W ciągu ostatnich miesięcy doszło do kilku incydentów związanych z zerwaniem kabli na Morzu Bałtyckim. Z tego powodu flota NATO zwiększyła liczbę patroli w tym regionie. Rozważane są również inne środki ochrony podwodnej infrastruktury, takie jak instalacja czujników wykrywających kotwice, które ciągną się po dnie oraz budowa konstrukcji ochronnych wokół kabli, zauważył estoński minister.
Zwrócił uwagę, iż wszystkie te środki są kosztowne i ostatecznie konsumenci będą musieli zapłacić więcej poprzez wyższe podatki lub koszty mediów. Jego zdaniem podatek od żeglugi na Bałtyku mógłby pomóc tego uniknąć. — Kraje UE będą musiały niedługo podjąć decyzję w tej sprawie — podsumował Pevkur.
Minister obrony Estonii Hanno Pevkur
Infrastruktura podmorska Bałtyku szczególnie narażona
Według Międzynarodowego Komitetu Ochrony Kabli w Wielkiej Brytanii każdego roku na całym świecie uszkadzanych jest około 150 obiektów podmorskich. Jednak na Morzu Bałtyckim kable telekomunikacyjne, linie energetyczne i rury gazowe są szczególnie narażone ze względu na stosunkowo niewielką głębokość i duży ruch żeglugowy. Według niektórych szacunków każdego dnia przez Morze Bałtyckie przepływa do 4000 statków.
Rosja posiada dwa porty na Bałtyku — Primorsk i Ust-Ługa. Odpowiadają one za – w zależności od okresu – od jednej trzeciej do połowy eksportu ropy naftowej drogą morską.
Estoński minister obrony zwrócił uwagę, iż ostatnie przypadki zerwania kabli na Morzu Bałtyckim wskazują na skoordynowaną kampanię prowadzoną przy pomocy statków z rosyjskiej „floty cieni”. Statki te przewożą ropę po cenie przekraczającej pułap 60 dol. (ok. 240 zł) za baryłkę ustalony przez kraje zachodnie. Kreml stwierdził, iż oskarżanie Moskwy o jakikolwiek sabotaż jest „zupełnym absurdem, bez żadnych podstaw”.