Wszystkich moich Czytelników uprzedzam, iż ja jestem bardziej ideologiem, niż politykiem. Obserwuję świat jako walkę różnych ideologij. Jak wiadomo spiritus flat, ubi vult – i te ideologie opanowują czasem różne narody.
Np. Czerwona Ideologia od 1905 zaczęła się rozprzestrzeniać w Europie Środkowej i Wschodniej. Zaraza niedługo opanowała sporą część Rosji – co gorsza: w 1919 chorzy na nią pokonali zdrowych.
Trwało to krótko, jak każda silna gorączka. Już w 1924 Włodzimierz Eljaszewicz Uljanow ogłosił Nową Politykę Ekonomiczną, a po kilku latach śp. Józef Wissarionowicz Djougashvili zastosował Rosji upuszczanie krwi – i kraj zaczął z wolna wracać do zdrowia. Ostatecznie w 1990 Borys Jelcyn wyzwolił Rosję spod okupacji Czerwonych Ideologów.
Przypominam sobie, jak po 1978, kiedy ludzie rozsądni w Polsce już widzieli, iż socjalizm to idiotyzm, byłem na zebraniu Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego i tam ogłosiłem receptę wolnościową na Czerwoną Bolączkę. Na co obecny tam chyba v-premier, śp. Tadeusz Hyacynt Pyka, powiedział: „Jakby miało do tego dojść, to ja stary już jestem, ale jeszcze raz wezmę karabin i pójdę do lasu!”. Na co odpowiedziałem: „A ja zabronię do Pana strzelać, otoczę las drutem kolczastym i będę prowadził wycieczki by oglądały ostatniego zwolennika komunizmu!”
Zarażeni Czerwonym Bakcylem nie poddali się i próbowali choćby „puczu Janajewa” – ale Borys Jelcyn kazał strzelać do nich z czołgów; poddali się – i to był oficjalny koniec tej zarazy. Zaczęła się rekonwalescencja – i światowa Prawica już od dawna widzi w JE Włodzimierzu Putinie obrońcę naszej cywilizacji przeciwko Czerwonej Zarazie.
Bo trzeba zdać sobie sprawę, iż gdy Stalin rozpoczął w latach 30-tych zwalczanie Czerwonki, jej nosiciele zaczęli uciekać na Zachód, gdzie – zamiast ich izolować, jak to się powinno robić z Czerwonymi, w jakichś rezerwatach – zaczęto ich wręcz popierać, jako „ofiary stalinowskiego terroru”. Tym bardziej, iż nosicielami zarazy byli na ogół Żydzi, więc byli automatycznie popierani przez amerykańskich Żydów, których wpływy akurat rosły.
Czerwona Zaraza rozwijała się w USA (w wielkich miastach – bo tam się rozwijają najszybciej epidemie) i doszła do szczytu parę lat temu, gdzie doszło już do fazy bolszewizmu: Postępowy Motłoch zaczął obalać pomniki i opluwać najszczytniejsze idee naszej cywilizacji. Na szczęście poza miastami pozostało dość zdrowej ludności by poprzeć tego, co miał realną szansę zwalczyć tę chorobę – i od roku Stany zaczęły wracać do zdrowia.
Jeśli JE Donald Trump pójdzie śladami Juliusza Cezara czy Józefa Stalina, obali tam d***krację, i zaprowadzi jakiś bardziej normalny ustrój – to będę to z przytupem popierał.
Trump będzie miał łatwiej, niż Stalin, czy JE Włodzimierz Putin. Stalin zdobył władzę w kraju, w którym bolszewicy wymordowali lub zmusili do emigracji praktycznie całą elitę i przejęli na własność całe państwo, wraz z upaństwowionym przemysłem! Przy tym jaki był z Niego ideolog widać przy czytaniu płodów Jego ducha – to był prymityw, który choćby prawdopodobnie nie wiedział, iż likwidując Rady Robotnicze i przekazując władze w przedsiębiorstwach nasłanym z Moskwy biurokratom obala właśnie spory kawał socjalizmu; twierdził w każdym razie, iż On socjalizm twórczo rozwija i dąży do komunizmu!
Podobnie zresztą podejrzewam, iż p. Trump też nie zdaje sobie sprawy, iż właśnie dokonuje stalinowskiego przewrotu. A ma przecież o wiele lepiej: w USA pozostało wiele firm prywatnych, jest wielu miliarderów popierających Prawicę, choćby na niektórych uniwersytetach przetrwali jeszcze jacyś normalni uczeni.
Właśnie: gdy w 1986 byłem w USA, libertarianin z Kalifornii powiedział mi ze zgrozą: „Na wszystkich uczelniach sowieckich, od Grodna po Władywostok, nie ma tylu marxistów-leninistów, co na jednym dużym amerykańskim uniwersytecie!”. Co potwierdza moją tezę, iż Związek Sowiecki z Estonią (nie z Rosją!) na czele z socjalizmu wychodził – a choroba ta już toczyła Stany Zjednoczone.
Oczywiście ani Stalin, ani choćby Putin nie są z punktu widzenia Prawicy ideałami – ale ważne, iż zwalczali Czerwoną Zarazę. Podobnie Prawica w USA zamiast p. Trumpa wolałaby może p. Michała „Mike” Penc’a czy p. Rafała Edwarda „Ted” Cruza – bo p.Trump, zgodnie z moim porównaniem sprzed 30 lat, jak ta małpa wali raz w lewo, raz w prawo – ale przecież p.Kamala Deva Harris wybierałaby zawsze drogę w lewo, czyli ku katastrofie. Amerykanie są pragmatyczni: dobrze, iż p.Trump położył kres rozwojowi Czerwonej Zarazy – a jak trochę ozdrowiejemy, to się pomyśli, co dalej.
Proszę pamiętać: to ja – i nieliczni teoretycy ideologii – wiem, co się tam naprawdę działo i dzieje. Przeciętny Rosjanin ani przeciętny Amerykanin nie pojęcia o naturze tych procesów – i nie musi. Przeciętna ryba nie studiowała ichtiologii ani ichtio-socjologii – ale mimo to potrafi odróżnić zdrowe wody od zatrutych i pozbywać się z ławicy chorych osobników.
Samoświadomości nie mają też na ogół nosiciele Czerwonej Zarazy. Oni walczą o Postęp, o (tu wstawić lewicowych 500 sloganów) – i choćby do głowy im nie przychodzi, iż są nosicielami tych samych Czerwonych Zarazków, co bolszewicy z 1905 roku.
Kotlety można robić i jeść bez znajomości kotletologii.
Janusz Korwin-Mikke
Myśl Polska, nr 43-44 (26.10-2.11.2025)











