Ilustrowany Kurier Codzienny IKC
Od czasu ukazania się informacji, iż stawię się przed komisją śledczą ds. tzw. wyborów kopertowych, w mediach społecznościowych jest duży hejt; wśród pogróżek są takie, które należałoby określić mianem karalnych – powiedział były wicepremier w rządzie PiS Jarosław Gowin.
Sejmowa komisja śledcza ds. wyborów korespondencyjnych z 2020 roku – tzw. wyborów kopertowych – wznowiła prace w środę po godz. 10.00; kontynuuje przesłuchanie Jarosława Gowina.
Podczas posiedzenia zasiadająca w komisji Agnieszka Kłopotek (PSL-TD) pytała, czy przed wtorkowym przesłuchaniem wobec Gowina były kierowane pogróżki. Polityk potwierdził. – Tak, moi współpracownicy informują mnie, iż od momentu ukazania się informacji o tym, iż mam stawić się przed komisją, w mediach społecznościowych jest duży hejt. Podobnie było w 2020 roku, kiedy podałem się do dymisji, czy w 2021 r., kiedy sprzeciwiłem się przyjęciu rozwiązań zwanych Polskim Ładem – odpowiedział.
Według Gowina „wśród pogróżek są takie, które należałoby określić mianem pogróżek karalnych”. – Ale, decydując się na sprzeciw wobec wyborów kopertowych, wiedziałem, jakie będą tego konsekwencje – zaznaczył.
Dopytywany, czy dostawał pogróżki wobec swojej rodziny, współpracowników odparł, iż „wobec członków jego rodziny podejmowano działania, które trudno mu uznać za standardowe”.
– Mam przed sobą screen pisma CBA do Krakowskiego Parku Technologicznego z 15 marca 2021 r., już po rozstrzygnięciu sporu o wybory kopertowe, ale w czasie, kiedy (prezes PiS) Jarosław Kaczyński powiedział mi, że: „chyba nie sądziłem, iż puści mi płazem moją postawę wobec wyborów kopertowych” – powiedział Gowin.
Według niego, w piśmie CBA wystąpiło do Krakowskiego Parku Technologicznego o informację, czy jego syn „był beneficjentem jakichkolwiek programów lub konkursów organizowanych przez KPT”. – Odpowiedź była negatywna, mój syn miał pełną świadomość, iż – jako mój syn – musi trzymać się z dala od pieniędzy publicznych i nie korzystał ze środków KPT ani innych środków publicznych – mówił Gowin.
Zasiadający w komisji Przemysław Czarnek (PiS) zwrócił uwagę, iż posłowie podczas prac komisji po raz kolejny pytają, czy na Gowina były wywierane naciski, które zagrażałyby jego życiu lub zdrowiu, tymczasem – jak zauważył – były wicepremier mówił we wtorek, iż nie było takich nacisków.
Gowin potwierdził w środę, iż takich nacisków nie było. – Były naciski, próby znalezienia haków, które dyskredytowałyby moją wiarygodność – zaznaczył jednocześnie. Wskazywał, iż jako minister sprawiedliwości, a później edukacji i nauki „nadzorował wydatkowanie przeszło 150 mld zł”, a „w tej sytuacji nie trudno o prowokacje dotyczące wydatkowania”. Podkreślił również, iż może tylko z wdzięcznością myśleć o współpracownikach w kolejnych resortach, którzy – jak mówił – „bardzo dobrze prowadzili te wszystkie sprawy finansowe i żadnych uchybień w nich nie znaleziono”.
Polityk pytany był też po raz kolejny przez Przemysława Czarnka, czy w tamtym czasie nie dostał propozycji otrzymania teki premiera. – Nie przypominam sobie, żeby tego typu propozycje padały w rozmowach w których uczestniczyłem. – Takich spotkań odbyło się mniej więcej 10 – dodał.
Odpowiadając na pytanie innego posła PiS Mariusza Krystiana poinformował, iż w „sprawie zablokowania wyborów korespondencyjnych” spotkał się m.in. z przedstawicielami PO, w tym Borysem Budką – w tej chwili szefem MAP i Małgorzatą Kidawą-Błońską – w tej chwili marszałek Senatu (w 2020 r. kandydatką KO na prezydenta). Gowin przekazał, iż spotkał się również z przedstawicielami PSL, na czele z liderem ludowców Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, z przedstawicielami Lewicy m.in. Krzysztofem Gawkowskim (obecnie wicepremier i szef resortu cyfryzacji) oraz przedstawicielami Konfederacji, na czele z ówczesnym przewodniczącym koła Konfederacji Jakubem Kuleszą. „Dwukrotnie spotkałem się z (ówczesnym) marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim, w jednym z tych spotkań brała udział wicemarszałek Senatu z Lewicy” – powiedział.
(PAP)