Cała ta operacja przywrócenia praworządności jest wykonana bardzo ślamazarnie i bardzo nieudolnie. To jedna z poważnych przyczyn przegranej Trzaskowskiego. Ta sytuacja nie powinna być kontynuowana – stwierdził Miller na antenie.
"To koniec demokracji". Leszek Miller uderza w Tuska i Bodnara
Odnosząc się do zamieszania po II turze wyborów, były premier wskazał na niepokojące przypadki błędów w liczeniu głosów. Jego zdaniem to sygnał, że demokracja może być zagrożona. Miller nie podziela uspokajających wypowiedzi Donalda Tuska.
Tusk nie ma racji. W momencie, gdy zdarzyły się przypadki, że przepisano głosy z jednego kandydata na drugiego i dopiero medialna burza pozwoliła na weryfikację, to mamy bardzo poważny problem – zaznaczył.
Miller ostrzega przed konsekwencjami podważania zaufania do procesu wyborczego. Jeśli obywatele zaczną mieć wątpliwości co do tego, że ich głos rzeczywiście wybiera, czy zamiast nich wybierają macherzy w okręgowych komisjach wyborczych, to jest to koniec demokracji – powiedział, przywołując znane słowa Józefa Stalina: "nie jest ważne kto głosuje, tylko kto liczy głosy".
Według niego nieprzejrzystość i błędy w procesie wyborczym mogą mieć długofalowe skutki dla stabilności państwa. Jeśli wyjdziemy poturbowani z tej kampanii i z wielkim znakiem zapytania, to będzie to bardzo poważny cios w powagę i stabilizację państwa - wskazał.
Wotum zaufania i spekulacje o przyszłości rządu
Leszek Miller spodziewa się, że Tusk będzie starał się utrzymać większość parlamentarną. Donald Tusk ogłosi, że ma większość parlamentarną i kupi czas – przewiduje były premier. Jego zdaniem premierowi potrzebne jest teraz jak najwięcej czasu – być może aż do końca kadencji.
W ocenie Millera, wotum zaufania jest naturalnym ruchem w obecnej sytuacji politycznej. – Gdyby Tusk nie poddał się wotum zaufania, to musiałby słuchać, że boi się, że nie ma poparcia w Sejmie, niech odejdzie itd. Jeśli uzyska wotum zaufania – a wszystko na to wskazuje – będzie mógł powiedzieć "odczepcie się droga opozycjo" – wyjaśnił.
Były premier nie uważa, by Radosław Sikorski był odpowiednim kandydatem na szefa rządu. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby PAD desygnował na premiera pana Sikorskiego – skomentował, zaznaczając przy tym, że ewentualna dymisja Tuska oznaczałaby konieczność powołania nowego rządu przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Możliwe scenariusze polityczne
Miller wskazał również na napięcia wewnątrz koalicji i potencjalne przesunięcia sił w parlamencie. Warto popatrzeć, jak ludzie PSL-u głosowali w II turze i ilu z nich głosowało na Nawrockiego. Więcej na Nawrockiego, niż na Trzaskowskiego. To jest wszystko bardzo płynne – zaznaczył. Możliwe, że część posłów, w tym Marek Sawicki, zdecyduje się na nieoczekiwane głosowanie lub nie weźmie w nim udziału.
Na pytanie o możliwego nowego premiera, Miller przyznał, że nie wyklucza kandydatury Władysława Kosiniaka-Kamysza.Czy PiS jest w stanie zmienić większość parlamentarną? Sami i razem z Konfederacją nie są w stanie, ale niewiele im brakuje. Gdyby im się udało wyciągnąć posłów od Hołowni i Kosiniaka, to okazałoby się, że są w stanie – ocenił.
Na zakończenie dodał, że niezależnie od wyniku głosowania nad wotum zaufania, konieczna będzie rekonstrukcja rządu.
Źródło: Radio ZET