W gorącej atmosferze kampanii wyborczej pojawił się temat, który może zadecydować o politycznych nastrojach w kraju – pakt migracyjny Unii Europejskiej. Choć premier Donald Tusk deklaruje, że Polska nie zaakceptuje narzucanych kwot migrantów, zdaniem przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości jego działania przeczą słowom. Szymon Szynkowski vel Sęk i Rafał Bochenek alarmują: Platforma Obywatelska chce wdrożyć pakt, ale unika rozmowy o tym z wyborcami.

PiS ostrzega: PO chce wdrożyć pakt migracyjny, ale milczy przed wyborami

Były minister ds. UE Szymon Szynkowski vel Sęk nie ma wątpliwości – Platforma Obywatelska unika tematu paktu migracyjnego w kampanii, choć na forum Unii Europejskiej podejmuje działania zmierzające do jego wdrożenia. Jak wskazuje polityk PiS, premier Donald Tusk mówi jedno w kraju, a jego koledzy w Brukseli robią coś zupełnie innego.

Reklama

Dowodem na niechęć rządzących do publicznej debaty w tej sprawie ma być odwołanie posiedzenia sejmowej komisji ds. UE, podczas której planowano rozpatrzyć projekt uchwały autorstwa PiS. Projekt ten wzywał rząd do jednostronnego wypowiedzenia unijnego paktu migracyjnego. Według opozycji, rząd nie może zaakceptować przepisów, które "będą godzić w bezpieczeństwo naszego kraju oraz obywateli".

Projekt uchwały został złożony w lutym i przez wiele miesięcy był zamrożony – wskazał Szynkowski vel Sęk podczas konferencji prasowej. – Został wyciągnięty dopiero na skutek wniosku jednej trzeciej członków komisji. Mimo to prezydium komisji, zdominowane przez polityków koalicji, przełożyło posiedzenie na 4 czerwca, czyli po wyborach – dodał.

Dla PiS nie ma wątpliwości – działanie to miało charakter polityczny i miało ukryć niewygodny temat przed opinią publiczną.

Czym jest pakt migracyjny i co oznacza dla Polski?

Reklama

Unijny pakt migracyjny, zatwierdzony w maju 2024 roku przez ministrów państw członkowskich, zakłada wprowadzenie tzw. mechanizmu obowiązkowej solidarności. Główne założenia:

  • Co roku rozlokowanych ma być co najmniej 30 tys. migrantów w krajach UE.
  • Państwa, które nie chcą ich przyjąć, muszą zapłacić 20 tys. euro za każdy nierozpatrzony wniosek o azyl.
  • Alternatywą ma być m.in. delegowanie personelu do innych państw członkowskich.
  • Uwzględniany ma być także poziom presji migracyjnej w poszczególnych państwach – kraje bardziej obciążone będą mogły liczyć na wsparcie innych.

Polska, Węgry i Słowacja sprzeciwiły się tym przepisom, jednak zostały przegłosowane większością kwalifikowaną. Co istotne, Polska do dziś nie złożyła w Brukseli własnego planu wdrożenia paktu, mimo że taki obowiązek nakładają unijne regulacje.

Premier Donald Tusk podczas spotkania z Ursulą von der Leyen w lutym 2025 r. zapewniał, że Polska nie wdroży paktu w sposób, który oznaczałby przyjęcie kwot migrantów. Czy jednak takie stanowisko jest wystarczające, by uniknąć finansowych lub politycznych konsekwencji?

Awantura o komisję ds. UE – PiS mówi o cenzurze, KO o „gniocie”

Spór polityczny przeniósł się do sejmowych korytarzy. Na wieść o odwołaniu posiedzenia komisji ds. UE, posłowie PiS nie kryli oburzenia. Rafał Bochenek przypomniał, że prace nad paktem migracyjnym przyspieszyły natychmiast po objęciu rządów przez Donalda Tuska. To właśnie w grudniu 2023 roku osiągnięto pierwsze unijne porozumienie w tej sprawie.

Z kolei Agnieszka Pomaska z KO, przewodnicząca komisji, odpowiedziała ostro na platformie X (dawniej Twitter). – „I po co tak kłamać? Komisja jest przełożona na inny termin, bo są trzy projekty uchwały i nie ma sensu zajmować się jedynie waszym gniotem” – napisała.

Nie obyło się bez personalnych wycieczek. – „Przypominam, kto odpowiada za napływ nielegalnych imigrantów do Polski – Morawiecki, Wawrzyk i reszta Pana kumpli z PiS” – dodała Pomaska, nawiązując do wcześniejszych kontrowersji związanych z wydawaniem wiz w czasach rządów PiS.

Nie zmienia to faktu, że odwołanie komisji tuż przed wyborami prezydenckimi budzi kontrowersje. Politycy PiS zarzucają koalicji rządzącej brak transparentności, unikanie debaty i manipulowanie kalendarzem prac sejmowych.

Czy pakt migracyjny stanie się tematem numer jeden kampanii?

Na ostatniej prostej przed wyborami temat migracji może stać się jednym z najważniejszych. Społeczne obawy przed obowiązkową relokacją migrantów i kosztami z nią związanymi są realne. Wpływ na nastroje mają także wydarzenia z Zachodu Europy, gdzie temat migracji regularnie trafia na czołówki serwisów informacyjnych.

PiS liczy na to, że podniesienie tematu paktu migracyjnego zmobilizuje elektorat i uderzy w wizerunek Platformy jako siły proeuropejskiej, ale oderwanej od nastrojów społecznych.

Dla Platformy Obywatelskiej pakt migracyjny to temat niewygodny. Z jednej strony jej politycy współtworzą europejską politykę migracyjną, z drugiej – muszą liczyć się z krajowym elektoratem, który może być sceptyczny wobec obowiązkowych kwot i kar finansowych.

Jakiekolwiek milczenie w tej sprawie w kampanii może zostać wykorzystane przez przeciwników jako próba ukrywania niepopularnych decyzji. Politycy KO mogą liczyć na poparcie bardziej otwartego, proeuropejskiego elektoratu, ale wciąż nie wiadomo, czy to wystarczy, by zniwelować negatywny odbiór zapisów paktu przez szersze kręgi społeczne.

Czy Polacy mają prawo wiedzieć więcej o pakcie migracyjnym?

Pakt migracyjny to nie tylko temat polityczny, ale przede wszystkim społeczny i strategiczny. Dotyczy on kwestii bezpieczeństwa, suwerenności, kosztów i odpowiedzialności w ramach wspólnoty europejskiej. Brak otwartej debaty i decyzje podejmowane poza oczami opinii publicznej mogą podważać zaufanie obywateli do instytucji państwowych i unijnych.

Czy rząd rzeczywiście zamierza wdrożyć pakt po cichu? Czy Tusk dotrzyma słowa, że nie będzie zgody na kwoty migrantów? A może opozycja wykorzystuje temat migracji instrumentalnie, by zmobilizować wyborców?

Bez względu na polityczne sympatie, jedno jest pewne – Polacy zasługują na pełną informację. Tak w kampanii, jak i poza nią.

Zobacz także: Debata Trzaskowski – Nawrocki już w piątek o 20:00. Sześć tematów, jeden pojedynek, jedna decyzja