W piątek rano niezidentyfikowane drony ponownie zaatakowały stolicę Rosji i jej przedmieścia. Szef Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji przy Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Andrij Kowałenko potwierdził, że kilka obiektów zostało uszkodzonych, a na terenach zamieszkałych odnaleziono pozostałości po rosyjskich pociskach rakietowych.
Władze Moskwy podały, że rosyjska obrona powietrzna zestrzeliła cztery drony, ale w podmoskiewskich miejscowościach słychać było eksplozje. Jeden z budynków w samej Moskwie został uszkodzony – na jego dachu wybuchł pożar.
"Moskwa nie jest już fortecą"
Kowałenko zwrócił uwagę, że Rosja poniosła znaczne straty w systemach obrony powietrznej. Władimir Putin przenosi zasoby wojskowe do Moskwy, ale miasto nadal pozostaje podatne na ataki. Putin nie jest w stanie obronić Moskwy, a zagrożenie dla jej mieszkańców wynika z jego chorych ambicji i braku chęci zakończenia wojny – napisał Kowałenko na Telegramie.
Według niego rosyjska obrona powietrzna jest coraz łatwiej omijana, a nowoczesne technologie umożliwiają skuteczniejsze ataki.
Poprzedni atak – ofiary i straty
To już kolejny atak dronów na Moskwę w tym tygodniu. We wtorek władze rosyjskie potwierdziły, że zginęły co najmniej trzy osoby, a uszkodzeniu uległy budynki mieszkalne. Według mediów atak wymusił również czasowe zamknięcie dwóch lotnisk, a wybuchy spowodowały pożary w kilku miejscach.