Co roku z Lotniczej Akademii Wojskowej (LAW) wychodzi około 30-40 pilotów śmigłowców. W tym roku ilość miejsc na kierunek śmigłowcowy jest największa i daje perspektywę zasiadania za sterami wiropłatów aż 50 słuchaczom. A załoga każdego Apache to pilot i operator uzbrojenia, czyli dwie osoby na maszynę. Do tego obsada każdego śmigłowca musi mieć swoich zmienników, co daje cztery osoby na maszynę. Jak łatwo policzyć, to potrzebujemy 384 członków załóg dla Apachy. jeżeli podzielimy tę liczbę przez ilość miejsc na LAW, to okazuje się, iż obsada wszystkich stanowisk na 96 śmigłowcach to „pi razy oko” 10 lat! A to nie jedyne maszyny i nie jedyne nowe „śmigła” w Siłach Zbrojnych RP. Wniosek jest jeden: tyle do zrobienia, a tak mało czasu. Stąd Ministerstwo Obrony Narodowej chce nieco zrewolucjonizować tryb szkolenia pilotów. To nie tylko oficerowie po pełnych pięciu latach Szkoły Orląt w Dęblinie zasiądą za sterami śmigłowców. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych funkcjonował system szkół podchorążych, również w Dęblinie. I wydaje się to najprostszym i sprawdzonym, bo kiedyś działającym rozwiązaniem.