shlomo Sand, mimo iż wydał książkę, która rozwścieczyła wszystkich syjonistów, przez cały czas pracuje na uniwersytecie…

SS: Wcale temu nie przeczę. Liberalizm ma jednak w Izraelu swoje granice. Choćby takie, iż nie istnieje tu instytucja ślubu cywilnego, nie ma świeckich pogrzebów, transport publiczny nie funkcjonuje w szabas, a prawo własności obywateli arabskich jest systematycznie naruszane. Jednak wątpliwy charakter izraelskiej demokracji wcale nie wynika z tego. Główny problem polega na tym, o czym już mówiłem: Izrael nie należy do wszystkich obywateli. Dlatego jest liberalną etnokracją – liberalną ze względu na panujące tam swobody, a etnokracją ze względu na dominację jednej z grup etnicznych. Na dodatek grupy wymyślonej od podstaw.

MN: Co to znaczy – wymyślonej?

SS: – Naród żydowski został wymyślony w drugiej połowie XIX wieku przez pierwszych syjonistów. Zgodnie z ich wersją historii po wyjściu z Palestyny Żydzi zaczęli błądzić po świecie, dotarli do Warszawy, potem zawrócili i udali się z powrotem do Palestyny, swej pierwotnej ojczyzny. Ta opowieść ma charakter wyłącznie mityczny. Nie ma ani jednej książki naukowej o wygnaniu Żydów z Palestyny. Z prostej przyczyny: bo nic takiego nie miało miejsca. Rzymianie nie wypędzali plemion – nie mieli zresztą ciężarówek i pociągów, aby przenosić całe ludy. Tymczasem niemal każdy człowiek z ulicy wierzy w to, iż Żydzi zostali wygnani przez Rzymian.

MN: Pan idzie znacznie dalej, mówiąc, iż nie tylko Żydzi nie zostali wygnani, ale co więcej, prawdziwymi spadkobiercami królestwa Judei są Palestyńczycy…

SS: – Myślę, iż Ben Gurion nie mylił się w 1919 roku, mówiąc, iż większość Palestyńczyków, a adekwatnie Arabów – bo naród palestyński jeszcze wtedy nie istniał – to potomkowie dawnych Hebrajczyków. Szanse na to, iż Palestyńczyk jest potomkiem dawnego Żyda z czasów starożytnych, są tysiąc razy większe niż w przypadku Żyda z Polski, takiego jak ja – mój ojciec urodził się w Łodzi. Dawni Żydzi zostali tam, gdzie byli, a w VII wieku ulegli islamizacji. Pozostaje w takim razie pytanie: skąd wzięli się dzisiejsi Żydzi? Większość wywodzi się z ludów nawróconych na judaizm. Od czasów Machabeuszy, a więc od II w p.n.e., aż do IV wieku n.e. judaizm jest główną religią prozelicką, prowadzi zaciekłą propagandę na swoją rzecz. To nie lud żydowski się rozprzestrzeniał – wbrew temu, co sądzi wielu ludzi. Rozprzestrzeniała się żydowska religia. Gdyby nie konwertyci, judaizm nie miałby żadnego znaczenia. Ta epoka nawróceń kończy się wraz z nastaniem chrześcijaństwa. – Żydowski prozelityzm był surowo karany od IV wieku, kiedy chrześcijaństwo stało się w Imperium Rzymskim religią państwową. A potem skończył się również w świecie muzułmańskim. To właśnie wtedy judaizm zaczyna nabierać charakteru zamkniętego. Nie z własnej woli. Zostaje mu to narzucone przez potężną konkurencję ze strony chrześcijaństwa i islamu. Dlatego Żydzi przemieszczają się w regiony peryferyjne, pogańskie – do Jemenu, północnej Afryki. I tam zaczynają nawracać. Podobnie jak na ziemiach między Kijowem a Gruzją, gdzie powstaje królestwo Chazarów, którego władcy przyjmują judaizm. W XX wieku 80 proc. wszystkich Żydów mieszkało w Europie Wschodniej, głównie w Polsce. Oni w żadnym razie nie wywodzą się z Bliskiego Wschodu: ich przodkowie byli Chazarami z domieszką słowiańską czy mongolską. Jak pan widzi, to nie ma nic wspólnego z oficjalną wersją o narodzie wygnanym.

MN: Podkreśla pan, iż historia narodu żydowskiego została wymyślona, jest mitem. Ale co adekwatnie z tego wynika? Przecież naród polski czy francuski też zostały wymyślone. Na dobrą sprawę każdy naród został wymyślony. Jak to ujął Ernst Gellner: „To nie narody stworzyły nacjonalizm, ale nacjonalizm stworzył narody”.

SS: – Po pierwsze, Izrael jest chyba jedynym miejscem na świecie, gdzie istnieją dwa zupełnie odrębne działy badań historycznych: historia i historia Żydów. „Zwykłym” historykom nie wolno zajmować się historią Żydów. Po drugie, różnica jest oczywista. Polega na tym, iż syjonistom udało się wymyślić historię narodu żydowskiego, ale nie udało się stworzyć skończonego produktu, jaki stanowiłby naród żydowski. W przeciwieństwie np. do polskich intelektualistów epoki romantyzmu, którzy wydali na świat odwieczny polski naród. Syjonistom udało się stworzyć za to dwa inne narody: naród palestyński (który przedtem nie istniał i powstał w fazie kolonizacji żydowskiej, w wyniku aktu oporu) oraz naród izraelski, który ma swój język, swoją kulturę, swój teatr, swoje kino, ale syjonizm nie chce uznać go za naród, ponieważ do narodu izraelskiego należą także Arabowie. Nie ma żadnego narodu żydowskiego. Żydzi nie mówią tym samym językiem, nie jedzą tych samych potraw, nie śpiewają tych samych piosenek. Nie rozumiem, po co w ogóle mówi się o narodzie żydowskim. Po co ten blef, ten mit? Dlaczego syjonizm nie może uznać tego cudu, jakim jest religia żydowska? Bo przecież to religia łączyła wszystkich Żydów. Oczywiście wiadomo, dlaczego syjoniści tak postępują: ponieważ religia nie ma przypisanej ziemi, a naród jest do niej przypisany. I dlatego potrzebne jest im to kłamstwo.

MN: Napisał pan książkę, która podaje w wątpliwość wszystkie mity syjonizmu i wszelkie prawa Żydów do osiedlenia się w Izraelu. Stąd następujące pytanie: w jaki sposób może pan przez cały czas mieszkać w Izraelu? I na jakiej podstawie może się pan domagać uznania swego państwa przez Palestyńczyków?

SS: – Odpowiem na to pytanie w dramatyczny sposób: choćby dziecko narodzone w wyniku gwałtu ma prawo żyć. Stworzenie Izraela przez Żydów, z których wielu przeszło przez obozy zagłady, stanowiło akt przemocy przeciwko arabskiej ludności Palestyny. Trzeba jednak zrozumieć jedno: nie sposób wymazać dawnej tragedii, tworząc nową tragedię. To dziecko gwałtu – Izrael – ma prawo żyć. Tyle iż trzeba je wychować, aby nie powtórzyło zbrodni dokonanej przez swego ojca…

MN: Skoro nie ma narodu żydowskiego, a jedynym wspólnym mianownikiem jest pana zdaniem judaizm, co począć z tymi wszystkimi ludźmi, którzy uważają się za Żydów, a nie chcą mieć nic wspólnego z religią?

SS: – To bardzo delikatna kwestia. Odpowiem w ten sposób: nietrudno zrozumieć, iż po Hitlerze tak dużo osób chce określać się jako Żydzi. Nie widzę w tym żadnego problemu. Istnieje w końcu wiele tożsamości subiektywnych: feministyczna, gejowska itd. Kto chce się uważać za Żyda, ma do tego pełne prawo, mimo iż nie istnieje żadna wspólna kultura żydowska ani nie istniała w przeszłości. Mam jednak dwa zastrzeżenia – jeżeli ta tożsamość wyraża się wyłącznie poprzez solidarność z militaryzmem izraelskim, wtedy mówię: o nie, nie chcę być jednym z was. Podstawą wspólnej tożsamości nie może być też wyłącznie tragedia Shoah. To dla mnie niewystarczające. Nie można budować wspólnoty wyłącznie na tragedii i śmierci. Dawne życie ludności żydowskiej języka jidysz jest dla mnie zbyt cenne, bym miał w imię śmierci o nim zapomnieć.

MN: Podkreśla pan zasadniczą różnicę między koncepcją narodu w Europie Zachodniej, gdzie przynależność opiera się w ogromnym stopniu na akcie woli – do narodu należy ten, kto chce do niego przystąpić – a koncepcją typową dla Europy Środkowej, gdzie naród opiera się na micie etnicznym, micie wspólnego pochodzenia. I ta druga koncepcja jest znacznie bliższa tej, która dominuje dziś w Izraelu.

SS: – Definicja narodu polskiego w latach 20. i 30. XX wieku nie była wystarczająco republikańska i otwarta. Wszyscy, którzy nie urodzili się w religii katolickiej, a których rodzice byli na dodatek Żydami, Rusinami czy Ukraińcami, nie byli uważani – mimo faktu zamieszkiwania w państwie polskim – za część odwiecznego, umęczonego przez zaborców polskiego narodu. Większość twierdziła, iż prawdziwy Polak powinien być katolikiem, podobnie jak dziś prawdziwy Izraelczyk musi być Żydem. Jednak Polska zmieniła się i dzięki europeizacji stała się bardziej otwarta, zmierza w stronę narodu obywatelskiego. Tymczasem w Izraelu coraz bardziej „zapomina się” o zróżnicowanej etnicznie i kulturowo przeszłości Żydów, aby uczynić z nich etniczny monolit. To kurczowe trzymanie się definicji etnobiologicznej tłumaczy pewien pozorny paradoks. W przeszłości głównym zwolennikiem Izraela była lewica. Dziś Izrael ma poparcie prawicy, często skrajnej. choćby dawni antysemici stali się filosemitami. A to dlatego, iż tylko w Izraelu mogą się dokopać do koncepcji narodu, jaką sami wyznają.

MN: Antysemici uwielbiają operować paralelami między nazizmem a państwem Izrael. Czy nie ma pan żadnych wątpliwości – stosując podobny chwyt retoryczny – pisząc, iż gdy chodzi o definiowanie narodu, Hitler odniósł mentalne zwycięstwo w państwie żydowskim?

SS: – Były czasy w Europie, gdy każdy, kto sądził, iż Żydzi są narodem obcym, był uważany za antysemitę. Dziś jest przeciwnie: każdy, kto głosi, iż Żydzi nie tworzą odrębnego narodu, jest obwoływany wrogiem Izraela. To zwycięstwo idei nazistowskiej, czyli definiowania tożsamości na przesłankach biologicznych. Większość Izraelczyków wierzy, iż z genetycznego punktu widzenia ma to samo pochodzenie. Jako iż żydowska tożsamość jest tak bardzo krucha, od lat mnożą się w Izraelu laboratoria, które usiłują wykazać istnienie wspólnego dla Żydów DNA, tzw. genu żydowskiego. I ludzie w to wierzą – kiedy np. udzielałem wywiadu „The New York Timesowi”, argumentem obalającym moją książkę miał być sławetny gen żydowski. To tym bardziej żenujące, iż nikt poważny już nie wierzy w istnienie czystych ras, nauka już dawno odrzuciła ten pogląd.

MN: Pana krytycy podkreślają: być może Izrael popełnia błędy, ale Shlomo Sand zbyt wiele wymaga od państwa, które chce jedynie przetrwać, a jest otoczone przez śmiertelnych wrogów. To właśnie ta nadzwyczajna sytuacja usprawiedliwia sięganie po nadzwyczajne środki.

SS: – Ale o czym my mówimy? Kto zagraża naszej egzystencji? Ostatnia wojna, która groziła Izraelowi unicestwieniem, toczyła się blisko 40 lat temu. Jesteśmy uzbrojeni po zęby i mamy wsparcie największej potęgi światowej. Ani Egipt, ani Jordania, ani Autonomia Palestyńska nie chcą dziś zlikwidować Izraela. choćby Syria nie ma zamiaru dziś zniszczyć Izraela. To Izrael sam szuka śmiertelnych wrogów. Jest najgroźniejszym elementem na Bliskim Wschodzie. Nie zgadza się na pokój na podstawie granic z 1967 roku, który proponuje nam świat arabski, i chce być jedynym państwem nuklearnym w regionie

MN: Cała wina leży po stronie Izraela? Nie obawia się pan choćby Hamasu?

SS: – Nie popieram w żadnym stopniu Hamasu. Ale trzeba zrozumieć, iż także Izrael ponosi odpowiedzialność za radykalizm tej organizacji. Robi wszystko, by wpędzić Palestyńczyków w desperację, ponieważ Izrael rozumie wyłącznie jeden język – język siły. Powodem, dla którego dzisiaj nie sposób zawrzeć pokoju na Bliskim Wschodzie, wcale nie są zamachy Palestyńczyków czy ataki rakietowe. Powód jest odwrotny: to słabość Palestyńczyków. Wystarczy sobie przypomnieć, iż Izrael zawarł pokój z Sadatem w 1977 roku wyłącznie dlatego, iż Egipt odniósł połowiczne zwycięstwo cztery lata wcześniej.

MN: Polityka zagraniczna USA była dotąd w dużym stopniu zależna od Izraela. W Waszyngtonie interesy obu państw uznawano za zbieżne. To zaczyna się zmieniać. Coraz częściej czytamy, iż w stosunkach izraelsko-amerykańskich mamy do czynienia z największym kryzysem od lat 70., iż polityka kolonizacyjna Izraela zagraża temu, co Obama uważa za niezwykle istotne: próbie uspokojenia stosunków ze światem arabskim. Gdy w czasie niedawnej wizyty Joe Bidena Izrael ogłosił zamiar stworzenia nowych kolonii, Amerykanie byli po prostu wściekli.

SS: – Konflikty między Tel Awiwem a Waszyngtonem będą narastać. Aby wycofać wojska z Iraku, Amerykanie muszą poprawić stosunki z Syrią i Iranem, natomiast Izrael robi wszystko, by takiego odprężenia nie było. Interesy obu państw zaczynają się wyraźnie różnić. Dlatego mam nadzieję, iż USA będą przez cały czas wywierać presję w kwestii terytoriów okupowanych, bo nie wydaje mi się, by w samym Izraelu mogły zostać zainicjowane jakiekolwiek zmiany w tym zakresie.

MN: Carter zmusił Izrael do pokoju z Egiptem, Clintonowi nie udało się zmusić Izraela do pokoju z Palestyńczykami. Jak będzie tym razem?

SS: – Trudno powiedzieć, bo amerykańska polityka zagraniczna jest wypadkową stosunku sił pomiędzy grupami nacisku. A jak pan wie, istnieje w USA bardzo silne lobby prosyjonistyczne, które stara się zapobiec wszelkim naciskom na Izrael. Moim zdaniem to lobby jest bardzo groźne dla mojego kraju. Przecież konflikt w Irlandii Północnej skończył się wtedy, gdy lobby irlandzkich katolików w USA przestało udzielać wsparcia IRA, zrezygnowało z wysyłania broni i pieniędzy. Jakiś czas temu rozmawiałem z Amosem Ozem. On przez długi czas był orędownikiem pojednania Żydów i Palestyńczyków, wyznał mi jednak, iż zrozumiał, iż nie ma na to najmniejszych szans. Zbyt wiele jest wzajemnej nienawiści. Jedynym realistycznym rozwiązaniem wydaje mu się natychmiastowy rozwód. – Fakt, iż Oz, którego pacyfizm szanuję, sięga po podobne argumenty, co najmniej mnie dziwi. Idea całkowitego oddzielenia się od Arabów, życia bez Arabów, jest jakąś mrzonką. jeżeli ktoś chce żyć na Bliskim Wschodzie, musi przywyknąć do myśli, iż nigdy nie będzie można odłączyć się od Arabów. jeżeli nie chce żyć z Arabami, niech wyjeżdża do Paryża albo Warszawy. Powiem coś jeszcze: im bardziej Palestyńczycy żyjący w Izraelu przyswajają sobie kulturę izraelską, tym większy jest poziom ich alienacji. Nie ma w tym żadnego paradoksu – czują się po prostu coraz bardziej wykluczeni. Poziom odrzucenia państwa izraelskiego narasta wśród nich nieustannie od 1948 roku. Pierwsza i druga intifada to drobiazg w porównaniu z zagrożeniem, jakie stanowi dzisiaj potencjał nienawiści sfrustrowanych Arabów – obywateli Izraela. Oni nie będą bez końca tolerować tego, iż państwo, w którym żyją, podkreśla, iż nie jest ich państwem, a tylko i wyłącznie Żydów. Skończy się na tym, iż się zbuntują i zrobią w Galilei nowe Kosowo. To będzie oznaczało zasadniczy zwrot w dotychczasowej historii Izraela. I wielkie zagrożenie dla jego dalszego trwania.

.

wytłuszczenia w tekście: D.Kosiur

Читать всю статью