Hiszpański obóz letni dla dzieci prowadzony przez „transpłciową” aktywistkę ruchu sodomskiego, która w przeszłości otwarcie chwaliła się chęcią „indoktrynacji dzieci”, znalazł się pod ostrzałem krytyki po tym, jak biorące w nim udział dzieci zmuszano do brania prysznica nago w towarzystwie swoich wychowawców. To kolejny dowód na fakt, iż dewiantom chodzi nie tylko o sianie antyludzkiej ideologii gender, ale też o wykorzystywanie seksualne nieletnich.
Obóz kultury baskijskiej, zorganizowany przez Euskal Udalekuak i prowadzony przez organizację non-profit Sarrea Euskal Udalekua Elkartea, odbył się w wiosce Bernedo od 8 do 23 sierpnia. Na stronie internetowej obozu podano, iż celem jego programu była „pomoc dzieciom w nauce języka baskijskiego, pokazanie, iż język baskijski jest użytecznym narzędziem w życiu codziennym oraz zgromadzenie dzieci z całego terytorium Basków, aby mogły zabrać do domu z obozów letnich jak najbogatszy obraz Basków i ich kultury”.
Tymczasem według dzieci, które uczestniczyły w zajęciach, była to tylko przykrywka. Wychowawcy kąpali się nago na oczach dzieci, chodzili topless, palili marihuanę – i robili o wiele gorsze rzeczy.
Już we wrześniu hiszpańskie media donosiły, iż kilkoro dzieci biorących udział w obozie w Bernedo napisało listy do rodziców, opisując relacje seksualne, inicjowane przez ich opiekunów. Ich telefony komórkowe zostały skonfiskowane po przybyciu do obozu, więc dzieci mogły informować rodziców o tym, co się dzieje, jedynie poprzez korespondencję. Rodzice odkryli, iż obóz nie skupiał się na kulturze baskijskiej, ale promował „różnorodność seksualną” z „transfeministycznego” punktu widzenia.
Jedna z dziewczynek napisała do matki, iż obozowicze byli zmuszani do brania pryszniców w obiektach koedukacyjnych, w obecności nagich dorosłych opiekunów. Według listu, opiekunowie twierdzili, iż celem było pomoc dzieciom w „przezwyciężeniu wstydu związanego z ciałem i promowanie edukacji o pozytywnym podejściu do seksu”.
Dzieci podobno zbuntowały się przeciwko nakazowi wspólnych pryszniców i stworzyły własny, podzielony ze względu na płeć harmonogram. Według doniesień, chłopcy i dziewczynki odmawiali korzystania z pryszniców w obecności osób płci przeciwnej.
Działania w obozie obejmowały zarówno celowe niszczenie niewinności, uwodzenie, jak i wykorzystywanie seksualne. W listach pisano, iż lustra w obozie zostały zamalowane, aby promować „pozytywne podejście do ciała”; w jednym z nich zamiast tego widniał szkic nagiej kobiety rozkładającej nogi i zapraszającej do seksu oralnego. Portal Reduxx doniósł, iż „jedno dziecko rzekomo zmuszano do ssania palca u nogi opiekuna, a drugie do „zdjęcia spodni i pokazania pośladków całemu obozowi”. Dzieci, które brały udział w tych „zabawach”, były podobno nagradzane jedzeniem”.
Jeden z piętnastolatków powiedział, iż wychowawcy „rozmawiali z nami o tym, czy są homoseksualistami… i pytali mnie, co mi się podoba… Był tam chłopiec, który nie chciał się rozebrać do prysznica, a opiekun ściągnął mu bieliznę”.
Reduxx ujawnił, iż dyrektorem zarządzającym obozem jest „transpłciowy” aktywista Aner Peritz Manterola, piosenkarz i performer, który stwierdził, iż jego własne doświadczenia w obozie wprowadziły go w świat sztuki, który uczynił go „transfeministą” i iż w przeszłości „queerował” dzieci. Nazywa siebie również „jednorożcem”, co w hiszpańskiej społeczności queer oznacza posiadanie wielu otwartych i poliamorycznych związków.
Na początku tego roku, w eseju zatytułowanym „ Dzieci i esencjalizm płciowy ”, Peritz podkreślił, iż „queerowanie” dzieci jest jednym z jego celów. Pisze:
„Ten sposób myślenia o tożsamościach urodzeniowych jest patologizujący, stygmatyzujący i queerfobiczny, a społeczeństwo narzuca dzieciom cisheteronormatywność poprzez system brutalności i socjalizacji, a nie poprzez naturę. Tak jak dowiedzieliśmy się, iż na przemoc macho odpowiada się przemocą transfeministyczną – a nie jakimś ogólnym, neutralnym, asymilacyjnym pokojem – tak samo wiemy, iż na edukację heteroseksualną odpowiada się edukacją transmaribollo (edukacją z perspektywy dewiantów trans i queer – przyp. red.).
Nazwijcie to indoktrynacją. Chcemy przeprowadzić indoktrynację transmaribollo i jesteśmy gotowi to zrobić. To nie był żart; echa były słuszne – chcemy „ uczynić wasze dzieci queer” (sami zwykle nie mamy dzieci), żebyście ich nie heteroseksualizowali, tak jak zrobiliście to z nami. Nie do końca wam się to udało. My też mamy wykształcenie pedagogiczne”.
Po ujawnieniu skandalu, władze obozu odpowiedziały oburzonym rodzicom, nazywając krytykę swoich działań „transfobią” i odpierając zarzuty o niewłaściwe zachowania seksualne, stwierdzając, iż obóz tworzy „bezpieczne przestrzenie dla wszystkich tożsamości i ciał” oraz iż „pracujemy z tej (transfeministycznej – przyp. red.) perspektywy, przełamując stereotypy płciowe i traktując dyskomfort, jaki mogą generować różnice, jako okazję edukacyjną”.
Obóz bronił choćby przymusowego wspólnego korzystania z pryszniców:
„Każda aktywność na obozach letnich jest narzędziem kultywowania współistnienia, autonomii i wzajemnej troski, w tym prysznice. Oprócz tego, iż są one zwykłą przestrzenią do higieny, stanowią również okazję do normalizacji wszystkich ciał, przełamania stygmatyzacji i uwolnienia się od wstydu. W naszym społeczeństwie łazienki i prysznice są narzędziem podziału ludzi według logiki binarnej i płciowej. Ten podział, oprócz wykluczania różnych ciał i tożsamości, powoduje sytuacje dyskomfortu i dyskryminacji”.
Zaalarmowane władze prowadzą dochodzenie w sprawie obozu już od grudnia 2024 roku w związku z zarzutami napaści seksualnych na nieletnich zgłoszonymi przez pracownika socjalnego w imieniu trojga dzieci z rodzin zastępczych, które tam uczęszczały. Mimo to nie zabroniono przyjmowania dzieci na kolejne turnusy. Obóz uzyskał od skrajnie leiwcowych władz pozwolenie na dalszą działalność w 2025 roku, pomimo trwającego śledztwa. W związku z ostatnimi zarzutami, baskijska policja prowadzi w tej chwili dochodzenie w sprawie łącznie 12 zarzutów.
NASZ KOMENTARZ: Celem rewolucjonistów seksualnych i ruchu dewiacyjnego LGBT jest indoktrynacja i seksualizacja dzieci. Piewcy gender/neołysenkizmu zawsze byli w większości groomerami i pedofilami, a krótki rzut oka na mroczną historię tego ruchu to wyjaśnia. Obozy takie jak opisany w Hiszpanii, nie powinny być po prostu „badane” przez prokuraturę. Nie powinny w ogóle powstawać. Ich założyciele powinni masowo lądować w szpitalach psychiatrycznych.
Zdjęcie poglądowe: Dewiant genderowy Aner Peritz Manterola, założyciel pedofilskiego obozu „językowego” dla dzieci.
Polecamy również: Szwecja ma dość „ubogacenia”. Zapowiada masowe deportacje











