Izraelska armia oskarżyła palestyńskich bojowników o atak na żołnierzy w Rafah granatnikami przeciwpancernymi i ogniem snajperskim. Wojsko określiło to jako "jawne naruszenie zawieszenia broni" i natychmiast przeprowadziło naloty oraz ostrzał artyleryjski w celu "zlikwidowania zagrożenia".
W trakcie uderzeń zniszczono kilka tuneli i budynków wykorzystywanych przez terrorystów, jak podała izraelska armia. Premier Benjamin Netanjahu zwołał konsultacje z dowódcami i zarządził "podjęcie zdecydowanych działań przeciwko celom terrorystów w Strefie Gazy".
Minister obrony Israel Kac zapewnił, iż "Hamas zapłaci wysoką cenę za każdą strzelaninę i każde naruszenie rozejmu, a o ile nie zrozumie tej wiadomości, reakcje będą bardziej intensywne". Ostrzeżenie padło podczas spotkania z premierem i dowódcami wojskowymi.
Hamas zaprzecza oskarżeniom
Wysoki rangą przedstawiciel Hamasu Izzat al-Riszek wydał oświadczenie podkreślające, iż grupa przez cały czas przestrzega rozejmu. Oskarżył Izrael o "ciągłe naruszanie zawieszenia broni i szukanie usprawiedliwienia dla swoich zbrodni".
Zbrojne skrzydło Hamasu, Brygady Al-Kasama, ogłosiło iż nie ma nic wspólnego ze starciami w Rafah i nie wie o nich. Grupa dodała, iż dawno utraciła kontakt z działającymi tam bojownikami i jest "w pełni zaangażowana w przestrzeganie rozejmu".
Izraelskie media, powołując się na źródła bliskie Hamasowi, przekazały iż grupa stała za atakami w Rafah, ale jej celem była milicja Jasera Abu Szababa. To skonfliktowana z Hamasem palestyńska milicja działająca przy wsparciu Izraela.
Naloty na całą Strefę Gazy
Według źródeł armijnych izraelskie wojsko zaatakowało ponad 20 celów, jak przekazał portal Times of Israel. Media palestyńskie poinformowały, iż lotnictwo przeprowadziło naloty także na środkową i północną część Strefy Gazy.
Zginęło co najmniej siedem osób, jest też wielu rannych, podała stacja Al-Dżazira. Na razie nie ma doniesień o skutkach izraelskich uderzeń na cele wojskowe.
Politycy wzywają do twardej odpowiedzi
Skrajnie prawicowy minister bezpieczeństwa narodowego Itamar Ben Gwir wezwał Netanjahu do wznowienia wojny. Poparł go minister Becalel Smotricz - obaj sprzeciwiali się wprowadzeniu rozejmu i nawoływali do całkowitego zniszczenia Hamasu.
Lider opozycyjnej formacji Nasz Dom Izrael Awigdor Lieberman zażądał twardej odpowiedzi na działania Hamasu. Przewodniczący centroprawicowej formacji Niebiesko-Biali Beni Ganc zaznaczył, iż Izrael powinien być przygotowany na wszelkie możliwe reakcje, w tym wznowienie walk.
Rozejm trwa od stycznia
Pierwsza faza rozejmu weszła w życie 19 stycznia pod patronatem prezydenta USA Donalda Trumpa. Wstrzymano walki, a wojska izraelskie wycofały się do ustalonej linii i kontrolują w tej chwili około połowy Strefy Gazy.
Przeprowadzono wymianę 20 ostatnich żywych izraelskich zakładników na blisko 2000 palestyńskich więźniów. Sporną kwestią pozostaje przekazanie przez Hamas ciał 28 zabitych porwanych - jak dotąd grupa wydała szczątki 12 osób.
Hamas deklaruje chęć zwrócenia zwłok, ale twierdzi, iż ma trudności techniczne z ich wydobyciem. Nie rozpoczęły się jeszcze negocjacje dotyczące drugiej części umowy, która zakłada rozbrojenie Hamasu.
Ostrzeżenie przed nowymi atakami
Amerykański Departament Stanu poinformował w sobotę wieczorem, iż Hamas planuje atak na palestyńskich cywilów w Strefie Gazy. Stanowiłoby to poważne naruszenie rozejmu.
Od wejścia w życie zawieszenia broni pojawiały się doniesienia o starciach między Hamasem a innymi grupami zbrojnymi. Hamas poinformował, iż zabił kilkudziesięciu członków "gangów" i "izraelskich kolaborantów".
Źródła wykorzystane: "PAP" Uwaga: Ten artykuł został zredagowany z pomocą Sztucznej Inteligencji.