Fronty Wojny. Ambasador Cichocki o negocjacjach w sprawie Ukrainy: polscy przywódcy dają się wykorzystywać Niemcom i Francuzom

news.5v.pl 6 часы назад

W trzecią rocznicę masowej inwazji Rosji na Ukrainę i w chwili olbrzymich wstrząsów w Europie w podcaście „Fronty Wojny” pojawił się były ambasador RP w Ukrainie Bartosz Cichocki, który był gościem Marcina Wyrwała.

Ambasador wspomina początek rosyjskiej inwazji z 24 lutego 2022 r., która zastała go w Kijowie. Kiedy korpusy dyplomatyczne ewakuowały się ze stolicy Ukrainy w dniach poprzedzających rosyjski atak, Cichocki był jednym z nielicznych, którzy zdecydowali się pozostać na miejscu.

Podkreśla, iż zaczął przygotowywać ambasadę na rosyjski atak już w październiku 2021 r., choć wtedy nikt jeszcze nie miał pewności, iż on nastąpi.

Informację o nieuchronnym ataku Rosji na Ukrainę uzyskał półtora tygodnia przed jego nadejściem z szyfrowanej wiadomości, którą odebrał w konsulacie w Charkowie, gdzie akurat przebywał.

– Po przeczytaniu jej postanowiłem, iż placówka musi zostać opróżniona z żon i dzieci pracowników, iż muszą zostać tylko ci, którzy są naprawdę niezbędni – wskazuje. Ostatecznie został na miejscu w towarzystwie jedynie dwóch ludzi.

Ambasador wspomina też chwilę, w której dostał wiadomość o dokładnej dacie ataku.

Poniżej przeczytasz dalszą część tekstu oraz obejrzysz całą rozmowę w formie wideo

— Dzień przed inwazją był bardzo intensywny, bo wizytę w Kijowie złożył prezydent Andrzej Duda i prezydent Litwy Gitanas Nauseda. Oni wyjechali chyba około czwartej po południu, a ja zostałem wezwany do ambasady, bo przyszła jakaś depesza. No i ona już wskazywała godzinę ataku, która potwierdziła się następnego ranka – mówi.

— Było już ciemno, jak wychodziłem z ambasady. Naprzeciwko, jak pan wie, bo dobrze zna pan te okolice, jest teatr – zwrócił się ambasador do Marcina Wyrwała, który w tamtym czasie również przebywał w Kijowie.

— Zobaczyłem tam grupę ludzi, którzy sprawdzali repertuar teatru na następne dni. Poczułem się jak w jakimś kinie absurdu. Miałem ochotę przez chwilę choćby podejść do nich i powiedzieć im, iż nie ma sensu kupować biletów, bo ten teatr nie będzie pewnie przez dłuższy czas niczego grał.

Przez pierwsze miesiące inwazji ambasador Cichocki mieszkał w budynku ambasady, jednak ostatnią noc spędził w swoim apartamencie na 12 piętrze budynku nieopodal polskiej placówki. – Tam mnie obudziły wybuchy rakiet, które uderzały w miasto Browary i lotnisko Boryspol. I to na pewno zostanie w mojej pamięci — podkreśla.

Zobacz całą rozmowę w formie wideo:

Dalszy ciąg materiału pod wideo

„W zaciszu gabinetów w wielu stolicach europejskich od dawna już to słyszeliśmy”

W drugiej części programu Bartosz Cichocki i Marcin Wyrwał omawiają tydzień, który wstrząsnął europejskim porządkiem bezpieczeństwa w trakcie trzech wydarzeń: Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium, nadzwyczajnego szczytu przywódców siedmiu europejskich państw w Paryżu oraz szczytu Rosja – USA w Rijadzie.

— Obawiam się, iż zbieramy owoce naszego własnego, czyli zachodniego niezdecydowania i kunktatorstwa. Nie mówię tu o Warszawie, bo my zawsze podkreślaliśmy, iż Ukraina ma wygrać, a Rosja przegrać. Ale Zachód dawkował pomoc dla walczącej Ukrainy, co było wyraźnie widać ze strony amerykańskiej administracji Joe Bidena — ocenia Cichocki.

— Moim zdaniem postawa i Stanów Zjednoczonych, a także Niemiec wynikała ze strachu, iż coś złego się stanie z Rosją, jeżeli Ukrainie się uda. Nigdy mnie to nie przekonywało. Wiem, iż to może zabrzmieć źle, ale w interesie nas wszystkich jest Rosja stabilna, rozwijająca się, transformująca się demokratycznie. Tylko taka Rosja po prostu w przyrodzie nie istnieje. Ona nie chce taką być — dodanie.

Vladyslav Musiienko / PAP

Bartosz Cichocki

Jak ambasador ocenia nową amerykańską administrację, która zaczyna rozmawiać z Rosją? — Jest nowy typ uprawiania polityki wewnętrznej, międzynarodowej. Doszedł do władzy w osobie Donalda Trumpa. Moim zdaniem to jest produkt zaniedbań czy też oderwania od rzeczywistości tego mainstreamu, tego establishmentu, który nie tylko w Stanach Zjednoczonych sprawował wcześniej władzę. Następuje teraz wychylenie wahadła za bardzo w drugą stronę — wskazuje.

Cichocki zaznacza, iż najbardziej niepokoją go dwie rzeczy.

— Pierwsza, iż administracja Stanów Zjednoczonych stworzyła sytuację, w której to Amerykanom bardziej zależy na rozmowach niż Rosjanom, co powoduje, iż Rosjanie mogą stawiać warunki, żeby w ogóle usiąść do stołu. Zanim prawdziwe rozmowy się zaczęły, już są wypowiedzi, iż o terytoriach okupowanych trzeba zapomnieć, O integracji z NATO trzeba zapomnieć. Już się mówi o poluzowaniu sankcji. A przecież Amerykanie mają w rękach instrumenty przede wszystkim gospodarcze, ale także wojskowe, żeby stworzyć sytuację, w której to Putin prosi o rozmowy i wtedy to my otwieramy je w pozycji silniejszego – wskazuje.

— Druga moja obawa, to jest wzajemny konflikt w rodzinie transatlantyckiej, który wynika nie z różnic poglądów na Ukrainę. W zaciszu gabinetów w wielu stolicach europejskich od dawna już słyszeliśmy, iż Ukraina powinna zapomnieć o terytoriach okupowanych i o wejściu do NATO, powinna się demilitaryzować, i iż z Rosją trzeba jakoś zacząć rozmawiać. Ale to było po cichu – dodaje.

Do tego dochodzi konflikt na linii Europa – USA. — Ja to odbieram tak, iż dla europejskich elit ważniejsze jest udowodnić porażkę Trumpowi i udowodnić, iż ta alternatywna prawica nie jest w stanie niczego osiągnąć niż zatrzymać rosyjską agresję — ocenia ambasador.

Ambasador Cichocki o ukraińskich politykach: to mnie niepokoi

Bartosz Cichocki wielu problemów Europy upatruje w jej niezdolności do podejmowania wspólnych decyzji, co widać było podczas szczytu w Paryżu. — Paryż się skończył jakimś pustakiem, takim odpustowym strzałem z prochowca. Dużo szumu i żadnego efektu — wskazuje.

Przy tej okazji dostaje się też polskim politykom. — Polscy przywódcy dają się wykorzystać Niemcom i Francuzom, którzy przede wszystkim nie chcą wysłać żadnych wojsk , ale mówią to ustami premiera polskiego rządu. Polski minister spraw zagranicznych, który wcześniej sprzeciwiał się budowie armii europejskiej, teraz wzywa do budowy takiej armii, która jest szkodliwym złudzeniem. Nic takiego nie powstanie albo powstałoby kosztem NATO – mówi.

Alona_Nikolaievych / PAP

Ambasador Bartosz Cichocki we Lwowie, 29.03.2023 r.

Marcin Wyrwał zauważa, iż w okresie poprzedzającym wybory prezydenckie żaden polski polityk nie opowie się za wysłaniem wojsk na taką misję w obawie, iż to zaszkodzi jego kandydatowi.

— Ale kwestie tak ważne, jak sprawy wojny i pokoju nie powinny podlegać chwilowym sondażom. Przywódca, lider ma prowadzić, a nie podążać, kiedy widzi, iż jest sprzeciw. Przecież wiadomo, nikt normalny nie chce iść na wojnę. Podejrzewam, iż gdyby zrobić sondaż wśród żołnierzy rosyjskich, to też większość byłaby za tym, żeby nie nie walczyć w Ukrainie. Trzeba robić coś, żeby przekonać opinię publiczną do zmiany poglądów — odpowiada ambasador.

Gospodarz podcastu zapytał też swojego gościa o nastroje wśród polityków ukraińskich, z których wielu Cichocki zna doskonale po latach spędzonych w Kijowie.

— To mnie niepokoi, iż politycy z rządzącej ekipy są nastawieni bardzo asertywnie. Oni chyba uwierzyli w jakieś europejskie obietnice, iż Ukraina sobie poradzi bez Amerykanów. Prezydent Zełenski odrzucił amerykańską propozycję o metalach ziem rzadkich. Przecież gdyby Amerykanie weszli z dużymi pieniędzmi, z dużą inwestycją na Ukrainę, to automatycznie zależałoby im na bezpieczeństwie tych inwestycji. Powstałby naprawdę Fort Trump. Te inwestycje byłyby najlepszą gwarancją bezpieczeństwa dla Ukrainy. Prezydent Zełenski już chyba funkcjonuje w trybie kampanijnym, w trybie wyborczym, a ludzie zwykle głosują na takich twardych, zdecydowanych, asertywnych. Ale nie wiem, czy to jest najlepszy moment na ściganie się z rywalami — podkreśla.

Читать всю статью