Prof. Krysiak: Trump chce odzyskać przemysłową przewagę USA

Prof. Krysiak: Trump chce odzyskać przemysłową przewagę USA

Dodano: 
Prof. Zbigniew Krysiak
Prof. Zbigniew Krysiak Źródło: PAP / Piotr Nowak
Trump chce po prostu przywrócić miejsca pracy, produkcję. W szczególności ze względu na to, że Stany Zjednoczone w tej chwili są liderem, jeśli chodzi o sztuczną inteligencję - mówi ekonomista prof. Zbigniew Krysiak w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Panie profesorze, jak pan ocenia działania Donalda Trumpa w kontekście ceł? Na czym polega jego strategia i co próbuje osiągnąć?

Prof. Zbigniew Krysiak: To, co robi Donald Trump, to tak naprawdę model działania, jaki powinien przyjąć każdy odpowiedzialny rząd. Przez ostatnie dekady świat przeszedł na globalistyczny model gospodarki. Ze względu na różnice w poziomie rozwoju poszczególnych krajów, ten model doprowadził do deindustrializacji wielu rozwiniętych państw. Produkcja przenoszona była do krajów, gdzie koszty pracy są niższe – do Chin, Indii czy innych państw azjatyckich. To mogło się wydawać opłacalne w krótkim okresie, ale w dłuższej perspektywie prowadziło do destrukcji lokalnej infrastruktury przemysłowej, np. w Stanach Zjednoczonych. W teorii, gospodarcza konwergencja – czyli zbliżanie się potencjałów rozwojowych krajów – powinna zachodzić stopniowo. Tymczasem otwarcie gospodarek o różnych poziomach rozwoju w sposób nagły skutkowało dramatycznymi konsekwencjami.

USA mają obecnie ogromny deficyt handlowy, mimo że dysponują bardziej zaawansowaną technologią niż chociażby Europa. Unia Europejska, poprzez stworzenie strefy euro, również otworzyła swoje gospodarki bez wcześniejszego wyrównania potencjałów, co także prowadziło do destrukcyjnych skutków, podobnych do tych, z jakimi borykają się Stany. Trump natomiast chce odwrócić ten trend: odbudować przemysł, przywrócić miejsca pracy. Ma ku temu powody – USA są liderem w dziedzinie sztucznej inteligencji, zwłaszcza tej wykorzystywanej w przemyśle. Nie mówimy tu o AI znanej z popularnych aplikacji, ale o rozwiązaniach, które rewolucjonizują produkcję. Proszę spojrzeć na to, jak szybko USA wyprzedziły Rosję w budowie rakiet. To efekt integracji AI z technologią przemysłową. Przykład? SpaceX Elona Muska. Jeszcze niedawno loty na orbitę odbywały się dzięki rosyjskim rakietom, dziś to Amerykanie dominują. Trump chce tę przewagę umocnić.

Dlaczego przewaga USA ma znaczenie również dla reszty świata?

Przewaga Stanów Zjednoczonych przez lata działała stabilizująco i wspierająco dla rozwoju gospodarczego w innych krajach. Niestety, neoliberalne, lewicowe podejście – zwłaszcza to z ostatnich dekad – doprowadziło do przeniesienia produkcji do Chin. I owszem, Chiny stały się potęgą produkcyjną, ale korzystały z metod, które można nazwać technologiczną grabieżą. Kradły technologie, zarówno amerykańskie, jak i europejskie. Dziś w wielu branżach, od elektroniki po motoryzację, liczą się głównie Stany Zjednoczone i Chiny. A przecież jeszcze 20–30 lat temu prym wiodły też firmy niemieckie, włoskie, francuskie czy brytyjskie. W epoce rozwoju AI i technologii przemysłowej Europa została zepchnięta na margines. Trump chce to odwrócić – ale nie przez cofnięcie się do przeszłości, tylko przez postawienie na zaawansowane technologie i odbudowę kompetencji przemysłowych w amerykańskim społeczeństwie. Cła są w tym procesie niezwykle istotnym narzędziem. Ich zadaniem jest ochrona strategicznych sektorów gospodarki. Odpowiednio stosowane, mogą zahamować odpływ kapitału. Mam tu na myśli nie tylko pieniądze, ale też potencjał intelektualny i technologiczny.

Trump stosował już takie działania celne w swojej pierwszej kadencji, prawda?

Tak, i mimo to wiele firm – w tym europejskich, np. z Norwegii – z chęcią przenosiło swoją produkcję do Stanów. Trump chce zachęcić przedsiębiorstwa do tego, by zamiast produkować np. w Niemczech czy Francji, inwestowały właśnie w USA. Bo jeśli będą musiały płacić wysokie cła, to bardziej opłaca im się przenieść zakłady do Ameryki i tam produkować. W czasach globalizacji, gdy zaczęły się inwestycje w Chinach, firmy masowo zamykały zakłady w Europie i przenosiły się na Wschód. Ale nie myślały o tym, że otworzenie zakładów z powrotem w Europie będzie później bardzo trudne. Co więcej – Chińczycy wymuszali przekazywanie technologii i obejmowali większościowe udziały w spółkach. Europejskie firmy korzystały przez chwilę z taniej siły roboczej, ale w efekcie straciły swoje przewagi konkurencyjne. I to jest kontekst, który tłumaczy działania Trumpa. Niestety, wielu analityków czy polityków tego nie dostrzega. Trzymają się przestarzałych paradygmatów ekonomicznych. Twierdzą, że cła są z definicji szkodliwe. Ale to nieprawda. Cła to narzędzie – tak jak podatki czy dotacje. Ich skuteczność zależy od tego, jak i gdzie są stosowane. To trochę jak z płacą minimalną. Niektórzy ekonomiści twierdzą, że jej podnoszenie prowadzi do bezrobocia. Ale w Polsce płaca minimalna była regularnie zwiększana i nie doprowadziło to do zapaści. Oczywiście – tempo podwyżek trzeba kontrolować. Podobnie jest z cłami: ich skuteczność zależy od tego, jakie produkty obejmują i w jakim kontekście są wprowadzane. Twierdzenie, że każde cła są złem, to duże uproszczenie. W rzeczywistości to ważne instrumenty polityki gospodarczej – zwłaszcza w czasach transformacji technologicznej.

Czytaj też:
Trump nakłada cła. Morawiecki o "podjętej rękawicy"
Czytaj też:
"Giełdowe trzęsienie ziemi". Tusk: Spokojnie wytrwamy!

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także