Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powiedział w piątek w Brukseli, że nieamerykańska część NATO wydaje w tej chwili dwa razy więcej w "twardej gotówce" na obronność niż w dniu, kiedy Donald Trump po raz pierwszy został prezydentem Stanów Zjednoczonych.


Sikorski, który w Brukseli bierze udział w dwudniowym posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych państw NATO, powiedział, że cieszy się, iż nieamerykańska część NATO mogła przedstawić skalę wydatków amerykańskiemu sekretarzowi stanu Marcowi Rubio, który w brukselskim posiedzeniu wziął udział po raz pierwszy.
Szef polskiego MSZ dodał, że jeśli chodzi o wydatki na obronność, to "są to naprawdę imponujące wzrosty", a dzięki zaprezentowanemu w piątek przez szefową dyplomacji UE Kaję Kallas programowi europejskiemu wydatki te będą rosły nadal.
Szef polskiego MSZ dodał też, że w czwartek miał dużą satysfakcję z europejskiej jedności wobec agresji rosyjskiej w Ukrainie. "Mieliśmy naprawdę sojuszniczą, twardą dyskusję o tym, jak przywrócić pokój" - przekazał.
Sikorski mówił też o konflikcie wokół nowych ambasadorów
Lepiej późno niż wcale, jak powiedział góral, spóźniwszy się na pociąg - w ten sposób minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski skomentował w piątek w Brukseli fakt, że do KPRM wpłynęły z KPRP pierwsze wnioski o kontrasygnatę nominacji ambasadorskich.
Sikorski uczestniczył w piątek w Kwaterze Głównej NATO w Brukseli w spotkaniu szefów MSZ państw tej organizacji. Dotyczyło ono m.in. wsparcia dla Ukrainy i wyzwań dla bezpieczeństwa Sojuszu.
Minister podczas rozmowy z dziennikarzami był pytany o to, czy udało się porozumieć z prezydentem Andrzejem Dudą ws. nominacji ambasadorów.
"Pan prezydent mógł zacząć podpisywać (nominacje - PAP) rok temu. Lepiej późno niż wcale, jak powiedział góral, spóźniwszy się na pociąg" - odparł krótko Sikorski.
Prezydent czeka i premier także
Szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Paprocka przekazała w piątek, że na zgodę premiera Donalda Tuska oczekują kandydatury na ambasadorów m.in. w Izraelu oraz przy OECD i NATO, czyli Macieja Huni, Jana Vincenta Rostowskiego oraz Jacka Najdera. Dodała, że prezydent podpisał nominację dla Agnieszki Bartol na stałego przedstawiciela Polski przy Unii Europejskiej.
W środę szef MSZ Radosław Sikorski poinformował w kontekście sporu o ambasadorów między MSZ a prezydentem Dudą, że do kancelarii premiera po roku zwłoki wpłynęły z prezydenckiej kancelarii pierwsze wnioski o kontrasygnatę nominacji ambasadorskich.
Rzeczniczka prezydenta Diana Głownia przekazała PAP, że Konwent Służby Zagranicznej 11 kwietnia ma rozpatrzyć kolejne kandydatury, które uzyskały wstępną zgodę prezydenta. Powiedziała też, że prezydent 31 marca "podpisał jedno postanowienie o mianowaniu, natomiast 18 projektów postanowień w sprawach mianowania ambasadorów oczekuje na kontrasygnatę Prezesa Rady Ministrów".
Zablokowani przez prezydenta
Z piątkowych doniesień "Gazety Wyborczej" wynika, że prezydent miał zgodzić się na blokowane wcześniej nominacje na ambasadorów, w tym: Małgorzaty Kosiury-Kaźmierskiej (Norwegia), Michała Cholewy (Kuwejt), Artura Orzechowskiego (Estonia), Michała Murkocińskiego (Egipt i Erytrea), Tadeusza Chomickiego (Singapur), Jolanty Janek (Panama, sąsiednie kraje Ameryki Łacińskiej, Haiti i Dominikana).
Konstytucja stanowi, że prezydent mianuje i odwołuje pełnomocnych przedstawicieli RP w innych państwach i przy organizacjach międzynarodowych. Ustawa o służbie zagranicznej mówi, że ambasadora mianuje i odwołuje prezydent na wniosek ministra spraw zagranicznych, zaakceptowany przez premiera. Minister spraw zagranicznych przed skierowaniem wniosku zasięga opinii Konwentu Służby Zagranicznej. W skład Konwentu wchodzą: minister spraw zagranicznych lub wskazany przedstawiciel jako przewodniczący; szef Służby Zagranicznej; przedstawiciel kancelarii prezydenta oraz przedstawiciel kancelarii premiera.
Spór między MSZ a prezydentem Dudą o powoływanie ambasadorów trwał od marca 2024 r. Sikorski zdecydował wówczas, że ponad 50 ambasadorów zakończy misję, a kilkanaście kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu zostanie wycofanych. Prezydent podkreślił natomiast, że "nie da się żadnego ambasadora polskiego powołać ani odwołać bez podpisu prezydenta".
W miejsce ambasadorów, którzy opuścili placówki, ale nie zostali formalnie odwołani przez prezydenta, trafili wskazani przez MSZ dyplomaci, którzy ze względu na konflikt nie mają statusu ambasadorów, lecz charge d'affaires - taka sytuacja występuje np. w USA, gdzie były szef MON w rządzie PO-PSL, Bogdan Klich, zastąpił Marka Magierowskiego. Prezydent Duda wielokrotnie dawał do zrozumienia, że nie uważa Klicha za odpowiednią postać na stanowisku ambasadora w USA.
luo/ szm/ amac/