Kościół, w którym sodomici, rozwodnicy i poligamiści czują się dobrze, nowe posługi świeckich i mniejsza rola kapłana. To tylko niektóre aspekty zmian, które będą przedmiotem modernistycznej debaty na październikowym Synodzie o Synodalności w Rzymie.
Kościół katolicki idzie jeszcze bardziej w kierunku herezji modernizmu. 20 czerwca br. Rzym opublikował dokument roboczy na Synod o Synodalności, któy odbędzie się w październiku – tak zwane Instrumentum laboris. Całość dokumentu obejmuje ponad 70 stron. Tekst był prezentowany w Wiecznym Mieście między innymi przez kardynałów Mario Grecha i Jean-Claude Hollericha. Pierwszy z nich jest szefem Sekretariatu Synodu, drugi będzie odpowiadał za treść finalnego dokumentu synodalnego. Obaj purpuraci podkreślali, iż Instrumentum laboris nie jest tekstem dającym gotowe odpowiedzi; to – jak mówili – zestaw pytań, które mają zainspirować obrady tegorocznego Synodu o Synodalności w Rzymie. Zgromadzenie to, wskazywali, wypracuje wstępne kierunki odpowiedzi i wyznaczy obszary do dalszego namysłu, tak, by wreszcie jesienią roku 2024 można było zebrać się na drugiej części Synodu o Synodalności – i przyjąć ostateczne konkluzje, z których autorytatywne wnioski wyciągnie później papież. Wiele elementów tekstu jest całkowicie pozbawionych treści, mówiąc wyłącznie o wspaniałości modelu synodalnego. Nie brakuje też miejsc, które tchną otuchą i żywą wiarą w Chrystusa. Niestety, to nie wszystko. Dokument jest pełen fragmentów, które wskazują na jednoznacznie rewolucyjne ukierunkowanie synodalności; na marzenie o budowie zupełnie nowego Kościoła.
W punkcie 23 Instrumentum laboris czytamy:
Jako Kościół słuchający, Kościół synodalny pragnie być pokorny i wie, iż musi prosić o przebaczenie i ma wiele do nauczenia. W niektórych dokumentach zebranych podczas pierwszej fazy zauważono, iż droga synodalna jest z konieczności pokutna, uznając, iż nie zawsze żyliśmy zgodnie z konstytutywnym synodalnym wymiarem wspólnoty kościelnej.
Słowa o tym, iż „nie zawsze żyliśmy zgodnie z konstytutywnym synodalnym wymiarem wspólnoty kościelnej” są głęboko niepokojące z dwóch przyczyn. Po pierwsze, kto i kiedy określił synodalność mianem „konstytutywnej” dla Kościoła? Dokument wielokrotnie cytuje różne wypowiedzi papieża Franciszka na ten temat, ale żadna z nich nie ma charakteru nieomylnego – nie są to uroczyste obwieszczenia ex cathedra. Skoro Kościół nigdy autorytatywnie nie określił się jako „synodalny”, to dlaczego dokument twierdzi, iż taki jest? Co to miałoby zresztą znaczyć, skoro cały czas nie ma – i przyznaje to sam dokument – definicji synodalności. Jak konstytutywne dla Kościoła miałoby być coś, czego tak naprawdę nie potrafimy precyzyjnie opisać? Po drugie, jak można potępiać przeszłość za niesynodalność, skoro synodalność jest wytworem naszych czasów, dosłownie: ostatnich lat? To ujęcie ściśle ideologiczne. Podobnie w woke’ismie potępia się kolonializm stosując kryteria przyjęte przez wspólnotę polityczną dopiero dzisiaj. Kościół przepraszający za brak synodalności wpisuje się w schemat takich właśnie ideologii.
Niestety wszystko zmierza ku totalnej rozwałce Kościoła. Po raz kolejny jedynym ratunkiem wydają się tradycyjne zgromadzenia, takie jak Bractwo kapłańskie św. Piusa X.
Szczegółowe omówienie projektu znajdą Państwo na portalu pch24.
Polecamy też: Prigożyn kontra Putin. Rosyjska wojna domowa, czy sprytna ustawka?