Chociaż przypadło ono na czwartek, na 29 maja, w wielu polskich kościołach obchodzi się je dziś. Obchodzi się je dziś: ale co właściwie się obchodzi? Czy nie jest tak, że w świadomości współczesnych katolików Wniebowstąpienie miesza się ze Zmartwychwstaniem? Wielu liberalnych teologów wręcz utrzymuje, że Wniebowstąpienie do relikt dawno już przezwyciężonej, nienaukowej świadomości.
Stanowisko to pokazałem w książce „Prawdziwie Zmartwychwstał”. Pisałem w niej o nonszalancji i pogardzie współczesnych postępowych teologów. Według nich Wniebowstąpienie „jest to próba przedstawienia pewnej wypowiedzi teologicznej w formie narracyjnej”. Tyle i nic więcej. Towarzyszą temu różne łamańce logiki: „Gdyby się wniebowstąpienie rozumiało dosłownie, trzeba by założyć, że zmartwychwstały Jezus powrócił do życia ziemskiego. A tak przecież nie było” – pisał jeden z najbardziej znanych, katolickich teologów. Tak nie było, ale nie trzeba by tego wcale zakładać.
Świat podzielony na piętra?
Przez czterdzieści dni Zmartwychwstały Jezus przebywał wśród uczniów, raz po raz się im ukazując w swym chwalebnym ciele. Po czterdziestu dniach zasiadł po prawicy Ojca w Niebie – i od tej pory Jego cielesne ukazania się już nie miały miejsca. Stąd też pojawienie się przed Pawłem miało inny charakter.