Na prawo od Mentzena

Na prawo od Mentzena

Dodano: 
Wybory prezydenckie 2025
Wybory prezydenckie 2025 
Michał Murgrabia | Dawno, aż tylu kandydatów nie walczyło jednocześnie o urząd prezydenta. Ostatni raz 13 osób startowało w wyborach prezydenckich w 1995 r.

Od pierwszych wyborów, po tzw. transformacji ustrojowej, aż do teraz, mieliśmy łącznie 88 kandydatów. W czołówce sondaży plasują się kandydat Konfederacji, PiS oraz PO. Sławomir Mentzen, który aktualnie zajmuje trzecie miejsce na podium, nie jest jedynym przedstawicielem tegorocznej trzynastki, który zabiega szczególnie o sympatię na prawicy i wśród konserwatystów.

Pośród pozostałych patrzących w tę stronę jest Marek Jakubiak, który liczy na powtórkę wyniku Pawła Kukiza z wyborów w 2015 r. Kukiz zdobył wówczas ponad 20%. Pytanie o to czy to w ogóle jest realne, skwitował słowami: „Jak to mówią, nadzieja umiera ostatnia”. Jakubiak popiera obecność w UE, choć jak twierdzi „Nie chcę na siłę popierać UE, taką jaką ona jest w tej chwili. UE dąży do stworzenia superpaństwa. W tej wielkiej wodzie Polska zginie. Mamy za sobą rozbiory i czwartego bym nie chciał. Nie krytykuję tych, którzy są za wyjściem z UE, którzy postulują polexit. UE powinna wiedzieć, że nie wszyscy ją popierają, że popełnia błędy i posiada wady. Dzięki temu nie będzie trwać we własnej arogancji. UE, która odbiera kompetencje państwom narodowym to Unia, która się sama unicestwi”. Koniecznie trzeba wspomnieć również o Grzegorzu Braunie, który popiera całkowite wyjście z „eurokołchozu”, bo widzi w nim głównie zagrożenie. Szymon Hołownia korzystając ze swoich obecnie posiadanych kompetencji, planujenatomiast „przygotować projekt ustawy, który skomplikuje proces ewentualnego wychodzenia Polski z Unii Europejskiej”. Nie zdaje on sobie chyba sprawy z tego, że nie będziemy mieć żadnej przyszłości, jeżeli przykujemy się do łodzi, która tonie.

Jakubiak chciałby obowiązkowej służby wojskowej, również dla kobiet. Uzasadnia to tym, że „wychodzi na przeciw równouprawnieniu”. Na uwagę o to, że mówi językiem lewicy, a ponadto w cywilizacji łacińskiej zawsze broniono starszych, kobiet i dzieci, a nie posyłano ich na front, odpowiada, że „mam na myśli konkretnie obsługiwanie zaplecza frontu, a szczególnie aprowizacji, kwatermistrzostwa, centrów dowodzenia, zarządzania polem walki, czy kierowania ogniem. Kobiety mają bystrzejszy wzrok i szybciej reagują na bodźce”. Artur Bartoszewicz deklaruje, że „walczymy z uprzedzeniami oraz promujemy równość i akceptację”. Dziwne, te „prawicowe” postulaty. Gdyby nawet chciało się potraktować program wyborczy Bartoszewicza poważnie, to on sam nie daje nam takiej możliwości. Chce bowiem tworzyć Gminne Samoobrony Obywatelskie składające się m.in. z kół gospodyń wiejskich. Ponadto nazwa jego programu to „Gniew i Topór Narodu Polskiego”. To co najwyżej przywołuje na myśl twórczość Bubel Band.

Z kolei Braun zapowiada wzmocnienie urzędu prezydenta m.in. jako najwyższego zwierzchnika Sił Zbrojnych RP. Ponadto deklaruje, że „Jako prezydent nie podpiszę żadnej ustawy budżetowej, w której złotówka będzie przeznaczona na sprawy nie związane z Polakami”. Zapowiadał także likwidację 800+ dla Ukraińców. Choć prezydentem jeszcze nie jest, to jego zwolennicy otoczyli go czcią niemal równą Jezusowi Chrystusowi. Piszą o nim czy „Masz odwagę dać świadectwo, że zagłosujesz na G. Brauna? (...) w pracy, przed znajomymi, przed każdym?”. Podobnie na jego konwencji sparafrazowano fragment z Pisma Świętego, mówiąc „Braun jest drogą, prawdą i daje nam życie” (J 14, 6). Postawa niektórych jego zwolenników odpycha, choć jego postulaty zdają się być najbardziej prawicowe spośród kandydatów będących na prawo od Mentzena.

W kwestiach militarnych Jakubiak postuluje jeszcze, zakup „4 oceanicznych lotniskowców dla polskiej armii”, choć było to z przymrużeniem oka. Jak twierdzi była to „odpowiedź i to wyłącznie w formie żartu, aby przebić bezpodstawną propozycję p. Bartoszewicza, która może i byłaby realna, ale tylko wówczas gdybyśmy się zadłużyli po uszy”. Na postulat Bartoszewicza, że chciałby, aby Polska miała lotniskowiec i sześć łodzi podwodnych, zareagowali również internauci podsumowując to w podobnym co Jakubiak tonie, że potrzebujemy także „fabryki terminatorów i dzid laserowych”, a do tego „przydałyby się jeszcze ze dwa żółwie ninja”, „łódź podwodna w basenie Morskiego Oka”, a nawet „spodki UFO”. Tymczasem polskiej armii brakuje podstawowego wyposażenia, zarówno butów, hełmów, amunicji, a przede wszystkim solidnego żołnierza. Bartoszewiczowi trzeba natomiast oddać to, że jeden z jego postulatów, o ile jest faktycznie jego, brzmi naprawdę sensownie. Chodzi o „pełną obronę granic z natychmiastowym otwarciem ognia wobec każdego przekraczającego nielegalnie granicę RP”. Dotychczas Straż Graniczna była skrępowana lewicowymi banialukami, nie mającymi za wiele wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. To dawałoby spory potencjał odstraszający.

Jakubiak jest również przeciwnikiem nielegalnej imigracji polegającej na „nielegalnym przekraczaniu polskiej granicy”. Uważa, że w tej sprawie „dochodzenie powinno być zakończone albo przyjęciem albo deportacją. Nie możemy dekretować, że wszystkich z góry uznajemy, że są źli. Ponadto imigranci cofani z Niemiec nie mogą być wpychani do nas na siłę”. Kandydat ten nie widzi natomiast problemu w imigracji legalnej. Z kolei Braun chce likwidować Centra Integracji Cudzoziemców i również w legalnej imigracji dostrzega spore zagrożenie. Chciałby bezpiecznej Polski dla naszych dzieci bez, jak to mówi, „subsaharyjskich inżynierów” wałęsających się po ulicach polskich miast.

Jakubiak publicznie deklarował, że jest za całkowitym zakazem aborcji. Dopytany o wyjątki, stwierdził wprost, że „jestem za zachowaniem kompromisu z konstytucji Kwaśniewskiego”. Jest to więc połowiczny zakaz. Braun jest zarówno przeciwnikiem eutanazji, jak i dzieciobójstwa, mówi bowiem, że „skoro można bardzo małych ludzi, na przykład takich, którzy się jeszcze nie urodzili, nominować na podludzi i bez żadnego sądu, żadnego prokuratora, żadnej obrony, zabić. Jeśli swobodnie funkcjonuje przemysł aborcyjny, to nikt już potem nie jest bezpieczny”. Ponadto nagłośnił sprawę szpitala w Oleśnicy. Pan Bartoszewicz zdaje się mieć odmienne zdanie, przynajmniej w sprawie eutanazji, choć nie wyraża tego wprost, to mówi, że „wprowadzamy możliwość samodzielnego podjęcia decyzji przez chorego i jego rodzinę w sprawie tzw. terapii daremnej”.

Złośliwi zarzucają, że Jakubiak został oddelegowany do roli potajemnego sprzymierzeńca Nawrockiego. On broni się jednak, że „W prawdzie na moim podwórku mokotowskim lepiej bym się czuł z Nawrockim niż Trzaskowskim, nie po to jednak startuję, żeby być czyimś supportem. Niestety Polacy w swojej naiwności głosują plemionami, a powinni wybrać człowieka. Ja jestem najlepszy i tyle”.

Braun chciałby, aby Polska znów była mocarstwem. Bartoszewicz natomiast, aby była imperium. Kto zalicytuje wyżej? W debacie na kanale Moniki Jaruzelskiej doszło pomiędzy nimi do dość ostrego zwarcia. Zderzenie to wyłoniło nam jedną ciekawą rzecz. Otóż okazało się, że przynajmniej część postulatów Bartoszewicza nie jest jego, stanowią bowiem one kompilację postulatów innych kandydatów np. Brauna. Przyznać mu natomiast trzeba to, że jest sprawnym mówcą. Konsekwentnie usiłował sprowadzać Brauna do roli osoby niepoważnej, a siebie sytuować na pozycji fachowca. Wczuł się w myślenie Brauna i starał się być Braunem w wersji premium. Zapewne wczytał się wcześniej w opinie osób, które poparłyby Brauna, gdyby nie jego wady i postanowił wypaść jako jego lepsza wersja, bez tych obciążeń. To istny „człowiek kameleon”. Cały urok jednak prysł po wypowiedzi o tym, że „Polska powinna bardzo intensywnie wspierać Izrael. Powinniśmy bardzo mocno zawęzić współpracę”. Tak otwarte deklaracje raczej nie przekonały nikogo wśród tzw. szerokiego frontu gaśnicowego.

W wyborach liczy się to, kto poszczególnym grupom ludzi jak np. studenci, matki, czy konserwatyści, zakomunikuje lepszą ofertę. W przypadku Bartoszewicza skończyło się na tym, że obiecał wszystko wszystkim i to za darmo. Równie dobrze mógłby napisać: „Jestem dżinem z lampy. Wybierzcie mnie, a spełnię wszystkie wasze marzenia”. Wyborcy często kierują się atrakcyjną powierzchownością kandydata, wpiętym orzełkiem lub Matką Bożą w klapie, bądź gładkością propagowanych haseł, a nie ich realną możliwością wdrożenia. Czyż nie jest czymś takim jego obietnica dotycząca nakładania na banki wielomilionowych kar za likwidacje bankomatów? Jak to wyegzekwować? Obiecanki cacanki, a głupiemu radość. Ilość propozycji socjalnych w jego programie przekracza wszelkie możliwe granice. Tym jednym krokiem poniekąd wyklucza się spośród kandydatów prawicowych i przesuwa w lewo.

Choć pokrótce wypada wspomnieć o postulatach Marka Wocha, prezesa Ogólnopolskiej Federacji „Bezpartyjni i Samorządowcy”. Chciałby bowiem powołać trybunał mający za zadanie rozliczenie kwestii „działań państwa w trakcie pandemii Covid-19”. Ponadto uważa, że „nie można odbierać praw księży do występowania w interesie publicznym”. Rozmową o takiej propozycji można by wywołać niemałą burzę, co nie znaczy, że sam postulat jest a priori do odrzucenia.

Na koniec warto przypomnieć jeszcze jednego nie-kandydata, czyli Krzysztofa Stanowskiego. Słusznie wskazuje on, że wybory to festiwal hipokryzji. Bezsprzecznie ma wiele racji i zyskuje z tego powodu sporo nowych sympatyków, choć u wszystkich pozostałych kandydatów zdaje się wywoływać alergię. Bywa wulgarny i słusznie mu zarzucają, że często zachowuje polityczną poprawność. Raczej unika otwartego przedstawiania swoich poglądów, chociaż większość utożsamiałaby go z kandydatem prawicy. Stanowski wykorzystał wybory w celach satyryczno-edukacyjnych. Przyznać mu trzeba, że w roli Stańczyka tych wyborów wypada całkiem dobrze. Jedynym jego stałym postulatem jest prośba, aby na niego nie głosować i dobrze przemyśleć wybór kandydata, choć według niego żaden z nich nie nadaje się na prezydenta. Słowa te nie powinny nikogo dziwić... widząc to jak zdegradował się ustrój demokratyczny w Polsce w ostatnich latach. Stańczyka już mamy, czekamy zatem na powrót króla.

Czytaj także