W rozmowie z wiceszefem Ministerstwa Sportu Ireneuszem Rasiem Robert Mazurek wytknął hipokryzję władzom resortu. Wymagają one od związków reprezentujących poszczególne dyscypliny aby w ich zarządach zasiadały obligatoryjnie kobiety. Równocześnie władze MS składają się wyłącznie z mężczyzn.
Niedawna nowelizacja ustawy o sporcie przyniosła – oprócz przymusu promowania przez kluby i związki „różnorodności” (czytaj: promowania dewiacyjnych związków między osobami tej samej płci) – także nakaz włączania kobiet do zarządów związków sportowych. Obydwa wykwity ideologii wziętej z lewicowego księżyca będą wprowadzane pod rygorem odebrania dotacji ze środków publicznych.
– To jest ustawa, która przeszła. Otóż będzie parytet dla kobiet w zarządach związków sportowych. A co jeżeli się związki sportowe nie zgodzą z tą ustawą? To co im zrobicie? Bo one są, chcę pana zmartwić, niezależne – mówił w porannej piątkowej rozmowie na antenie RMF Robert Mazurek. Zwracał się do swego gościa, Ireneusza Rasia, czyli zastępcy Sławomira Nitrasa, zwierzchnika resortu zajmującego się sportem.
– Jest tam sankcja, iż nie będą mieć finansowania z budżetu państwa – padła odpowiedź. Dziennikarz odparł, iż reakcją, na przykład światowej federacji piłkarskiej FIFA na taką ingerencję może być zawieszenie udziału naszej reprezentacji w międzynarodowych rozgrywkach.
– Ja nie chcę tego doprowadzić. Minister Nitras zaproponował te zapisy. Ja początkowo miałem do tego uwagi. Uważam, iż powinno być wydłużone vacatio legis na te przepisy, tak żeby związki mogły się zastosować do tego – podkreślał Raś.
Mazurek zacytował ministra Nitrasa, według którego nowe rozwiązania sprawią, iż kobiety zyskają wpływ na podział pieniędzy w polskim sporcie. – Ja też bym bardzo chciał, żeby kobiety miały realny wpływ na to, jak wygląda polski sport. Dlatego mam do pana pytanie. Ile kobiet zasiada w kierownictwie Ministerstwa Sportu? Nie ma żadnej. Mamy ministra, mamy trzech zastępców oraz dyrektora generalnego. Wszyscy są facetami. Nie ma tu żadnej kobiety. Czyli rozumiem, iż pana zdaniem żadna kobieta nie nadaje się do tego, by być wiceministrem sportu – skontrował dziennikarz.
Raś lekko dystansował się od ustawy, za którą zagłosował, obciążając teraz odpowiedzialnością za obowiązek udziału kobiet choćby w Polskim Związku Podnoszenia Ciężarów „inne środowisko polityczne”.
– Jeżeli wam tak zależy na tym, żeby kobiety były reprezentowane, to zróbcie im miejsce w kierownictwie resortu najpierw, a nie zabieracie się za gmeranie przez polityków swoimi partyjnymi łapskami w zarządach związków sportowych. No przecież to jest nonsens – dociskał Mazurek.
– Nie nasz to był priorytet. Mówię za moje środowisko polityczne. My konsultowaliśmy pewne rzeczy ze środowiskiem sportowym. Mieliśmy taką konferencję fajną. Przedstawiliśmy swój pomysł. Nasz partner to zgłosił. Bardzo mocno do tego dążył. Zobaczymy, będziemy oceniać, jak to będzie wdrażane w życie. jeżeli będą z tym problemy, to my jesteśmy gotowi na pewne korekty, żeby kobiety się w tych związkach pojawiły, bo to jest konieczne, ale żeby nie było to rzeczywiście taką metodą, która nie jest w realiach do wprowadzenia – tłumaczył się Raś.
Źródło: RMF24.pl
RoM
Kolejny krok do „tęczowych stadionów”. Rząd za nowelizacją mogącą zmuszać kluby i związki sportowe do promocji LGBT