Im dłużej myślę nad filmem dokumentalnym „Breaking Social” (reż. Fredrik Gertten), tym bardziej nie zgadzam się z polskim przekładem tytułu („Nowa umowa społeczna”). To, czego doświadczamy w kapitalizmie króla Midasa, jest zaprzeczeniem jakiejkolwiek społecznej umowy – przypomina raczej zapowiedź nowej polityczno-gospodarczej tyranii, którą mogą przyspieszyć i pogłębić technologiczne procesy.
„Breaking Social” można było obejrzeć w ramach 20. edycji Millennium Docs Against Gravity Festival. Szwedzki film dokumentalny jest również dostępny w ramach trwającej do 4 czerwca edycji online MDAG. Nie jest to film wybitny, ale wyróżnia się ostrością perspektywy. I wielowątkowością, która z jednej strony lepiej pozwala uchwycić globalne procesy, decydujące o losach miliardów ludzi, z drugiej – pozwala lepiej uchwycić problemy, z którymi borykają się konkretne społeczności i zakorzenione w nich jednostki.
„Breaking Social” opowiada o złamanej umowie społecznej. Albo złamanym społeczeństwie, podkopanej wspólnocie. Umowie / społeczeństwie deptanej w imię zysków stosunkowo nielicznej, ale wpływowej elity.
Rzecz nie tylko w osławionym 1 procencie – autorzy filmu pokazują, w jak elity polityczne, przemysłowe, finansowe partycypują w osiąganych w ten sposób zyskach. I dlaczego – przynajmniej niektórym – opłaca się współuczestnictwo w tym globalnym procederze, który z zasady ma również bardzo lokalne skutki.
Nie ma zatem mowy o żadnej nowej społecznej umowie – bo to, co zastępuje dawny konsensus między ludem a elitami, budowane jest przemocą – symboliczną, ekonomiczną, legislacyjną, militarną / policyjną. Choć autorzy filmu starają się nie pozbawiać widzów optymizmu – wplatając w tę historię opowieść o lewicowej aktywistce z Chile i ciesząc nasze oczy wzruszeniem i euforią zbuntowanej tancerki, to przecież ostrzeżenie jest naprawdę mocne – kapitalizm króla Midasa, który zmienia wszystko w zło, zabijając to, co daje życie, wciąż chce więcej i więcej. choćby jeżeli lokalnie musi powściągać swoje apetyty.
Kim są bohaterowie i bohaterki „Breaking Social”? Christian Smalls to przewodniczący i założyciel związków zawodowych w Amazonie. Widzimy go przy robocie, gdy rozwścieczony, wyrzucony z pracy robotnik opowiada mu o warunkach pracy w firmie. Jak mówi jeden z komentatorów w „Breaking social”:
Jeff Bezos, kiedy jego majątek sięgnął 200 miliardów dolarów, wystrzelił się w kosmos na 11 minut, za 5,5 miliarda dolarów. (…) Za te pieniądze Bezos mógł wyposażyć własnych pracowników w sprzęt ochronny, podnieść im pensje, umożliwić im korzystanie z płatnych urlopów zdrowotnych. (…) Zamiast tego wydał pieniądze na wystrzelenie się w kosmos.
A po powrocie na Ziemię oznajmia nam, iż widok był wspaniały, a potem dziękuje robotnikom Amazona za ich pracę, bo koniec końców to oni zapłacili za jego podróż. (…) On jest świadom, skąd pochodzą jego pieniądze. (…) A jednocześnie wierzy, iż jego kosmiczna ściema jest prawdą, iż ma swój udział w postępie cywilizacji i iż choćby pracownik magazynu, który zarabia 15 czy 16 dolarów za godzinę i ledwo udaje mu się wykarmić swoją rodzinę, być może spędza kilka godzin dziennie, dojeżdżając do pracy, iż ten pracownik pomyśli: »och, to ja tam na górze. Lecę tam razem z Jeffem Bezosem«.
Amerykańska pisarka Sarah Chayes, autorka książki „Thieves of State: Why Corruption Threatens Global Security” opowiada, iż swoje badania nad korupcją zaczęła od państw takich jak Afganistan, Honduras i Nigeria. Później odkryła, iż odkryte tam korupcyjne i korupcjogenne mechanizmy doskonale pasują również do opisu współczesnych Stanów Zjednoczonych. Chayes mieszka w zniszczonej przez przemysł górniczy Wirginii Zachodniej.
Opowiada o „klątwie zasobów” – w krajach takich jak Angola czy Wenezuela dobra naturalne przejmowane są przez skorumpowane sieci i eksploatowane w sposób, który lokalnym społecznościom przynosi wyłącznie straty.
I gorzko dodaje: „moi sąsiedzi nie głosują. Widzą, iż reprezentujący Partię Demokratyczną senator Wirginii Zachodniej jest baronem węglowym i popiera ustawodawstwo korzystne dla spółek węglowych”. To pozwala mu – dodaje – przekierowywać publiczne zasoby do zaprzyjaźnionych kancelarii prawnych, które przygotowują prawo korzystne dla wielkiego biznesu, nie dla lokalnej społeczności.
Jennifer Craig, nauczycielka ze szkoły publicznej z Karoliny Południowej opowiada, iż w 2017 roku kadra szkolna dowiedziała się, iż znacznie wzrosną składki na ubezpieczenia zdrowotne. Zarobki pozostały jednak na tym samym poziomie. Nauczyciele i nauczycielki dorabiają sobie jako kierowcy Ubera, pracują w sklepach i restauracjach na drugim etacie. Wybuchła fala protestów. Craig mówi: „Musimy wspierać się w tej walce; inni muszą wiedzieć, iż to nie jest osobista porażka. Jesteśmy biedni, bo system jest wadliwy. Kiedy inni to zrozumieją, też zaczną działać”. I dodaje – zawiedli nas politycy z obu stron, polityka nie jest rozwiązaniem, musimy działać oddolnie, budować presję, wywierać nacisk.
Chilijczyk Pablo Laso pokazuje zdjęcie z 1998 roku. Kąpie się na nim jego ojciec i brat w błękitnej jak niebo nad nimi rzece Choapa. Fotografię robiła ich matka. Mężczyzna stoi w skwarze dnia w suchym korycie rzeki, dokładnie w tym miejscu, które oglądamy na zdjęciu. Dwanaście lat suszy zrobiło swoje. Rzekę zabrał jego wspólnocie przemysł wydobywczy i wielkie plantacje awokado i cytrusów. Lokalna społeczność ma wodę tylko przez 20 minut dziennie. Tamtejsi rolnicy stracili źródło dochodu. I sens życia na własnej ziemi. Młoda kobieta stamtąd, Ivanna Olivares Miranda opowiada: „Żyjemy w poczuciu niesprawiedliwości, bo nie decydujemy o naszym własnym terytorium. Nie my decydujemy co jemy, ani co uprawiamy. Odebrano nam to prawo. Wszystko kontroluje kapitał”.
I jeszcze jedno – „Sukcesja” zmierza do końca. Kontrowersyjny serial o rodzinie amerykańskiego medialnego magnata pokazuje krezusów niczym kapryśnych bogów na Olimpie. Nie jestem pewien, na ile to obraz prawdziwy, choć wiele jego intuicji, dotyczących choćby wyobcowania finansowych elit i braku jakiegokolwiek poczucia odpowiedzialności za dobro wspólne, a równocześnie ich arcyludzkiej małości, może być prawdziwych. „Breaking Social” skupia się raczej na sieci rozlicznych powiązań między wielkim kapitałem, międzynarodowymi i narodowymi instytucjami publicznymi, ludźmi władzy, elitami prawa, które umożliwiają triumfy kapitalizmu Midasa. Jego ofiarami padają zwykli ludzie i cała planeta – bo to nimi żywią się współcześni mali bogowie. Złamana umowa, podeptana wspólnota stopniowo drenuje tradycyjną demokrację. Ludzie, którzy za tym stoją są dla nas wszystkich o wiele groźniejsi, niźli tak zwani populiści, z których chętnie czyni się chłopców do bicia także na naszych oczach.