@KD = @Klub Dyletantów. A to nie chce się w tytule zmieścić, a to jestem leniwy, więc będę operował często skrótem. Klub to @KD.
UWAGA Staram się na niepoprawni.pl otworzyć swoją dyskusję na istniejącym Forum. Będziemy tam mogli we własnym gronie porozmawiać o wszelkich ważnych dla emerytów, adekwatnie seniorów, problemach. A także dawać sobie rady, jak coś dobrego wiemy i warto się tym podzielić.
Trzy lata, gdy mając lat 67 poszedłem na emeryturę, potrzebowałem, by się otrząsnąć z traumy. Jak to wiem od mojego ojca, który również opiekował się liczną grupą emerytowanych kapitanów KŻM i starszych mechaników, czyli szefami na statku. mieszkającymi w Orłowie, to. iż niestety ich spora część nie przeżywała tego pierwszego emerytalnego okresu. Stres, trauma drastyczna zmiana trybu życia była tak wielka, iż organizm odmawiał posłuszeństwa. Po własnych doświadczeniach dobrze to rozumiem. Tak, te trzy pierwsze lata emerytury były jak pływanie w głębokiej wodzie oceanu. Albo raczej w wodzie, która zamieniła się w mętny kisiel.
Nikt nie uczy, nie tłumaczy, pozostawiając starszych ludzi w dramatycznym momencie w samotności, bez wsparcia, a co najważniejsze, bez porady, bez pomocy, jak najlepiej przejść z jednego "stanu skupienia" w następny i niestety końcowy. Medycyna, z tą śmieszną polską geriatrią, która nagle się obudziła i powoli dopiero kiełkuje i psycholodzy, którym nagle zapachniało pieniądzem i na wyścigi zakładają gabinety i kliniki, by za proste badanie, mające dać odpowiedź, czy masz początki demencji, czy jest spoko – to tylko naturalne starzenie - badanie które możesz wykonać sam, posiłkując się komputerem, inkasują 400 zł lub więcej, za krótką wizytę. Niestety, upadek moralny także spowodował, iż chciwość zaczyna dominować w stosunkach transakcyjnych.
Efektem tego gwałtu na psyche, jaki jest, gdy kończy się zasadniczy, pracowity i twórczy okres życia, to wysoki poziom stresu, choćby depresje i zaburzenia lękowe uogólnione [ (GAD – Generalized Anxiety Disorder),określa dolegliwości związane z nieustannym poczuciem strachu i niepokoju. Osoba cierpiąca z powodu tego rodzaju zaburzeń odczuwa nieustanny lęk, choćby wtedy, gdy nie ma do tego żadnego powodu.]
Otoczenie, a w szczególności zaniepokojona rodzina – małżonkowie i dzieci mówią po prostu, iż to nerwica. Takie fanaberie. I ojciec, albo matka mają po prostu się uspokoić i przestać świrować.
Medycyna dopiero niedawno zaczęła do tego podchodzić poważnie. Niestety w bardzo prymitywny i bezmyślny sposób. Żebyście wiedzieli ile sprzedaje się leków anksjolitycznych (na stany stresu i niepokoju) – na tony wprost – a nikt nie informuje, żaden lekarz, choć jest to jego psim obowiązkiem, iż długie zażywanie takich pastylek, demoluje umysł. Powstają kłopoty z pamięcią, koncentracją i twórczym myśleniem. (Te jakże popularne w narodzie benzodiazepiny – ostrzega się – nie powinny być brane dłużej niż dwa tygodnie, bo rozwalą mózg).
A rezultat końcowy takiego leczenia? Pacjent, niby już spokojniejszy, w pewnym momencie zaczyna się jeszcze bardziej denerwować, bo nie wie, gdzie położył kluczyki do samochodu, zapomniał co ma kupić w sklepie, i co najbardziej niebezpieczne – zapomina, czy już wziął codzienne leki, czy jeszcze nie.
Zdradzę wam, jakie jest niepisane, nieoficjalnie poufne i szeptane, gdy tylko sami lekarze między sobą rozmawiają, podejście do emerytów. Jest bardzo kiepskie.
Piszę opowiadanie, adekwatnie niedawno zacząłem, w oparciu o moje spojrzenie na opinię społeczną i na służbę zdrowia, w stosunku do podejścia do ludzi w wieku nieprodukcyjnym – czyli u nas kobiety 60 lat, a mężczyźni 65 lat, opowiadanie sci-fi, bardzo dystopijne i ponure.
Taki jest główny motyw.
Każdy obywatel (powiedzmy, iż ciągle jeszcze używa się pojęcia "obywatel", mimo iż światowy ustrój już nie ma nic wspólnego z demokracją) po 50 roku życia musi rokrocznie przejść badania psycho-medyczne, czy przez cały czas nadaje się do roboty, co te władze eufemistycznie nazywają przydatnością społeczną. Czy jednak niestety, staje się bezużyteczny, a choćby czystym obciążeniem.
Pracując na morzu, każdy marynarz, najpierw poniżej 50 roku życia co dwa lata, a po pięćdziesiątce co rok, musi przejść szczegółowe badanie medyczne, dokonywane przez specjalnych, autoryzowanych lekarzy, w zakresie swego zdrowia, wraz z badaniem używania substancji psychoaktywnych – łącznie z nadużywaniem alkoholu. Taka ciekawostka – haszysz, marihuana, a konkretnie ich ślad, utrzymuje się choćby we włosach przez pół roku.
Nie masz aktualnej i ważnej książeczki zdrowia, która w każdym porcie, przez tamtejsze władze, zaraz po zacumowaniu, wraz z twoim paszportem, wraz z Seaman's Book (Książka Żeglarska, gdzie jest cała twoja kariera) i wieloma innymi certyfikatami, jest sprawdzana i jak nie masz na przykład ważnych szczepień, to pierwszym samolotem lecisz do domu (na swój własny koszt), albo cię zamykają na dwutygodniową kwarantannę i uzupełnienie szczepień plus badania (to płaci armator, ale bądź pewien, iż może ci to potem potrącić).
Można, uwzględniając wiek, obowiązkowo badać marynarzy; wiadomo także, iż to samo robi się we wszystkich służbach mundurowych. Wiemy jeszcze, iż stosuje się taką ocenę dla kolejarzy, pilotów cywilnych, oraz kierowców autobusów. O innych nie wiem, choć pewien jestem, iż duże korporacje również wymagają badań od swoich pracowników.
Czyli bada się zdrowie (i przydatność) tylu ludzi już teraz, więc czemu na świecie, powiedzmy mocą dzisiejszego ONZ i jej WHO, nie zrobić obowiązku badań wszystkich ludzi na świecie we wieku powyżej 50 lat.
I co takiego z tobą będzie, jak to badanie medyczne twojej "przydatności dla społeczeństwa" wypadnie negatywnie?
Według mojego scenariusza system jest litościwy. Dostajesz 3 lata, by nad sobą popracować. No wiecie: - przestać chlać, 10 000 kroków dziennie, dieta Auschwitz, regularny trening rozumu, zaczynając od "Ala ma kota" (młodsi pewnie nie wiedzą, co to jest), no i w końcu obudzony nagle rano, już nie zakładasz butów, a na to skarpetki, tylko odwrotnie.
Po trzech latach już jest komisja specjalna i testy klasy – "predyspozycje zostania kosmonautą".
Niestety... trudno, znowu oblałeś. To już z INSTYTUTU ZDROWIA SPOŁECZNEGO (w każdym mieście) nie wyjdziesz głównym wyjściem.
Wyników już ci nikt nie oznajmi. Zanim trafisz do szatni, gdzie przed badaniem się rozebrałeś i dostałeś papierowe ubranko, w gabinecie zabiegowym zostaniesz, jak ci mówią, zaszczepiony. Tak, iż natychmiast staniesz się wyjątkowo spokojny, już nie nieco zakręcony, ale zakręcony totalnie, a pracownicy Działu Utylizacji poprowadzą ciebie ostatnią drogą do Wieczności. Już przecież społeczności się nie przydasz, ale Naturze przydasz się jeszcze jak najbardziej.
Bądźcie pewni, podobny scenariusz marzy się już dzisiaj tym kierownikom służby zdrowia.
W chwili obecnej, gdy z jednej strony seniorom daje się leki za darmo; muszę dodać – nie wszystkie, nawet, jeżeli są te inne bardzo potrzebne; z drugie strony robi się wszystko, by każdy wiekowy pacjent stał się człowiekiem, któremu trzeba dać choćby namiastkę, tej emerytury "pod palmami, nad błękitnym morzem, popijającym pinacoladę. choćby marihuanę można już w aptece kupić, a jakże – leczniczą, już daje się bez wahania. Byle by tylko nasz dziadek nie był wrzeszczącym dzbanem, a babcia wiekową zołzą. ale spokojną, bezproblemową parą. Seniorom, o ile tylko wspomną, iż są zaniepokojeni, iż kiepsko śpią, iż potrafią się wściec, bez zbędnych dyskusji przypisuje się wszelkiego rodzaju leki psychoaktywne. Przeciwbólowe także. Często choćby bez wnikania w istotę choroby.
Po prostu niepisana doktryna obecnej medycyny jest taka, iż na starość ma być tobie dobrze, spokojnie, a choćby radośnie. A jedyną szybką drogą do tego, są farmaceutyki – całe półki leków psychoaktywnych. Do wyboru, do koloru.
Tylko... takie leczenie w końcu – i to dosyć gwałtownie – robi z ciebie zombie.
Żaden pan doktor, który o ciebie, seniorze dba, nie wspomni, iż ordynowane leki bardzo gwałtownie ciebie otępiają, pozbawiają jasności spojrzenia, zakłócają pamięć i likwidują motywację do czegokolwiek.
Tworzą z ciebie modelową babcię, albo idealnego dziadka.
Takich, co to chcą już spędzać swoje życie przesiadując na ulubionym fotelu, albo kanapie, gapiąc się w telewizor i podjadając słone paluszki.
Masz już na sobie pieluchomajtki, więc tu nie ma problemu. A pod głowę dostajesz poduchę, aby spokojna drzemka, była wygodna i nie męcząca.
I tak właśnie ma być do końca. Dzisiejsza kwintesencja emerytury i starości.
Każdy przyzwoity lekarz, zanim cokolwiek zaordynuje na recepcie tobie, gdy jesteś już w sile wieku, powinien zapytać: - Czy chcesz żyć dalej bez nerwów, zbędnego niepokoju, w spokoju i bez niepotrzebnych kłopotów; czy raczej ważne dla ciebie jest mieć czysty umysł, przez cały czas dobrą percepcję świata i zdarzeń, zdolność logicznego i kreatywnego rozumowania i jako taką pamięć.
Bo taki masz wybór, o którym może choćby nie wiesz – albo, albo.
Spokojny (i bezmyślny) dziadek na kanapie, coraz bardziej pogrążający się w niebycie, albo dziadek – choćby niech będzie, iż również głównie na kanapie, ale ciągle kontrolujący otoczenie, myślący, a choćby coś tworzący. Taki stary człowiek z pełną świadomością i kontrolą.
Musisz być przygotowany i mieć świadomość, iż niestety, już choćby po pięćdziesiątce powoli zaczynasz się psuć. Pocieszę – twoje auto psuje się choćby po pięciu latach, a remont w chałupie zrobisz, bo żona ci żyć nie da, po dziesięciu latach.
Zestaw dolegliwości które czekają przeciętnego seniora to: choroby związane z układem krwionośnym (lub mądrzej – układem sercowo naczyniowym); cukrzyca typu 2; wątroba. Panowie dodatkowo muszą się liczyć, iż ich prostata zacznie puchnąć i rozpoczną się kłopoty z siusianiem.
I bądź pewien, iż gdy już zostaniesz zdiagnozowany, wykonasz kilka podstawowych badań, to już do końca życia będziesz codziennie przyjmował od 5 do 10 leków.
Jeszcze jeden istotny problem, o którym już wspomniałem. Jest duża szansa, iż mogą cię dopaść problemy psychiczne. Czy to będą zaburzenia snu, brak apetytu, depresja, niepokój, wahania nastroju.
Lecz tę – bardzo istotną sprawę – omówię w kolejnym odcinku.
Nie wspomnę już o zębach i stomatologach. Może tylko powiem, iż zrobienie porządku z zębami w twoich ustach to wydatek rzędu 40 – 50 tysięcy zł. Oczywiście prywatnie. W tej dziedzinie państwo, NFZ, nie pomaga i myśli, iż masz zęby jak rekin, któremu, jak wiadomo, zęby stale odrastają.
Czy właśnie o takiej starości marzyłeś, gdy przemęczony, o 23 odszedłeś w pracy od biurka i komputera. Albo zaorałeś już po zmierzchu dziesiąty hektar?
Na pewno wyobrażałeś sobie, iż wreszcie będziesz mógł porządnie wypocząć i robić, co ci się żywnie podoba.
Niestety nie...
W kolejnych odcinkach chciałbym pogadać o żywieniu i internetowych cwaniarkach, pseudo dietach i Julkach z przepisami na kromkę chleba z masłem i serem.
Osobno także będzie, chyba bardzo ważne – jak nie dać z siebie zrobić zombie – żywego trupa.
To niestety jest ulubiony sport służby zdrowia. A czasami także parszywych rodzin.
.]]>https://youtu.be/AmzKmNpVabY?si=LwLYVCgbO3rXDNXB]]>
PS. Pamiętajcie na niepoprawnych.pl na zakładce Forum (ikonka tuż pd tytułem) stwórzmy panel dyskusyjny. Osobiście mam dużo do powiedzenia. Jestem doktorem – amatorem, znachorem i szamanem.